UWAGA!

Janusz Lewandowski: Turnieje finałowe to była codzienność (Śladami historii elbląskiego sportu)

 Elbląg, Janusz Lewandowski, elbląski działacz piłki ręcznej
Janusz Lewandowski, elbląski działacz piłki ręcznej (fot. Anna Dembińska)

- Mieliśmy wtedy bardzo dobry system szkolenia, który zaowocował tym, że w Starcie grały elblążanki, wychowanki Truso. Dziewczyny z Polski były uzupełnieniem, trzon był nasz, elbląski. Udawało się zatrzymać dobre zawodniczki w Elblągu i co roku Start walczył o najwyższe cele - mówi Janusz Lewandowski, elbląski działacz piłki ręcznej. Z wieloletnim prezesem elbląskiego i później Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Ręcznej wspominamy "stare, dobre czasy".

- Jak się zaczęła Pana przygoda ze sportem?

- Patrząc z dzisiejszej perspektywy, to bardzo późno. Na początku lat 60., w drugiej klasie Liceum Ogólnokształcącego w Brodnicy, wpadłem w oko Włodzimierzowi Jakubowskiemu, trenerowi MKS Brodnica. Na międzyszkolnych zawodach pobiegłem 100 metrów w czasie około 12 sekund. Wynik taki sobie, ale na tle startujących wystarczający, żeby trener namówił mnie do regularnego trenowania sprintów. Warunki były bardzo trudne, pamiętam jak biegaliśmy dookoła stołu do tenisa stołowego w klubowej sali konferencyjnej. Kolce mieliśmy jedne na kilku zawodników. Na któryś zawodach miałem biec finał na 100 metrów i... cierpliwie czekałem bo w „naszych“ kolcach koleżanka akurat skakała w dal. Na szczęście zdążyła przed moim startem. Robiłem postępy i już po pierwszej zimie setkę biegałem w 11,5 sek. Mieliśmy dobrą ekipę, która w silnym okręgu bydgoskim, z Zawiszą Bydgoszcz, Budowlanymi Bydgoszcz, Olimpią Grudziądz, zajmowała czołowe lokaty. Życiówkę w ogólniaku na 100 metrów miałem 10,9 sek. Wtedy był taki zwyczaj, że jeden zawodnik startował w kilku konkurencjach.. Kiedyś ktoś wymyślił, abym biegał 200 metrów przez płotki. Wszystko dobrze, tylko ja wcześniej płotka na oczy nie widziałem. Znaleźli jakieś dwa i na nich się uczyłem techniki ich pokonywania.

 

- Potem przyszły studia.

- Już w czwartej klasie ogólniaka zgłaszały się po mnie różne kluby. Ostatecznie wybrałem Olimpię Grudziądz. Studia też, jak na sportowca, wybrałem nietypowe, bo historię w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku. Jak się miało później okazać, nie był to najszczęśliwszy wybór ze względów logistycznych. Trenowałem na obiektach AZS Gdańsk, klubu który zrzeszał sportowców z trójmiejskiego środowiska studenckiego. Kiedy popatrzyłem na wyniki lekkoatletów AZS, to stwierdziłem, że byłbym tam trzecim sprinterem. Ale startować musiałem w barwach Olimpii. I na pierwszy rzut ligi lekkoatletycznej pojechałem w drużynie z Grudziądza.

 

- Ale szybko znalazł się Pan w AZS.

- Podchody do gdańskiego klubu robiłem już, kiedy dostałem się na studia i doszedłem do wniosku, że lepiej startować i trenować w klubie w Gdańsku. Ale Olimpia nie chciała mnie zwolnić. Przed drugim rzutem ligi AZS został bez sprinterów, którzy z różnych przyczyn wypadli ze składu. Trener gdańskiej drużyny postawił mi ultimatum: albo załatwię sobie zwolnienie z Grudziądza, albo mam zakaz trenowania na obiektach AZS. Ubłagałem działaczy Olimpii, żeby podpisali zgodę i w drugim rzucie występowałem już jako zawodnik AZS. To był przeskok do innej rzeczywistości. Pierwszy raz w życiu dostałem własny dres, kolce, koszulkę, sprzęt sportowy... I to właśnie w barwach gdańskiego klubu pierwszy raz przyjechałem do Elbląga. Na stadionie Olimpii, gospodarzem zawodów był elbląski Start, pobiłem mój rekord życiowy na 200 metrów - 22,2 sek. Zapamiętałem bardzo dobrą bieżnię na stadionie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że zwiążę się z tym miastem na całe dorosłe życie. W okresie studiów udało mi się zdobyć tytuł najlepszego zawodnika na mistrzostwach Polski Wyższych Szkół Pedagogicznych w Krakowie w 1965 roku.

