UWAGA!

Wędrując korytarzami wspomnień

 Elbląg, Przez okna na strychu oglądaliśmy Elbląg - wspominała Maria Sadłowska
Przez okna na strychu oglądaliśmy Elbląg - wspominała Maria Sadłowska (fot. KMP Elbląg)

Maria Sadłowska miała 13 lat, gdy wraz z mamą i młodszym bratem oraz grupą blisko 100 polskich sierot przyjechała z Aktubińska w Kazachstanie do Elbląga. Był maj 1946 roku. Dom Dziecka powstał w budynku przy ul. Królewieckiej 106, w którym obecnie mieści się Komenda Miejska Policji. Dziś, po dziesięcioleciach, pani Maria znowu przemierzała znane z dzieciństwa korytarze, również swoich wspomnień.

Maria Sadłowska jako 7-letnia dziewczynka została wraz z matką i 3-letnim bratem deportowana w 1940 z miejscowości Wołowe, województwo lwowskie, do północnego Kazachstanu - do Aktubińska. Ojca znalazła po wielu, wielu latach…na ukraińskiej liście katyńskiej.
       Mama pani Marii, z zawodu nauczycielka, zbierała na obczyźnie polskie sieroty, by stworzyć im dom. Wspólny dom. I wreszcie przywieźć do Polski.
       W maju 1946 roku Maria Sadłowska wraz z mamą, młodszym bratem i grupą blisko 100 polskich dzieci trafiła do Elbląga. Dom Dziecka zorganizowano w budynku przy ulicy Królewieckiej 106, w którym obecnie znajduje się Komenda Miejska Policji.
       Dziś (27 maja) pani Maria w towarzystwie insp. Marka Osika, szefa elbląskich policjantów przemierzała znane z dzieciństwa korytarze. I wspominała.
       - Tu jest teraz trochę inaczej – mówiła w budynku komendy. – W miejscu poczekalni była sala, w której mieszkało osiem dziewcząt. Dalej, na końcu korytarza na parterze, po prawej stronie była kuchnia, duża, 8-metrowa. Dwa schodki wyżej było drugie pomieszczenie kuchenne, w którym obierano kartofle, myło się naczynia. Na parterze mieścił się też gabinet kierownika Domu Dziecka.
       - W domu tym mieszkały 94 sieroty polskie, dzieci w wieku od 3 do 15 lat – wspominała Maria Sadłowska. – Ich ojcowie zginęli, po aresztowaniach przez NKWD, tak jak i mój. Matki często umierały na szalejący w tamtych latach tyfus. Moja mama te dzieci zbierała, wyciągała m.in. z rosyjskich Domów Dziecka. Stanowiliśmy jedną, wielką rodzinę.
       Idąc parterowym korytarzem w lewo Maria Sadłowska wskazywała, gdzie była kaplica (teraz pokój Wydziału Prewencji), sala, w której dzieci odrabiały lekcje, a także zejście do schronu. – Jako dzieci biegaliśmy po całym budynku, często zaglądając również tu, z ciekawości – mówiła. – Chłopcy ukrywali znalezioną broń – o tą po wojnie nie było trudno.
       - Na pierwszym piętrze mieściły się sypialnie dziewcząt, na drugim zaś chłopców (dziś są to pomieszczenie poszczególnych wydziałów KMP w Elblągu: prewencji, ruchu drogowego) – kontynuowała swoją podróż w przeszłość. – Na drugim piętrze mieścił się także pokój, w którym mieszkałam z mamą i bratem (teraz pokój cywilów, którzy zajmują się ubezpieczeniami pracowników policji). Tu stało moje łóżko – wskazywała z pamięci pani Maria. – Tu szafka nocna, łóżko mamy, stolik i łóżko mojego brata. Wracają wspomnienia – zamyśliła się…- A w końcu korytarza była sala, w której tańczyliśmy – dodała.
       Na trzecim piętrze mieściły się pomieszczenia gospodarcze.
       - Tu był gabinet higienistki, która nam wszystkim rano dawała tran oraz pigułki na gruźlicę – wskazywała Maria Sadłowska. – Tu były też szwalnia i prasowalnia (dziś to pokoje, w których mieści się Wydział Prewencji Kryminalnej i Wykroczeń).
       Wraz z panią Marią weszliśmy też na strych, a stamtąd po drewnianych schodach na kopułę (z zewnątrz pomalowaną na zielono), z której widać panoramę miasta.
       - Tu jako dzieci wchodziliśmy i podstawiając skrzynkę po jabłkach, oglądaliśmy przez okno Elbląg – mówiła. – To były ruiny i zgliszcza. W budynku, w którym obecnie mieści się izba wytrzeźwień była siedziba Urzędu Bezpieczeństwa. Teren był ogrodzony, mieliśmy na nim plac do zabawy, był też ogród warzywny. Pamiętam, że za płotem znaleziono zbiorową mogiłę niemiecką. Budynków, w których teraz są garaże policyjne, nie było – dodała. – W miejscu przybudówki na zapleczu komendy stała wiata.
      

