Pastylki do ssania, syropy, ale także żelki czy lizaki – producenci suplementów diety dla dzieci prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowszych i ciekawszych form podawania tych specyfików najmłodszym. Dzięki nim można podobno uzupełnić niedobory witamin i minerałów w organizmie. Czy tak jest naprawdę?
– Te suplementy to jest zabieg typowo komercyjny – mówi Wojciech Dudek, pediatra ze Szpitala Miejskiego w Elblągu. – Te produkty trafiają w zapotrzebowanie nie dzieci, a rodziców, którzy czują się jakby usprawiedliwieni przed samym sobą. Mają oni bowiem poczucie, że coś robią, aby ich dziecko było zdrowe. A nie tędy droga. Odżywianie, które dziś stosuje się u dzieci, jest dramatyczne – ostrzega Wojciech Dudek. – Jedzenie jest przetworzone, nie stosuje się regularnych posiłków, a najmłodsze dzieci wręcz wymuszają na rodzicach dietę opartą na frytkach, parówkach, ewentualnie pomidorowej. Rodzice zazwyczaj ulegają dzieciom. Później jest już coraz gorzej. Gdy dzieci zaczynają dysponować jakimiś niewielkimi kwotami, kupują do jedzenia to, co chcą.
Poza odżywianiem na układ odpornościowy wpływa również ruch na świeżym powietrzu. W dzisiejszych czasach ani dzieciom, ani zapracowanym rodzicom nie chce się wyjść z domu, wybiegać.
– Większość dzieci oprócz tego, że się źle odżywia, to jeszcze się nie rusza. Po co się ruszać, skoro każdy ma telewizor, komputer czy choćby smartfon – mówi Wojciech Dudek.
Złe odżywianie, zbyt mało lub wcale ruchu, dzieci siedzą w szczelnie pozamykanych mieszkaniach – jak więc organizmy naszych pociech mają się uodpornić?
– Wówczas rodzice sięgają po suplementy – opowiada Wojciech Dudek. – Wydają ogromne pieniądze na rzeczy, które nie mają żadnego sensu. To nie są leki. One nie przechodzą rygorystycznych badań klinicznych. W większości przypadków ilość witamin w nich zawarta jest bardzo mała. Już sam fakt, że można je kupić nawet w sklepie spożywczym, powinien zastanawiać.
W dzisiejszych czasach można zauważyć, że dzieci są coraz słabsze. Jest za dużo leków. Dzieci zbyt szybko i zbyt pochopnie dostają antybiotyki, co również wpływa na osłabianie odporności. W takich przypadkach rodzice szukają środków, które mogłyby odbudować tę odporność i sięgają po suplementy. Krąg się zamyka.
– Nic nie zastąpi normalnego, zdrowego żywienia – podsumowuje Wojciech Dudek. – Warzywa, owoce to najważniejsze źródło witamin i minerałów. Musimy się bardziej postarać i znaleźć chociaż odrobinę czasu na to, żeby trochę poruszać się z dzieckiem. Potrzeba tak niewiele, żeby wzmocnić odporność najmłodszych.
Poza odżywianiem na układ odpornościowy wpływa również ruch na świeżym powietrzu. W dzisiejszych czasach ani dzieciom, ani zapracowanym rodzicom nie chce się wyjść z domu, wybiegać.
– Większość dzieci oprócz tego, że się źle odżywia, to jeszcze się nie rusza. Po co się ruszać, skoro każdy ma telewizor, komputer czy choćby smartfon – mówi Wojciech Dudek.
Złe odżywianie, zbyt mało lub wcale ruchu, dzieci siedzą w szczelnie pozamykanych mieszkaniach – jak więc organizmy naszych pociech mają się uodpornić?
– Wówczas rodzice sięgają po suplementy – opowiada Wojciech Dudek. – Wydają ogromne pieniądze na rzeczy, które nie mają żadnego sensu. To nie są leki. One nie przechodzą rygorystycznych badań klinicznych. W większości przypadków ilość witamin w nich zawarta jest bardzo mała. Już sam fakt, że można je kupić nawet w sklepie spożywczym, powinien zastanawiać.
W dzisiejszych czasach można zauważyć, że dzieci są coraz słabsze. Jest za dużo leków. Dzieci zbyt szybko i zbyt pochopnie dostają antybiotyki, co również wpływa na osłabianie odporności. W takich przypadkach rodzice szukają środków, które mogłyby odbudować tę odporność i sięgają po suplementy. Krąg się zamyka.
– Nic nie zastąpi normalnego, zdrowego żywienia – podsumowuje Wojciech Dudek. – Warzywa, owoce to najważniejsze źródło witamin i minerałów. Musimy się bardziej postarać i znaleźć chociaż odrobinę czasu na to, żeby trochę poruszać się z dzieckiem. Potrzeba tak niewiele, żeby wzmocnić odporność najmłodszych.
Karolina Król