 

- To jak Pan trafił do naszego miasta?

- Jednym słowem: żona. A w zasadzie wtedy moja przyszła żona, która także studiowała historię i mieszkała w Elblągu. Kiedy byłem na piątym roku studiów, Marek Kalisz, znana wówczas w Elblągu postać, zaproponował mi pracę w Szkole Podstawowej nr 5. Chciał się przenieść do SP nr 21, a w „piątce“ mu powiedzieli, że go puszczą, jak znajdzie następcę. Pomyślał o mnie. Połączenie studiów w Gdańsku z pracą w Elblągu trochę mnie przerosło. Na szczęście dziekanem historii był prof. Stanisław Gierszewski, autor m. in. monografii Elbląga, który wyraził zgodę na połączenie studiów dziennych z pracą. Od 1 marca 1969 roku zacząłem pracę nauczyciela w SP nr 5. Uczyłem historii i jeśli była taka potrzeba innych przedmiotów, w tym prac ręcznych. Pamiętam taką lekcję prac ręcznych w starszej klasie. Na lekcję uczniowie przychodzili nieprzygotowani. W zasadzie to nie wiadomo było, co mam z nimi robić. „Wiśniewski ma rękawice bokserskie“ - ktoś powiedział. Na środku sali lekcyjnej zrobili ring bokserski! Czasem lądowałem na „dywaniku” u Henryka Stelli, dyrektora szkoły, za to, że zamiast prac ręcznych graliśmy na boisku w piłkę.

 

- Wtedy mogło się wydawać, że przygoda ze sportem się skończyła.

- Rodzina, praca... zakończyłem karierę zawodniczą. Zostałem kibicem. Do hali w parku Modrzewie chodziłem kibicować pięściarzom, do Gdańska jeździłem na żużel i koszykówkę. Ale... sport się o mnie upomniał. Po kilku latach w SP nr 5 pojawiła się szansa na zmianę pracy w II LO. Ostatecznie nic z tego nie wyszło i na rok trafiłem do Liceum Pedagogicznego dla Wychowawczyń Przedszkoli. A potem we wrześniu 1973 r. do Technikum Mechanicznego, gdzie pracowałem do emerytury, do 2002 r. Byłem tam nauczycielem, zastępcą dyrektora, dyrektorem przez siedemnaście lat.

 

- W Technikum Mechanicznym trudno było „uciec od sportu“.

- Sportem w szkole rządziła "trójca górali”: Mieczysław Pleśniak, Stefan Waśko i Jerzy Bieda. Ciągnęło mnie do sportu, więc zacząłem pomagać przy organizacji imprez, opiekowałem się trenującymi sport uczniami. Potem do szkoły przyszli nauczyciele Jan Macioszek i Ludwik Fonferek , którzy byli trenerami piłki ręcznej dziewcząt w MKS Truso. „Mechanik“ to była „męska“ szkoła, zawodniczki wywodziły się głównie z „Ekonomika” i innych szkół ponadpodstawowych. Grały w Truso, a na nasze boiska przychodziły trenować. Od słowa do słowa dogadałem się z Ludwikiem Fonferkiem, że będę u niego kierownikiem drużyny. Odciążę go od spraw niesportowych , aby mógł zająć się głównie trenowaniem. I tak się zaczęła moja przygoda z piłką ręczną.

