
Pani Żaklina i jej syn podczas podczas pożaru swojego domu stracili wszystko. Wybiegli z mieszkania w piżamach, nie zdążyli zabrać żadnej rzeczy. - Cieszymy się, że przeżyliśmy i to jest oczywiście najważniejsze. Jednak straciliśmy w pożarze cały majątek. Na szczęście znalazło się wiele osób, które nam w tej trudnej sytuacji pomogło. Chcielibyśmy wrócić do naszego domu, jednak na jego odbudowę potrzebujemy pieniędzy – mówi pani Żaklina, 28 letnia elblążanka.
Pani Żaklina i jej dziesięcioletni syn Alan uratowali to, co najcenniejsze – życie. Jednak ich drewniany dom przy ulicy Suwalskiej i jego wyposażenie 31 stycznia całkowicie strawił ogień. Po pożarze otrzymali tymczasowo lokal miejski w hotelowcu przy ul. Związku Jaszczurczego. Jak mówi pani Żaklina, zakończyło się już postępowanie dotyczące przyczyn pożaru i mogłaby z synkiem wrócić na ul. Suwalską. Jednak doszczętnie zniszczone mieszkanie wymaga generalnego remontu, a na ten cel młodej elblążance brakuje pieniędzy.

- Dotknęła mnie tragedia, w której zostałam sama z dziesięcioletnim synkiem, jego ojciec nie żyje a ja wychowywałam się w domu dziecka i nie mam żadnego wsparcia. Potrzebujemy osób, które pomogą nam odbudować mieszkanie po pożarze Straciłam cały dorobek mojego życia i trafiliśmy do domu samotnych matek, po czym dali nam zastępcze, tymczasowe lokum w opłakanym stanie i w bardzo patologicznym otoczeniu. Bez prądu i wody oraz ubikacji. Bez pieniędzy i pracy, którą straciłam podczas pożaru zostaliśmy rzuceni na pastwę losu. Walczyłam przez wiele lat, by mój syn nigdy w życiu nie musiał cierpieć a mimo mojej walki i poświęcenia przytrafiła nam się katastrofa. W sekundy spaliło nam się całe mieszkanie, a w tym cały dorobek życia. Trafiliśmy do domu samotnej matki w Elblągu. Dotychczas radziłam sobie ze swoimi problemami samodzielnie, nigdy nie prosiłam o pomoc, teraz jednak jestem bezsilna i bezradna . Od małego miałam bardzo ciężkie życie. Wychowywałam się w domu dziecka. Mama, wraz z tatą znęcali się nade mną psychicznie i fizycznie. W domu dziecka trafiłam jako trzylatka. Patrzyłam na wszystko zza krat ogrodzenia, marząc cały czas o tym, jak by to było być kochaną i mieć rodzinę. Dlatego tak ważną rzeczą było dla mnie stworzenie tego kąta, w którym mój syn będzie czuł się bezpiecznie. Nie mam rodziny ani bliskich, którzy mogliby mi pomóc. Błagam o pomoc. Tak bardzo chcielibyśmy wrócić do domu. Zbieram na odbudowę i szukam ludzi, którzy mi pomogą w remoncie i wywiezieniu spalonych rzeczy – pisze pani Żaklina w mailu przesłanym do naszej redakcji. Osoby, które chciałaby wspomóc panią Żaklinę mogą przekazać datek na założoną dla niej zbiórkę.
Jak poinformowała nas Grażyna Jewusiak, prokurator rejonowy w Elblągu, biegły ocenił, iż przyczyną pożaru na ul. Suwalskiej było zwarcie przedłużacza i postępowanie w tej sprawie zostało umorzone.