UWAGA!

Ubezpieczenia zdrowotne (opinia nadesłana)

 Elbląg, Ubezpieczenia zdrowotne (opinia nadesłana)
fot. AD

W ostatnim okresie media co chwila informują o sytuacji, zmianach, planach i absurdach w ochronie zdrowia.

Postanowiłem wrócić do 12 lipca 2012 roku. Tego dnia na jednym z portali elbląskich ukazała się publikacja w formie informacji pt. „Przychodnie sprawdzą online czy pacjent jest ubezpieczony”. Sama informacja jak informacja nic szczególnego, ciekawy natomiast problem poruszyła poseł Józefa Hrynkiewicz zadając pytanie: Po co budować tak kosztowny system, skoro w kraju mamy zaledwie 2–3 proc. osób nieubezpieczonych? Wbrew pozorom pytanie bardzo zasadne, ale chyba nie o te 2-3 proc. tu chodzi.
      
       Trochę historii

       W styczniu 1999 r. wraz z innymi reformami wprowadzono w Polsce reformę systemu opieki zdrowotnej. Główne jej założenia to pojawienie się płatnika, który z naszych składek, wyodrębnionych z podatku opłaca nasze leczenie. W roku tym usamodzielniono też zakłady lecznicze. Zarówno duże szpitale jak i wiejskie ośrodki zdrowia uzyskały osobowość prawną. Stały się podmiotami gospodarczymi.
      
       System (nie) ubezpieczeniowy
       Ubezpieczenie zdrowotne oparte jest o tzw. solidaryzm społeczny. Co to znaczy ? W założeniu oznacza to, że czy chorujesz czy nie, płacisz pewien procent od swoich zarobków na ewentualność choroby. Z zebranych składek leczeni są ci, którzy tego aktualnie potrzebują. I nie jest istotne, ile pieniędzy przelali do systemu i ile będzie kosztowało leczenie. Jest jednak pewna wątpliwość. Czy system ten rzeczywiście opiera się o solidaryzm społeczny? Wątpię!
       Wątpliwość moja wynika z faktu, że w systemie ubezpieczenia zdrowotnego obywatele podzieleni są na pewne grupy:
       Pierwsza to pracujący na umowie o pracę. Czy chcą czy nie pobiera się od nich 9 proc. zarobków (z każdego miejsca zatrudnienia). W tej grupie jest też część rolników (ich składka zależna jest w większości od ilości hektarów). Nadmienić należy, że według oficjalnych danych składki KRUS-u w 2010 roku pokrywały tylko 57 proc. kosztów zdrowotnych rolników.
       Druga grupa to prowadzący działalność. Należący do niej deklarują w jakiej wysokości będą płacić składkę zdrowotną, jednak nie mniej jak 254,16 zł miesięcznie (w 2012 roku) i nie ma tu znaczenia wysokość przychodu. Każdy prowadzący działalność może odprowadzać minimalną.
       Trzecia grupa to ci, za których składkę odprowadza Państwo. Za bezrobotnych Powiatowy Urząd Pracy, za bezdomnych i osoby bez dochodów Miejskie i Gminne Ośrodki Pomocy Społecznej, za więźniów MSWiA itd. W tej grupie mieszczą się też osoby, za które składkę odprowadza pracujący w rodzinie np. mąż za dzieci i żonę lub pracująca żona za bezrobotnego męża.
       Teoretycznie pracownik etatowy zarabiający brutto 3.500 zł odprowadza do NFZ 271,81 zł, właściciel taksówki zarabiając 3.500 zł, 245,16 zł i właściciel fabryki z przychodem 20.000 zł też 245,16 zł. Nie widzę tu solidaryzmu społecznego.
       Byłby on zachowany, gdyby składka zdrowotna była płacona od zeznania rocznego PIT. Nawiasem mówiąc, NFZ za pierwszy kwartał 2012 roku zanotował deficyt w wysokości 123 miliony, jeśli nie nastąpi zmiana to na koniec roku będzie to ok. pół miliarda. Całkowity budżet jakim dysponuje ta instytucja to w tym roku 60,9 mld.
       Mankamentem systemu jest brak możliwości wyboru ubezpieczyciela, brak powiązania wysokości składki z jakością usługi powoduje niechęć do płacenia wyższych składek. Co wiąże się z brakiem pieniędzy w systemie a w konsekwencji reglamentowaniem usług, kolejkami i zadłużaniem się szpitali.
       Nie wiadomo dlaczego postanowiono, że pieniądze ze składek zdrowotnych przechodzić będą przez ZUS i KRUS, a tak naprawdę wiadomo, obie te instytucje za operację przekazywania składek pobierają prowizję.
       Wniosek prosty - pieniędzy na leczenie jest mniej o to tyle, ile potrącają sobie prowizji pośrednicy. W dobie komputerów i cyfryzacji, NFZ swobodnie może pobierać składkę bezpośrednio i jeszcze korzystać z odsetek bankowych. A mówimy o dziesiątkach miliardów złotych. Jak podają źródła, w 2011 roku ZUS pobrał prowizję ze składek zdrowotnych w wysokości prawie 109 milionów złotych - 0,2 proc.
      