W 1977 r. zostałem kierownikiem drużyny juniorek młodszych. Jeździliśmy na rozmaite turnieje, a było ich mnóstwo. Jak nie w Elblągu, to w Polsce. Rok później dziewczyny zdobyły czwarte miejsce na Pucharze Miast w Szczecinie. Wówczas nie było jeszcze Ogólnopolskich Olimpiad Młodzieży ani Spartakiad, zwycięzca Pucharu Miast uznawany był za mistrza Polski. Już jako juniorki dwa razy zdobyły wicemistrzostwo Polski - w 1979 r. w Chorzowie i rok później w Elblągu. Z tej drużyny w seniorkach zaistniały Basia Rzepka i Kasia Marchelek - potem grały w Starcie Gdańsk. Pamiętam również z tego zespołu siostry Ewę i Zosię Chmielewskie, Bożenę Perwenis…W Elblągu mieliśmy poważny problem, żeby zatrzymać obiecujące zawodniczki, które kończyły szkołę średnią i chciały iść na studia. U nas uczelni wyższych nie było i część sportowców, nie tylko z piłki ręcznej, na zawsze wyjechało z Elbląga. Przy okazji warto też wspomnieć, że w Technikum Mechanicznym byli też zawodnicy, którzy trenowali wiele innych dyscyplin sportowych.

 

- Po utworzeniu województwa został Pan prezesem Elbląskiego Związku Piłki Ręcznej.

- Tu ciekawostka: pierwszym prezesem EZPR był Zdzisław Olszewski, dyrektor Zakładów Wielkiego Proletariatu. Człowiek, bez którego elbląski sport, a piłka ręczna w szczególności, wyglądałby dużo, dużo gorzej. Zdzisław Olszewski wkrótce został wojewodą elbląskim. Ja dopiero w 1987 roku zostałem prezesem i pełniłem tę funkcję do początków lat dwutysięcznych. Przeskakując trochę w przyszłość: po likwidacji województwa zostałem prezesem Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Ręcznej.

 

- Wróćmy jeszcze na chwilę do turniejów.

- Było tych turniejów krajowych, międzynarodowych bez liku, o wiele więcej niż dziś. Każdy z nich to ogromne emocje. Szczególnie utkwił mi w pamięci powrót z jednego z nich. Zima 1978 r. Wracamy nocą autokarem z turnieju noworocznego w Tarnowie: nasza drużyna dziewcząt i chłopcy Mietka Pleśniaka. W radio podawali wiadomości, że na Wybrzeżu łapie mróz. Na wszelki wypadek kierowca zaopatrzył się we wszystkie możliwe odmrażacze, w jakie mógł. W Tarnowie wsiadaliśmy do autobusu w samych swetrach. W okolicach Warszawy widzimy samochody w rowach. Kierowca się zatrzymał, kazał sprawdzić jak jest ślisko. Co ktoś wyszedł, to leży na ziemi. Jedziemy dalej, tak wolno jak tylko się da. Autobus cały zamarznięty, jak w czołgu widać tylko dwie szpary. Chcieliśmy odwieźć kolegę do Pasłęka, ale ludzie nam powiedzieli, że się zakopiemy. Nad ranem dotarliśmy do Elbląga. Jak w domu zdjąłem kurtkę, to stała sztywna. Takie mam wspomnienia z pierwszej nocy zimy stulecia.

 

- Powstanie województwa zaowocowało sukcesami sportowymi.

- Niezmiernie ważną sprawą byłą budowa hali sportowej przy ul. Kościuszki, co dało impuls do rozwoju sportu. Chłopcy trochę pomagali przy budowie. Elbląg był liczącym się ośrodkiem w młodzieżowej piłce ręcznej. O sukcesach Truso można mówić długo... Wyjście z grupy i awans do ogólnopolskiego turnieju finałowego to była codzienność. Klubowe drużyny zdobywały medale mistrzostw Polski.

Potem, w przypadku Startu i piłki kobiecej, przełożyło się to na sukcesy w seniorkach: awans elbląskiej drużyny do najwyższej klasy rozgrywek, dwa mistrzostwa Startu w 1992 r. i w 1994 r., srebrny i brązowe medale mistrzostw Polski, trzy Puchary Polski. Lata 90. to były złote lata Startu. Do sukcesów należy zaliczyć też awans drużyny Techtrans Darad Ludwika Fonferka do najwyższej klasy rozgrywkowej w męskiej piłce.

Warto też wspomnieć o mistrzostwie Polski juniorów Olimpii Elbląg prowadzonych przez Bernarda Pnocińskiego w 1989 r. Turniej był rozgrywany w Elblągu. Przed zawodami przywieziono trzy komplety medali i kryształowy puchar dla zwycięzcy zapakowany w karton. Wtedy taka była moda, że niemal wszystkie puchary były kryształowe. Zdzisław Dulęba, sekretarz Okręgu, niósł ten puchar do hali przy ul. Kościuszki. Nagle... dno kartonu się otworzyło, puchar wypadł na ziemię i rozbił się w drobny mak. Co robić? Turniej zaraz się zacznie. Pomógł nam Jurek Bieda, który był wówczas kierownikiem Wydziału Kultury i Sportu w Urzędzie Miejskim. Uratował nas i ufundował ogromny puchar.

