UWAGA!

Wojciech Załuski: Jestem ratownikiem od ratowniczej roboty

 Elbląg, Wojciech Załuski: Jestem ratownikiem od ratowniczej roboty
fot. arch. prywatne Wojciecha Załuskiego

- Czy facet musi być twardy? W jakiś sposób na pewno tak. Ale widok dzieci, które są poszkodowane w wypadkach czy w pożarze, rozłoży na łopatki największego twardziela - mówi Wojciech Załuski, strażak służący w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Elblągu. Rozmawiamy o tym, jak wygląda praca strażaka. A wszystkim druhom z okazji święta ich patrona - św. Floriana składamy serdeczne życzenia.

- Żona się boi, kiedy wychodzisz do pracy?

- Nie. To chyba jest już taka rutyna, że to już się stało normalne. Wstaję o godzinie 6, żona z dzieckiem dalej śpią. Myślę, że już nie ma żadnego strachu.

 

- Ale był? Na początku? Jak to wygląda z Twojej perspektywy?

- Ludzie postrzegają Straż Pożarną jako coś bardzo niebezpiecznego. Mamy wypracowane i wypraktykowane schematy działań w określonych sytuacjach: czy to jest pożar wewnętrzny, czy wypadek samochodowy, czy coś bardziej niebezpiecznego. Działamy schematem. Wychodzimy z założenia, że jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, to zawsze numerem jeden jest ratownik. Cała reszta jest dopiero później.

 

- Co masz na myśli mówiąc, że ratownik jest numerem jeden?

- Jest najważniejszy. Jeżeli go zabraknie, coś mu się stanie, to nie dość, że trzeba będzie pomóc jemu, to jeszcze osobom, które faktycznie tej pomocy potrzebują. Dlatego bardzo mocno dbamy o jego bezpieczeństwo. Przykładowo: nie puścimy ratownika bez odpowiedniej odzieży ochronnej do pożaru. Schematy działania praktykowane są już od szkół pożarniczych, co każdą służbę odbywają się ćwiczenia, w których ćwiczymy różne scenariusze akcji. Czujemy się pewni tego, co robimy. Oczywiście zdarzają się takie sytuacje, że wchodzi się do pożaru i nic się nie widzi. A np. jest dziura w stropie i można spaść. Ale takie sytuacje zdarzają się raczej rzadko. I też jesteśmy na to uczuleni, w momencie przeszukiwania mieszkania mamy swój sposób na zrobienie tego, w warunkach, kiedy jest bardzo ciemno i nic nie widać. Niebezpieczne sytuacje zdarzają się, ale jesteśmy na nie gotowi.

 

- Patrząc na to z drugiej strony: jak ja idę do pracy , to mam najwyżej ułamek promila szans, że wjedzie we mnie kierowca. I też mam szansę uskoczyć. Wy pchacie się tam, skąd normalnie się ucieka.

- Pchamy się, bo taka jest nasza praca. Tych akcji, gdzie jest realne zagrożenie życia strażaka jest niewiele, ale są, zdarzają się. Chociażby kilka tygodni temu w pożarze na Stawidłowej została uratowana dwójka dzieci. W środku nie było nic widać, dodatkowo wysoka temperatura: istniała realna szansa, że coś się możemy któremuś ze strażaków stać. Jeżeli wiemy, że trzeba uratować dzieci. to trzeba to zrobić. Po to jesteśmy.

 

- Mówisz, że trzeba to robić. Ale czemu akurat Ty? Jest 38 milionów ludzi w tym kraju.

- Ja akurat dlatego, że jednostka przy ulicy Browarnej marzyła mi się od dziecka. Zawsze jak przechodziłem czy przejeżdżałem obok, myślałem, że chciałbym tam pracować. Służę w Jednostce Wodno-Nurkowej [Jednostka Ratowniczo - Gaśnicza nr 2 przy ul. Browarnej - przyp. SM], to jest moja specjalizacja. Tak jakoś wyszło... Na jednostce mamy osiem osób, które realnie są na służbie: trzech z nich zawsze jest kierowcami, trzech ratownikami i dwóch dowódcami na jednym czy na drugim wozie. Ratownicy zawsze wchodzą w pierwszej rocie, trzeci jest do zabezpieczenia.

