
Ostatniego dnia września na ringu w Włocławku swoją najważniejszą jak na razie walkę w karierze stoczył elbląski bokser zawodowy Patryk Bursztynowicz. 23-letni elblążanin pokonał jednogłośnie na punkty 31-letniego Francuza Davida Gretera i zdobył pas Mistrza Europy Wschodniej federacji EEBA. Poniżej rozmowa z Patrykiem Bursztynowiczem.
Zwycięstwo we Włocławku jest w tej chwili największym Twoim osiągnięciem w karierze?
Tak. To jak na razie moja najważniejsza walka. Walczyłem z niezłym, doświadczonym, 31-letnim Francuzem. To była moja pierwsza w karierze walka na dystansie 10 rund, wcześniej nawet nie sparowałem tyle. Zawodnik z Francji był bardzo mocny, nie unikał walki, szukał zwarcia. Ja też nie czekałem, wykorzystywałem każdą okazję, każdą lukę w jego gardzie, by zadać cios. Tym bardziej się cieszę ze swojego zwycięstwa odniesionego w trudnym pojedynku.
W jaki sposób przygotowywałeś się do tego pojedynku, skoro wiedziałeś, że będzie on toczony na dystansie, na którym jeszcze nie walczyłeś?
Przygotowywałem się, jak do każdej innej walki, choć tutaj było trochę zamieszania. Najpierw walka miała się odbyć na wiosnę, potem były dwa terminy majowy i czerwcowy. Jeszcze później mowa była o lipcu, aż wreszcie odbyła się 30 września. Troszkę skomplikowało to przygotowania, ale sumiennie przez sześć tygodni ciężko trenowałem, by być optymalnie przygotowanym. W trakcie walki miałem lekki kryzys w okolicach 7 rundy, ale udało mi się go przezwyciężyć i zdecydowanie wygrać. Sędziowie jednogłośnie wytypowali moje zwycięstwo.
Wygrałeś najważniejszą walkę w dotychczasowej karierze. Co dalej? Co daje Ci zwycięstwo we Włocławku?
Ta wygrana daje mi prawo do walki o tytuł Mistrza Interkontynentalnego. Nie wiadomo jeszcze, kiedy taka walka będzie mogła się odbyć, ale mogę się o ten tytuł bić. Słyszałem, że wcześniej miałbym zaboksować w jakiejś luźniejszej walce, a kiedy wszystko będzie dograne od strony sponsorów, dojść ma do walki o tytuł interkontynentalny.
Czego życzy się bokserowi, czego życzyć Tobie?
Nie wiem, może połamania nosa (śmiech). Aby wszystko dobrze szło w zaplanowanym przez managerów i trenerów kierunku, by dopisało zdrowie i sponsorzy. Sił i chęci nie brakuje powinno być dobrze.
W takim razie tego życzę.
Dziękuję.
***
Hieronim Kozakiewicz, wiceprezes ds. sportowych Polskiego Związku Bokserskiego, szef elbląskiego „Tygrysa”:
Z Patrykiem znamy się od wielu lat. Przyszedł do mnie na treningi praktycznie jako dziecko i zaufał mi. To bardzo duży talent. Jeśli poprawi wytrzymałość, może zajść daleko. On sam musi chcieć, posiąść tę wewnętrzną dyscyplinę do pracy, do treningu. Jeśli tak się stanie, będzie bardzo dobrze. Teraz wie i zdaje sobie sprawę, że bez samokontroli i bez codziennej pracy wyniku nie będzie.
Troszkę szkoda dwóch lat w Hamburgu w moim odczuciu nieco straconych. Gdyby nie to, byłby już gdzie indziej, choćby tam gdzie Pavel Melkomian, którego obijał na sparingach. Paradoksalnie jednak ten pobyt w Niemczech dużo mu dał. Wzmocnił się psychicznie, to była dobra szkoła życia, dobra szkoła boksu pod okiem wybitnych trenerów, z dobrym zapleczem. Wyszedł na tym wzmocniony, bardziej doświadczony, zahartowany. Nie można powiedzieć, że Hamburg do niczego się nie przydał i Patryk marnował tam czas. Na pewno nie.
Co do przyszłości, to perspektywy są dobre. Boksuje w nowej, ambitnej grupie „Arena”. Im jest bardzo ciężko się przebić w obecnej sytuacji, ale oceniłbym tą grupę na mocną czwórkę. Wiadomo, że bez sponsorów, bez telewizji nie ma szans na rozwój. We Włocławku była tylko regionalna TVP z Bydgoszczy, a to zdecydowanie za mało. Patryk ma tylko 23 lata, wiele przed nim. Tylko od niego zależy jak wysoko zajdzie.
