
Dęblińską Szkołę Orląt ukończyła trzy lata temu i od razu trafiła do Malborka, z czego bardzo się cieszy. W jej marzenia wierzył tata, a także ci, z którymi zetknęła się w liceum. No i się udało. Ppor. pilot Katarzyna Tomiak to pierwsza Polka, która została pilotem myśliwca MiG-29.
- Marta Wiloch: Jak wpadła pani na pomysł, żeby zostać pilotem?
- Ppor. pilot Katarzyna Tomiak: Mam dwóch starszych braci i to dzięki nim jestem, jaka jestem, od dziecka interesowało mnie wojsko i lotnictwo, ale żaden ze mnie babochłop (śmiech). Na początku nie wierzyłam, że mogłoby mi się udać, nie było mnie na to stać, nie wiedziałam również, że kobiety też mogą być pilotami. Chodziły takie legendy, że trzeba mieć idealne zdrowie, wykształcenie, a ja jako dziewczynka z małej wsi nosiłam w sobie taki syndrom małomiasteczkowości. Później, kiedy chciałam iść do liceum wojskowego, mama, która oprócz mnie ma dwóch chłopaków, troszkę mnie oszukała. Mówiła, że dziewczyn nie przyjmują, że nie ma naboru. Ostatecznie poszłam do byłego liceum lotniczego w Zielonej Górze. I to właśnie tam moje marzenia rozkwitły, spotkałam ludzi, którzy zaraz po moim tacie, wierzyli, że może mi się udać, mówili, żebym spełniała marzenia.
- I co dalej? Dęblin?
- Tak, to właśnie tam spędziłam kolejne pięć lat.
- Dęblińska Szkoła Orląt to uczelnia z tradycjami, dawniej nie przyjmowano tam kobiet, później to się zmieniło.
- Jest coraz więcej kobiet, u nas na roku byłyśmy we dwie, później ja zostałam sama. Wśród niższych roczników jest dużo więcej kobiet. W Mińsku Mazowieckim jest Ula Brzezińska [ppor. pil. Urszula Brzezińska służy w tamtejszej 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego – red.] i Basia Trzybulska [ppor. pilot Barbara Trzybulska służy w 21. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie, lata na Su – 22 - red.], także bardzo się cieszę, że nie jestem już sama.
- Czy fakt, że jest pani kobietą wpływa na to, jakie zadania pani otrzymuje? Czy zdarzyło, żeby ktoś powiedział „Tam nie leć, tego nie rób, to niebezpieczne”? Jest jakaś taryfa ulgowa?
- Nie, nigdy się z czymś takim nie spotkałam, na pewno nie tutaj, w Malborku. Rozmawiam z koleżankami z innych jednostek i również nie słyszałam o czymś takim. Jestem w jednostce bojowej i nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek coś takiego powiedział. Poziom wyszkolenia musi być taki sam, więc robimy wszystko tak samo, ramię w ramię. Muszę przyznać, że w Malborku mile się rozczarowałam. Wiadomo, pierwsza kobieta na samolotach bojowych, różnie mogło być. Okazało się, że się myliłam, to stuprocentowi mężczyźni, dowartościowani, tacy, którzy znają swoje miejsce i wartość. Wiele im zawdzięczam i bardzo się cieszę, że właśnie tutaj trafiłam po promocji.
- Miałam okazję rozmawiać z dyrektorem Aeroklubu Elbląskiego, który powiedział, że w momencie, kiedy jest w powietrzu czuje spokój. A co czuje pilot samolotu bojowego, który jakby nie było przeznaczony jest do innych celów?

- Dużo czasu potrzeba na przygotowanie teoretyczne przed lotem. Podczas samego lotu dużo się dzieje i nie ma czasu na to, żeby oglądać i podziwiać widoki, chociaż kilka sekund zawsze się znajdzie. Wtedy człowiek docenia to, co robi, a odczucia się wprost nieziemskie. Nie jestem w stanie tego opisać, nie da się tego z niczym porównać. Pamiętam swój pierwszy lot na każdym typie, kiedy przeleciałam się Migiem - 29, przez kolejne dwa dni nie mogłam dojść do siebie. Uśmiech od ucha do ucha.
- Pilotów, którzy właśnie wrócili z misji na Litwie, pochwalił gen. Tomaszycki. Powiedział, że ceni ich przede wszystkim za to, że nie narzekali na sprzęt, na jakim przyszło im latać, tylko zastanawiali się, jak go najlepiej wykorzystać.Czyli nieważne na czym się lata tylko jak?
- Różnice pomiędzy nowszymi typami samolotów a tymi starszymi widać, ale nie ma jej w przypadku poziomu wyszkolenia. Ale takie wymiany [kiedy Francuzów zastąpili Holendrzy – red.] nam służą. Mamy wtedy okazję wiele się nauczyć, taki samolot inaczej zachowuje się w powietrzu. Fakt, że na początku był lekki stres, inna mentalność, trzeba się poznać. Nigdy wcześniej nie było okazji nabrać takiego doświadczenia, jak na francuskich Rafale i Mirage 2000, teraz F-16... Fakt, to dużo pracy, ale warto.
- A jak wygląda taki zwykły dzień w jednostce?
- To zależy. Na przykład jeśli zaczynamy popołudniu, to przykładowo o godz. 15. 30 wyjeżdżamy na lotnisko, o godz. 16 mamy briefing, czyli teoretyczne przygotowanie do lotu, dowiadujemy się ile statków powietrznych mamy do dyspozycji, jaka jest pogoda, dwie godziny później wsiadamy do samolotu. Lot trwa około godzinę, wykonujemy misję, lądujemy i omawiamy szczegółowo lot. Czasami roztrząsa się każdą minutę.
- Czyli musicie być perfekcyjni?
- Nie ma lotów perfekcyjnych. Człowiek jest tylko człowiekiem, popełnia błędy, ważne, żeby je zauważyć.
- Jaki lot albo zadanie utkwiło pani szczególnie w pamięci?
- Nigdy nie zapomnę strzelania z działka MiG -29 na poligonie, to robi ogromne wrażenie. Również pierwsze misje ACT, czyli duże zgrupowania z Francuzami czy MFFO, czyli zadania połączone, w tym momencie Francuzi nami dowodzą, lecimy jako ich skrzydłowi.
- Każdy pilot samolotu bojowego prawdopodobnie ma w głowie myśl, że któregoś dnia być może będzie musiał go użyć do, mówiąc najdelikatniej, likwidacji innego samolotu, który też pilotuje człowiek...
- Na co dzień nie myślę o tym, to tak samo jakbym teraz zapytała: boi się pani wypadku samochodowego podczas powrotu do Elbląga?
- Nie.
- No właśnie. Mamy świadomość tego, z czym wiąże się ta praca, że to nie tylko połączenie naszej pasji, naszego hobby z pracą. Wiemy jakie jest ryzyko wykonywania misji, ale rozkaz jest rozkazem. Nie będę miała czasu w powietrzu na to, żeby to rozstrząsać. Mamy swoje procedury, w momencie gdy dochodzi to samoobrony, wtedy człowiek walczy o swoje życie, jeżeli przychodzi rozkaz, że mam wykonać misję to lecę i ją wykonuję.