 

- Co Ty robisz jako strażak?

- Różnie: na jednej służbie będę kierowcą, a kolejnej mogę być ratownikiem. W zależności od potrzeb. Dowódcą nie mogę być, bo nie mam do tego uprawnień. Jak już wspomniałem wcześniej służę w Jednostce Wodno - Nurkowej. Mamy 13 nurków, po 3 - 4 na jednej zmianie. Oczywiście, żeby być ratownikiem wodno-nurkowym, trzeba przejść odpowiednie przeszkolenie. Takie szkolenia odbywają się w Komendzie Wojewódzkiej w ośrodku szkolenia w Gutkowie.

 

- To, że jesteście w jednostce wodno-nurkowej nie oznacza, że nie uczestniczycie w „lądowych“ działaniach typu pożary i wypadki?

- Oczywiście. Specjalizacja to jest tylko dodatek. Jeździmy do wypadków, pożarów. Jesteśmy „normalnymi“ strażakami. Mamy te same kwalifikacje do udzielania pomocy i działań ratowniczo-gaśniczych. Specyfika jednostki wodno-nurkowej polega na tym, że jest wydzielona grupa, w naszym przypadku trzynastu strażaków, którzy dodatkowo mają uprawnienia wodno-nurkowe i w ramach tych uprawnień „świadczą usługi“ podczas działań w akwenach. Ale „na jedynce“ [Jednostce Ratowniczo - Gaśniczej nr 1 przy ul. Łęczyckiej - przyp. SM.] jest specjalizacja ekologiczno-chemiczna. I tam na każdej zmianie są strażacy z uprawnieniami do działań chemiczno-ekologicznych.

 

- Na jakich akwenach działacie? Na pewno na rzece.

- Wbrew pozorom tych działań na rzece nie jest tak dużo. Mamy bardzo duży obszar działania. Następna jednostka wodno- nurkowa znajduje się w Ostródzie i w Gdańsku, patrząc z dwóch stron. Tych stawów, stawików na naszym obszarze jest bardzo dużo. Mieliśmy działania na Wiśle, na Nogacie w Malborku.

 

- Zazwyczaj szukacie ludzi, którzy zaginęli.

- Zazwyczaj szukamy ciał ludzi, którzy poszli pod wodę. Najczęstsze działania grupy wodno-nurkowej opierają się na wyławianiu ciała.

 

- Nie wiem, jak to delikatnie ująć: nagle nadziewasz się na zwłoki.

- Tak trzeba to nazwać. „Wizura“ czyli widoczność pod wodą jest z reguły bardzo mała. Jak coś widzisz z odległość metra, to jest bardzo dobrze, wręcz cudownie. W rzece Elbląg widzimy maksymalnie na 10 centymetrów albo w ogóle. W naszych zbiornikach wodnych, jeżeli „wizura“ jest na 50 cm - metr, to już jest dobrze. Na Mazurach, w czystszych jeziorach, „wizura“ jest lepsza, na naszym obszarze, niestety, jest słaba albo bardzo słaba. W momencie przeszukiwań tych akwenów w poszukiwaniu osób poszkodowanych, to często jest to „na czuja“.

 

- Śniły Ci się koszmary związane z pracą?

- Nie. Jeszcze nie miałem takiej sytuacji, żeby zdarzały mi się jakiekolwiek koszmary. Być może podchodzę do tego inaczej niż moi koledzy. Ale kiedy w gronie strażaków porozmawiamy szczerze „od serca“, to pojawia się taki problem. Marcin Siemieniewski, kierownik ratownictwa medycznego w naszej straży, przeprowadził taką ankietę psychologiczną. Wyszło z niej, że ludzie mają z tym problem. W Komendzie Wojewódzkiej jest psycholog. Można do niego zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, jeżeli ktoś czuje, że potrzebuje pomocy. I można rozpocząć terapię.