Tak. To jak na razie moja najważniejsza walka. Walczyłem z niezłym, doświadczonym, 31-letnim Francuzem. To była moja pierwsza w karierze walka na dystansie 10 rund, wcześniej nawet nie sparowałem tyle. Zawodnik z Francji był bardzo mocny, nie unikał walki, szukał zwarcia. Ja też nie czekałem, wykorzystywałem każdą okazję, każdą lukę w jego gardzie, by zadać cios. Tym bardziej się cieszę ze swojego zwycięstwa odniesionego w trudnym pojedynku.
W jaki sposób przygotowywałeś się do tego pojedynku, skoro wiedziałeś, że będzie on toczony na dystansie, na którym jeszcze nie walczyłeś?
Przygotowywałem się, jak do każdej innej walki, choć tutaj było trochę zamieszania. Najpierw walka miała się odbyć na wiosnę, potem były dwa terminy majowy i czerwcowy. Jeszcze później mowa była o lipcu, aż wreszcie odbyła się 30 września. Troszkę skomplikowało to przygotowania, ale sumiennie przez sześć tygodni ciężko trenowałem, by być optymalnie przygotowanym. W trakcie walki miałem lekki kryzys w okolicach 7 rundy, ale udało mi się go przezwyciężyć i zdecydowanie wygrać. Sędziowie jednogłośnie wytypowali moje zwycięstwo.
Wygrałeś najważniejszą walkę w dotychczasowej karierze. Co dalej? Co daje Ci zwycięstwo we Włocławku?
Ta wygrana daje mi prawo do walki o tytuł Mistrza Interkontynentalnego. Nie wiadomo jeszcze, kiedy taka walka będzie mogła się odbyć, ale mogę się o ten tytuł bić. Słyszałem, że wcześniej miałbym zaboksować w jakiejś luźniejszej walce, a kiedy wszystko będzie dograne od strony sponsorów, dojść ma do walki o tytuł interkontynentalny.
Czego życzy się bokserowi, czego życzyć Tobie?
Nie wiem, może połamania nosa (śmiech). Aby wszystko dobrze szło w zaplanowanym przez managerów i trenerów kierunku, by dopisało zdrowie i sponsorzy. Sił i chęci nie brakuje powinno być dobrze.
W takim razie tego życzę.
Dziękuję.
Hieronim Kozakiewicz, wiceprezes ds. sportowych Polskiego Związku Bokserskiego, szef elbląskiego „Tygrysa”:
Z Patrykiem znamy się od wielu lat. Przyszedł do mnie na treningi praktycznie jako dziecko i zaufał mi. To bardzo duży talent. Jeśli poprawi wytrzymałość, może zajść daleko. On sam musi chcieć, posiąść tę wewnętrzną dyscyplinę do pracy, do treningu. Jeśli tak się stanie, będzie bardzo dobrze. Teraz wie i zdaje sobie sprawę, że bez samokontroli i bez codziennej pracy wyniku nie będzie.
Troszkę szkoda dwóch lat w Hamburgu w moim odczuciu nieco straconych. Gdyby nie to, byłby już gdzie indziej, choćby tam gdzie Pavel Melkomian, którego obijał na sparingach. Paradoksalnie jednak ten pobyt w Niemczech dużo mu dał. Wzmocnił się psychicznie, to była dobra szkoła życia, dobra szkoła boksu pod okiem wybitnych trenerów, z dobrym zapleczem. Wyszedł na tym wzmocniony, bardziej doświadczony, zahartowany. Nie można powiedzieć, że Hamburg do niczego się nie przydał i Patryk marnował tam czas. Na pewno nie.
Co do przyszłości, to perspektywy są dobre. Boksuje w nowej, ambitnej grupie „Arena”. Im jest bardzo ciężko się przebić w obecnej sytuacji, ale oceniłbym tą grupę na mocną czwórkę. Wiadomo, że bez sponsorów, bez telewizji nie ma szans na rozwój. We Włocławku była tylko regionalna TVP z Bydgoszczy, a to zdecydowanie za mało. Patryk ma tylko 23 lata, wiele przed nim. Tylko od niego zależy jak wysoko zajdzie.
BAR