       Ubezpieczenie. Kto jest a kto nie jest ubezpieczony ?
       Zadać sobie trzeba pytanie. To kto jest nieubezpieczony? Z wieloletniej obserwacji mogę stwierdzić, że w większości osoby niezaradne życiowo, niewydolne społecznie oraz emigranci zarobkowi. Ci ostatni zasilają system zdrowotny kraju, w którym pracują a do ojczyzny przyjeżdżają się leczyć. Ale nieubezpieczonych w tej grupie jest promil pacjentów. Z reguły po wylądowaniu w kraju udają się do Urzędu Pracy rejestrują jako bezrobotni i…. są ubezpieczeni z pełnymi uprawnieniami. Za ich składki odprowadzone na obczyźnie leczą się Anglicy, Niemcy, Holendrzy, Irlandczycy itd.
      
       Jak już wspomniałem od 1999 roku placówki ochrony zdrowia stały się samodzielnymi podmiotami gospodarczymi. Są zarejestrowane w większości przypadków w formie spółek. Jak wszystkie zakłady obowiązują je reguły dla prowadzenia działalności gospodarczej. Ale podlegają też ustawom, określmy to „resortowym”, między innymi ustawie o zakładach opieki zdrowotnej, ustawie o zawodzie lekarza, ustawie o zawodzie pielęgniarki i położnej oraz karcie praw pacjenta. Co z tego wynika ? Wynika z tego bardzo ważna rzecz, a mianowicie ustawy te (wraz z przysięgą Hipokratesa) nakazują przyjąć, diagnozować i leczyć wszystkich – w tym nieubezpieczonych. Jest to również zgodne art. 68 Konstytucji RP, który mówi w pkt. 1 „Każdy ma prawo do ochrony zdrowia”.
       I słusznie, barbarzyństwem by było pozostawienie chorego samemu sobie tylko dlatego, że jest nieubezpieczony. Problem polega jednak na tym, że leczenie to jest na koszt szpitala lub przychodni. ZUS, KRUS i NFZ umywają ręce. Zatrudniając armię urzędników, mając instrumenty administracyjne nie są zobligowane do windykacji należności za leczenie. To szpital i przychodnia musi dochodzić swoich roszczeń, a jak napisałem placówki te są „przymuszane” do udzielenia pomocy. W skrócie to tak, jakby bank był zobligowany do wydania pieniędzy komuś bez konta, bez poręczenia, a udziałowców by to nie interesowało.
       Jak widać temat tzw. ubezpieczenia zdrowotnego (de facto para podatku), to stajnia Augiasza. Pokazałem tylko czubek góry lodowej. Dlatego moim zdaniem Centralny Wykaz Ubezpieczonych to „kwiatek do kożucha”, powinien on powstać, ale po zreformowaniu całego systemu. Na łańcuszku pracodawca – ZUS – NFZ – szpital, przychodnia zawsze może coś nawalić.
       Jak podała Gazeta Prawna z 9 stycznia 2012 „obecnie braki w dokumentacji ubezpieczonych w NFZ dotyczą trzech milionów osób zgłoszonych kiedyś do ubezpieczenia, których status nie jest funduszowi znany”. A to nie jest 2-3 proc. ale przeszło 15 (odliczając dzieci, emerytów i rencistów ubezpieczonych „z urzędu”). Proponowany system prawdopodobnie wprowadzi więcej zamieszania niż korzyści, a jak znam życie będzie on bardzo drogi zarówno we wdrożeniu jak i w utrzymaniu.
      
Sławomir Kula ( SLD )

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Ja i tak sobie dodatkowo wykupiłem Evento, żeby zabezpieczyć rodzinę. Jak się ma taką robotę jak ja to na ZUS i NFZ nie ma co się zdawać. ..
Reklama