 

- Z drugiej strony, nie wiem na ile to jest mit, na ile prawda: facet powinien być twardy, wiedzieliście na co się piszecie, „chłopaki nie płaczą“.

- Na pewno trzeba się liczyć z tym, że będą nieciekawe sytuacje i widoki, których codziennie „zwykły zjadacz chleba“ mieć nie będzie. Wiemy, na co się piszemy i jaka jest charakterystyka tej pracy. Czy facet musi być twardy? W jakiś sposób na pewno tak. Ale widok dzieci, które są poszkodowane w wypadkach czy w pożarze, rozłoży na łopatki największego twardziela. To jest naturalne. Każdy z nas ma jakąś wrażliwość, jakieś uczucia. Jeżeli się wydarzy jakaś akcja, po której może być trauma, to siadamy razem, rozmawiamy o tym. Czasami wychodzimy gdzieś całą zmianą. Albo gramy w piłkę. I tak to się toczy. Ktoś tę pracę musi wykonywać.

 

- Są chętni. żeby, jak mówisz, ktoś tę pracę wykonywał?

- Wydaje mi się, że tak. Mi zaczyna się siódmy rok służby, w mojej grupie naborowej było 40 kandydatów, jeżeli mnie pamięć nie myli. Dziś ta tendencja jest trochę spadkowa. To dotyczy całego kraju, nie tylko Elbląga. Wydaje mi się, że są chętni. To jest stabilna praca, robota państwowa, pensja wpływa regularnie co miesiąc. Wiemy, czego możemy się spodziewać. Myślę, że jest to jeden z plusów tej pracy. Do tego trzeba dodać system zmian: pracujemy w systemie 24/48, co oznacza, że po 24-godzinnej zmianie mamy 48 godzin wolnego. Jeżeli po drodze wyskoczy tzw. „służba wolna“, to mamy pięć dni wolnego pod rząd.

 

- Co to jest „służba wolna“?

- Kiedy powinieneś przyjść do pracy, ale masz np. urlop, albo wolne z innej okazji np. przekroczonego limitu godzin służby. Generalnie na naszej zmianie mamy 12 strażaków, z tego realnie w pracy jest ośmiu: reszta ma właśnie służby wolne. Taki system sprzyja osobom, które po służbie mają inne aktywności. Jestem tego najlepszym przykładem, bo dni wolne spędzam na prowadzeniu klubu kajakowego. I dodam, że całkiem niezłych kajakarzy mamy.

 

- Przyjeżdżacie na wypadek samochodowy. Wiesz albo domyślasz się, że poszkodowany sam się tak załatwił.

- Nie oceniamy, z jakiego powodu to się stało. Możemy sobie o tym później porozmawiać. I rozmawiamy. Ale w pierwszej chwili, na miejscu zdarzenia, to jest po prostu pomoc osobie poszkodowanej. To jest priorytet. Nie będziemy „świadczyć lepszych usług“, dlatego, że ktoś ze swojej winy rozwalił się w wypadku samochodowym czy uderzył w drzewo. To jest osoba poszkodowana: nie możemy ich dzielić na lepszych i gorszych.

 

- Pożar. Na przykład z powodu wadliwej instalacji elektrycznej. Wy ryzykujecie życie, bo komuś się nie chciało, albo nie było go stać na remont.

- To jest na porządku dziennym i nie nam to oceniać. To już jest zadanie policji, biegłych. Oni ustalają winę osoby, która doprowadziła do pożaru. My jesteśmy od prostej roboty: mamy udzielić pomocy poszkodowanym i ratować ludzkie życie, zdrowie oraz mienie. I to jest nasz priorytet. Jesteśmy tylko ratownikami, badanie przyczyn wypadków nie jest po naszej stronie. Ja jestem ratownikiem od ratowniczej roboty.