 

- Pana zdaniem, co było przyczyną sukcesów?

- Przede wszystkim ludzie. Mieczysław Pleśniak wychował grono ludzi, którzy piłce ręcznej poświęcili życie. Jego wychowankami byli zawodnicy trenerzy, działacze: Kazimierz Stankiewicz, Ewa Marciniak, Ryszard Kubik, Władysław Popielarski, Marek Panas, Ludwik Fonferek, Kazimierz Gajdzis, Andrzej Komorowski, Andrzej Rusznicki, Sylwester Skorupa, Sławomir Kuczyński, Bogdan Tuzimek, Marian Siewruk, Zygmunt Narbuntowicz, Andrzej Brzozowski, Piotr Puchalski. Z innych, prócz „Mechanika” szkół wywodzili się: Tomasz Rachoń, Stanisław Mijas, Marek Zabroń, Włodzimierz Gadomski, Aleksander Stankiewicz. I nie można zapomnieć o naszych sędziach: Ireneusz Cieśliński i Zbigniew Tupaj sędziowali mecze na najwyższym szczeblu rozgrywek, oprócz nich Janusz Serwadczak, Aleksander Stogowski, Mariusz Iwankowski, Dariusz Wedeł, Jan Markiewicz sędziowali na różnych szczeblach rozgrywek.

Na młodzież działały nazwiska elblążan, którzy zaistnieli na krajowych i międzynarodowych parkietach. Z Elbląga wywodzili się reprezentanci Polski: wspomnijmy chociaż o Władysławie Popielarskim, Marku Panasie, Zbigniewie Plechociu, zawodniczkach Zofii Pniak, Wiolecie Lubereckiej, Izabeli Czapko.

Wzorcem dla mnie i wielu zawodników może być bramkarz Zenon Korzeniowski, który poza okresem służby wojskowej grał w Elblągu, chociaż mógł być zawodnikiem czołowych klubów.

Długo tak mogę wymieniać, pewnie wiele osób pominę, za co przepraszam, ale pamięć jest zawodna i rozmiary wywiadu są ograniczone.

  Elbląg, Aleksandra Kownacka, jedna z zawodniczek Startu
Aleksandra Kownacka, jedna z zawodniczek Startu (fot. A. Minkiewicz, Sport w Elblągu...)

 

- Z drugiej strony magnesem były też sukcesy elbląskich drużyn.

- Mieliśmy wtedy bardzo dobry system szkolenia, który zaowocował tym, że w Starcie grały elblążanki, wychowanki Truso. Dziewczyny z Polski były uzupełnieniem. Trzon był nasz, elbląski. Udawało się zatrzymać dobre zawodniczki w Elblągu i co roku Start walczył o najwyższe cele. Pomogło też uruchomienie kierunku wychowania fizycznego w Studium Nauczycielskim, mieliśmy wtedy argumenty, żeby nasze zawodniczki zostały w mieście. Do tego wybitni trenerzy: Andrzej Drużkowski i Jerzy Ciepliński, w przypadku drużyn młodzieżowych: Ludwik Fonferek, Jerzy Ringwelski, Ryszard Kubik, Jan Macioszek, Andrzej Rusznicki, Bogdan Tuzimek, Zygmunt Narbuntowicz - wymieniając tylko niektórych. Tak naprawdę na sukces Andrzeja Drużkowskiego pracowali wszyscy - zaczynając od nauczycieli wychowania fizycznego w szkołach podstawowych. Bo to tam była pierwsza selekcja. A potem rokujące dziewczyny wpadały w tryby szkolenia w Truso, najlepsze miały otwartą drogę do Startu.