 


       Pani Maria mieszkała w budynku przy ul. Królewieckiej przez rok. W tym czasie jej mama starała się zapewnić przyszłość sierotom.
       - Wszyscy nam wtedy pomagali, i ludzie, i wojsko, i tramwajarze nawet – mówiła. – Te dzieci wyrosły na wartościowych ludzi, żadne nie siedziało w więzieniu, wszystkie miały przynajmniej średnie wykształcenie.
       Po roku pani Maria wraz z rodziną wyprowadziła się do samodzielnego mieszkania. Jej mama rozpoczęła pracę jako nauczycielka w szkole. Uczyła wszystkiego, m.in. geografii i języka rosyjskiego. Pracowała aż do emerytury.
       Dzieci przywiezione z Kazachstanu i wychowujące się w Domu Dziecka przy ul. Królewieckiej 106, podobnie jak sieroty z innych domów z całej Polski, spotykają się na zjazdach co dwa lata. Tegoroczny odbędzie się w Iławie.
       - Jest ich coraz mniej – z żalem zauważyła Maria Sadłowska. – Wiek i choroby nie pozwalają wielu na uczestniczenie w spotkaniach.
       Maria Sadłowska przyznała, że chodzącą po ponad pół wieku korytarzami dawnego Domu Dziecka budzi swoje wspomnienia.
       - To dobre wspomnienia, my się tu wszyscy kochaliśmy jak rodzina – mówiła.
      
       ***
       Maria Sadłowska znalazła się w gronie inicjatorów utworzenia Związku Sybiraków w Elblągu. Aktywnie działa w nim do dziś. Jest też przedstawicielką Rodzin Katyńskich.
      
      


Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • .. .a potem UB wyrzuciło Dom Dziecka i urządziło tu sobie siedzibę. Wiele osób opowiadało o więzieniu i katowaniu w piwnicach opozycjonistów i ludzi "niewygodnych". Są też relacje grzebaniu w pobliżu budynku osób zakatowanych. Warto ten wątek rozwinąć, bo to nasza nieznana historia. ..
  • mała lekcja historii. .. ..
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    0
    bob historyk(2010-05-28)
  • Pamiętam, że w latach bodajże siedemdziesiątych ubiegłego wieku jak rozpoczęli budowę bloków obok budynku milicji obecnie policji, to wykopywali szczątki ludzkie. Ze znalezionych monet przy zwłokach, wynikało, że zostali oni pogrzebani po II WŚ. Ponoć komitet partyjny PZPR zabronił tam kopać. to słyszałem od ludzi w pracy jak pracowałem w Zamechu.
  • @Lucyusz - Wspaniała kobieta, pamiętam ją z lat 1973-77,gdy pracowała w ZDZ a ja byłem uczniem
Reklama