 

- Jakby Twój syn chciał zostać strażakiem, to co byś mu powiedział?

- Czemu nie. Dam mu wolną rękę. Jeżeli będzie chciał zostać strażakiem, to nim zostanie. Z tego powodu, że znam trochę strażackie życie, będę w stanie pokazać mu plusy i minusy tego zawodu. Dlaczego nie? Ja jestem z tej roboty zadowolony, przynosi mi ona frajdę. Nie widzę problemu z tym, że syn poszedłby w moje ślady.

 

-Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Pracę a raczej wyzwanie nie nazwał bym frajdą.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    6
    Alians63(2023-05-04)
  • W porównaniu do policji, czy ratownictwa medycznego, roboty macie tyle, co kot napłakał. Społeczeństwo was lubi, ceni, ok. Ale narobicie się naprawdę sporadycznie.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz Pokaż ten wątek
    11
    18
    Obiektywnie proszę(2023-05-04)
  • @Obiektywnie proszę - Nie šwiergol jak nie masz pojęcia, dla ciebie ciężka praca to tylko wyjazdy do akcji ratowniczych? A co z utrzymaniem sprawności- treningi, ćwiczenia, utrzymanie sprzętu I zastosowanie nowych rozwiązań, ktore ciągle sie zmieniają, a które należy poznać w šwiecie ciągle zmieniających się technologii - konserwacja I czyszczenie sprzętu ratowniczego, czesto jego naprawa w wyniku uszkodzeñ podczas akcji ratowniczych, Ty tą robotę za nas zrobisz Ty ten węgiel przywozisz pod dom.... koń by się uśmiał.
  • Czy to brat Łukasza i Piotrka?
  • @J.B - Nie
  • Panie Malicki, nie zaczyna się nowego zdania od Mi, ale od Mnie…
  • Dziękujemy że jesteście Hashtagi: #Beata
  • "Przyjeżdżacie na wypadek samochodowy. Wiesz albo domyślasz się, że poszkodowany sam się tak załatwił" - to się redaktor pytaniem popisał. Widać, że nie nadawałby się do żadnych służb ratowniczych.
  • Bardzo ciekawy zawód, miło było poczytać :). Wszystkiego dobrego dla Pana oraz nieustannej satysfakcji z wykonywania zawodu!!!
  • @Obiektywnie proszę - W porównaniu do policji? Przepraszam byłes kiedyś świadkiem jak pracuje straż pożarna? Czy po prostu kojarzysz ją tylko z pożarami, które zdarzają się sporadycznie (na szczęście) Straż pożarna jest zawsze przy każdym wypadku. To oni przecinają samochód żeby wyciągnac poszkodowanych, oni udzielają pierwszej pomocy medycznej do przyjazdu karetki, oni usuwają caaaly bałagan po wypadku, części rozbitego auta itd a wiesz co robi policja??? Stoi na środku ze skrzyżowanymi rękoma i nie wpuszcza aut ewentualnie przesłuchują przytomną osobę i oni według ciebie mają "ręce pełne roboty".
  • Redaktor jest jednym z najlepszych. Rolą redaktora jest zadać pytanie, które zadałby zwykły czytelnik, a nie zadac pytanie, po ktorym stwierdzi sie czy redaktor bedzie dobrym strazakoem czy policjantem. Odbiorcami nie są tylko strażacy. Odbijając piłeczkę- Widać, że to Pan nie nadałby się na Redaktora...
  • Pytania sobie redaktor wymyślił z czapy. Poproszę wywiad z lekarzem a w nim seria pytań pod tytułem. Przywieźli chorego z odciętą dłonią co Pan lekarz w takiej chwili myśli. Wiesz albo domyślasz się, że poszkodowany sam się tak załatwił.
Reklama