Nie można też zapomnieć o wsparciu zakładów pracy. Gdyby Zdzisław Olszewski nie postawił hali przy ul. Kościuszki, to sport w Elblągu, i nie mówię tu tylko o piłce ręcznej, wyglądałby dużo gorzej. W Zakładach Wielkiego Proletariatu zatrudnieni byli piłkarze ręczni Olimpii. PSS Społem opiekowała się drużynami Startu, wielololetni prezes Społem Stanisław Haliniak był przez długie lata prezesem tego klubu. Przedsiębiorstw wspierających piłkę ręczną było mnóstwo, na szczęście także po przemianach w 1989 r.

Nie ma co ukrywać, że elbląski browar był jednym z ojców sukcesu Startu w latach 90. Jest to zasługą dyrektorów: Czesława Dębskiego, Romana Korzeniowskiego oraz Zbigniewa Appy. W późniejszym okresie inne zakłady Techtrans (p. Ireneusz Ziemiński), Darad (p. Edward Piekarz), Meble Wójcik wspierały męską piłkę ręczną. Trzeba tych sponsorów doceniać. No i trzeba docenić miasto, które w czasach przemian przejęło na swoje utrzymanie obiekty sportowe. Dużym wsparciem jest fakt, że kluby nie muszą płacić za użyczenie obiektów sportowych.

 

- Wspomnijmy jeszcze o zmaganiach Startu w europejskich pucharach.

- Miałem okazję towarzyszyć naszym zawodniczkom w niektórych wyjazdach pucharowych. Pamiętam mecz w Szwajcarii ze St. Gallen. Szwajcarki w Elblągu przegrały wysoko. U siebie zdołały odrobić straty. Ostatnia akcja meczu. Rzut wolny na naszą bramkę. Trafią - one awansują. Nie trafią - my awansujemy. Rzut... piłka w bramce. Szwajcarki skaczą do góry z radości, nasze smutne. Nagle robi się rwetes i... nasze skaczą z radości, Szwajcarki płaczą. Sędziowie, jeżeli mnie pamięć nie myli z Hiszpanii, nie uznali gola, bo zawodniczka w chwili strzału oderwała nogi od podłoża. Sędziowie... że się dopatrzyli takiego szczegółu? Nikt oprócz nich chyba wtedy na nogi tej Szwajcarki nie patrzył. Kierownik zespołu Janusz Serwadczak prawie zemdlał z wrażenia. Takie to były emocje!

W meczu w Walencji w drużynie gospodarzy grała Rosjanka, nie można było jej zablokować, dzięki niej Hiszpanki wygrała mecz. W Splicie z kolei trafiliśmy do kompletnie pustego hotelu. Ogromny budynek i my tam sami. Przedostatnia noc, coś się dzieje. Jakiś hałas, jeżdżą samochody. Rano w stołówce wszystkie miejsca zajęte. Nie wiadomo skąd się tyle ludzi wzięło. Okazało się, że papież Jan Paweł II przylatuje do Chorwacji. Stąd tyle ludzi. Widzieliśmy, jak robotnicy ze względów bezpieczeństwa spawali studzienki kanalizacyjne.

 

- Przejdźmy teraz do ciekawej walki o Wojewódzki Związek Piłki Ręcznej po likwidacji województwa elbląskiego.

- Województwo zniknęło w 1999 r., ale Elbląski Związek Piłki Ręcznej funkcjonował dwa lata dłużej. Ale w końcu musieliśmy stworzyć jeden związek wojewódzki. Generalnie zasadą było, że siedzibą wojewódzkiego związku była stolica województwa. Ale elbląskie środowisko piłki ręcznej nie było chętne oddać związek Olsztynowi. Rozpoczęła się walka o siedzibę. Pod naciskiem kolegów zdecydowałem się wystartować na prezesa Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Ręcznej. Wiodącą rolę w mobilizacji środowiska w tej walce odegrał Ireneusz Cieśliński. Załatwiał to wszystko ze strony prawnej, zorganizował autobus, żeby działacze mieli jak dojechać do Olsztyna.

W tym miejscu warto wspomnieć o takich ludziach jak Zdzisław Dulęba, Piotr Sadowski, Krzysztof Święcicki, Katarzyna Szklarczuk, Ireneusz Ziemiński, Dariusz Wedeł, Maciej Serafin, Ryszard Biskup, Andrzej Rusznicki, Ireneusz Cieśliński, Zbigniew Tupaj, którzy z ramienia Elbląga przygotowywali powstanie Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Ręcznej. Pojechaliśmy do Olsztyna przygotowani, zawarliśmy koalicję ze „ścianą wschodnią“ województwa i... wygraliśmy. Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Ręcznej, Związek Pięcioboju Nowoczesnego oraz Łyżwiarstwa Szybkiego to były jedyne wojewódzkie związki, które nie miały siedziby w Olsztynie. Obroniliśmy nasz związek, siedziba była w hali przy ul. Kościuszki. Ja zostałem prezesem, Zdzisław Dulęba sekretarzem. I tę funkcję pełniłem do 2014 r., kiedy stwierdziłem, że czas na młodych.

 

- Olsztyńskie środowisko sportowe „nie do końca pogodziło się“ z takim wynikiem. Tak to delikatnie nazwijmy.

- Przede wszystkim zmieniło się finansowanie. W województwie elbląskim, w związku z likwidacją Federacji Sportu, Okręg był finansowany przez Wydział Kultury i Sportu Urzędu Wojewódzkiego, z którego co miesiąc spływało 1/12 rocznego budżetu. Wiedzieliśmy, na czym stoimy i na co możemy sobie pozwolić. Warmińsko-Mazurska Federacja Sportu dawała pieniądze na konkretne zadania, trzeba było się czasami nagimnastykować, żeby zapewnić finansowanie. Mieliśmy też kilkanaście kontroli, które „szukały dziury w całym“. I w końcu znaleźli: część klubów przez pomyłkę wzięło fakturę na związek sportowy, a nie na Wojewódzką Federację Sportu. Ukarali nas dwuletnim brakiem dotacji.

 

- Jak przetrwaliście?

- Na szczęście Związek Piłki Ręcznej w Polsce zlecił nam organizację rozgrywek jednej z grup II ligi. Mieliśmy więc pieniądze za transfery, z wpisowego, z kar itp. Przetrwaliśmy, choć łatwo nie było. Potem stosunki z olsztyńską federacją się unormowały, duża w tym zasługa Janusza Serwadczaka, dało się współpracować. Elbląg miał sukcesy w młodzieżowej piłce i za tym szły pieniądze.

Niestety, kilka lat po moim odejściu w 2014 r. siedziba Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Ręcznej z różnych przyczyn została przeniesiona do Olsztyna.

 

- Był Pan także członkiem zarządu Związku Piłki Ręcznej w Polsce.

- Za kadencji prezesa Janusza Czerwińskiego. prezesi związków wojewódzkich „z automatu“ wchodzili w skład Zarządu ZPRP. To były bardzo ciężkie lata, głównie pod względem finansowym. Zrobiło się zamknięte koło: nie ma pieniędzy, to nie ma sukcesów, a jak nie ma sukcesów, to nie ma pieniędzy. Dopiero za kadencji prezesa Andrzeja Kraśnickiego ten zaklęty krąg został przerwany.

Spotkał mnie w tym czasie zaszczyt bycia szefem ekipy na wyjazd reprezentacji kobiet na mecze towarzyskie z Danią

 

- Warto też wspomnieć o działaczach Okręgu ZPRP z którymi miał Pan okazję współpracować?

- Wszystkich pewnie nie wymienię, pamięć ludzka jest zawodna. Od razu więc chciałem z góry przeprosić tych, których nie wymienię. Główni działacze: Zdzisław Dulęba – wieloletni sekretarz Okręgu człowiek, który dbał o to, aby w dokumentacji wszystko się zgadzało. Janusz Serwadczak - znał chyba wszystkich i te znajomości wykorzystywał do lobbowania na rzecz sportu dziewcząt. Jerzy Ringwelski - jeden z najlepszych trenerów młodzieżowych dziewcząt w piłce ręcznej. Irek Cieśliński - wieloletni przewodniczący komisji sędziowskiej. Zbyszek Tupaj - również sędzia. Andrzej Rusznicki - prowadził rozgrywki w Okręgu, stronę internetową. W końcowym okresie mojej działalności pracowałem też z Krzysztofem Święcickim i Andrzejem Bugajnym, kierownikiem hali sportowej przy al. Grunwaldzkiej.

Serdecznie dziękuję za wieloletnią współpracę wszystkim, z którymi miałem zaszczyt działać na rzecz piłki ręcznej w Elblągu i życzę tej dyscyplinie i ludziom z nią związanym wielu sukcesów.

 

- Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama