- Na dworcu w Elblągu byłem o 7.45. Lekcje zaczynały się o 8. I codziennie rano biegiem na Agrykolę. Średni czas: 12 minut, za trzy ósma witał mnie dyrektor słowami: >>Kolega jeszcze nie w dresie?<< - tak Stanisław Pernal wspomina swoje pierwsze dni jako nauczyciel w Szkole Podstawowej nr 3. Z trenerem lekkiej atletyki wspominamy jego pracę w szkole, klubach i Międzyszkolnym Ośrodku Sportowym.
- Jak się zaczęła Pana przygoda ze sportem?
- Tak na bardziej poważnie to w liceum w Sztumie. Nauczycielem wychowania fizycznego był tam Bogdan Dudulewicz, fanatyk lekkiej atletyki jednym słowem. Na początku XXI w. prowadził kadrę narodową seniorów w sprincie. Ale wówczas w latach 60 – tych zaczynał dopiero swoją karierę trenerską. To był człowiek, który zaczął poważną lekką atletykę w Sztumie. Za szkolnych czasów byłem czołowym juniorem w Polsce w sprincie, trzy razy byłem w finale mistrzostw Polski. Za namową Bogdana Dudulewicza poszedłem na studia do Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego w Gdańsku [dziś Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu – przyp. SM]. I tak się zaczęło...
- Po studiach trafił Pan do Elbląga.
- Namówił mnie Władysław Zatówka. Po studiach miałem już załatwioną pracę w szkole w Ryjewie. Władek jednak namawiał i ostatecznie w 1970 r. rozpocząłem pracę nauczyciela wychowania fizycznego w szkole podstawowej nr 3. To jeszcze wtedy nie była szkoła sportowa, stworzono jednak klasy z rozszerzonym wychowaniem fizycznym. Zaczęliśmy trenować i w 1975 r. „moje” dziewczyny z siódmej klasy wygrały złoto na mistrzostwach Polski w czwórboju lekkoatletycznym. W dal te zawodniczki skakały ponad 5 metrów, wygraliśmy wtedy zdecydowanie. To był pierwszy sukces sportowy w nowym województwie elbląskim. W nagrodę pojechaliśmy na zawody na Węgry do Dunaujvaros, tam zajęliśmy trzecie miejsce. W tym samym czasie Andrzej Drużkowski poprowadził swoje dziewczyny do złota w piłce ręcznej. Mieliśmy w związku z tym kilkadziesiąt wizyt u ówczesnych oficjeli. Ale te nasze sukcesy przyczyniły się do utworzenie w „trójce” szkoły sportowej.
- Początki w Elblągu łatwe nie były.
- Szczerze mówiąc, kiedy pierwszy raz wysiadłem z pociągu na elbląskim dworcu to się trochę wystraszyłem. Plac Dworcowy wysypany był żużlem, robił przygnębiające wrażenie. Miasto kończyło się na wysokości placu Jagiellończyka. Dalej były pola pszenicy i krowy na pastwiskach. Znaleźć jakiś pokój do wynajęcia graniczyło z cudem. Przez pierwszy miesiąc dojeżdżałem ze Sztumu. Na dworcu w Elblągu byłem o 7.45. Lekcje zaczynały się o 8. I codziennie rano biegiem na Agrykolę. Średni czas: 12 minut, za trzy ósma witał mnie dyrektor słowami: >>Kolega jeszcze nie w dresie?<<. Potem wynajęliśmy z Władkiem pokój na poddaszu. Był tak mały, że po rozłożeniu tapczanu nie można było z niego wyjść. Pionierskie czasy.
- „Trójka” szkołą sportową została w 1976 r.
- W ciągu dwóch – trzech lat udało się nam wyciągnąć szkołę na bardzo wysoki poziom. Kilka lat z rzędu mieliśmy podium w sztafetach na mistrzostwach Polski, były sukcesy w czwórboju. Mieliśmy doskonałą paczkę trenerów w szkole: Czesław Nagy, Janusz Nowak, Antoni Szaduro, który został wicedyrektorem szkoły no i ja. Co ciekawe, większe sukcesy odnosiły dziewczyny, chłopcy też odnosili sukcesy, ale nie tak duże jak ich koleżanki. Udało się stworzyć sekcje lekkoatletyczne dla juniorów w elbląskich klubach. Ja trafiłem do Startu.
- Dla tych, którzy już nie pamiętają: kiedyś w Starcie była sekcja lekkiej atletyki.
- Warto wspomnieć choćby rok 1982. Na Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży Renata Katewicz zdobyła złoto w rzucie dyskiem i pchnięciu kulą, Jacek Licznerski na 100 i 200 metrów, Aleksandra Zimnoch była trzecia w skoku wzwyż. Drużynowo Start był czwarty. Renata Katewicz była też powołana na międzypaństwowy mecz z Republiką Federalną Niemiec w Getyndze oraz na trójmecz lekkoatletyczny Polska – Włochy – Czechosłowacja. I w obu tych meczach wygrała rzut dyskiem. Mirosław Puta w tym samym roku zdobył brązowy medal na mistrzostwach Polski Juniorów w rzucie dyskiem. A to tylko jeden rok. W latach 80. byliśmy jednym z najlepszych klubów w Polsce, na poziomie 10 – 15 miejsca w kraju. Ze Startu wyszli przecież olimpijczycy: Renata Katewicz uczestniczka igrzysk w Seulu w 1988 r. i Atlancie w 1996 r. srebrny medalista z Moskwy 1980 r. i czwarty w Montrealu cztery lata wcześniej w sztafecie 4x 100m Zenon Licznerski
- Problemem Elbląga było utrzymanie zawodników w mieście.
- Zawodniczki kończyły wiek juniorski i... wyjeżdżały w Polskę. Nie dotyczyło to tylko zresztą lekkoatletów, ale także sportowców z innych dyscyplin. Sam jestem ciekawy jak potoczą się losy Kacpra Lewalskiego, który obecnie trenuje u Czesława Nagy w Truso. Skończy szkołę i... pewnie zobaczymy go w barwach innego klubu. Łyżwiarze z Orła przenieśli się do Gdańska W „moich” czasach było podobnie. Weźmy przykład choćby wspomnianej Renaty Katewicz, która po Starcie reprezentowała barwy Startu Łódź i innych klubów. Dwukrotnie startowała na igrzyskach olimpijskich w Seulu i Atlancie, zdobyła złoto na Uniwersjadzie, długo by można tak wymieniać. A to wszystko nie jako zawodniczka elbląskiego klubu. Jeżdżę jako kibic po zawodach lekkoatletycznych seniorów. Jeżeli startują elblążanie, to w barwach innych klubów. Często nikt nie wie, że ten zawodnik wywodzi się z naszego miasta.
- I tym sposobem zbliżamy się do największej bolączki elbląskiej lekkiej atletyki, czyli stadionu, a raczej jego braku.
- Można się oczywiście zastanawiać, dlaczego lekkoatletyczny stadion jest w Pasłęku, dlaczego czterotorowa bieżnia jest w Starym Polu, dlaczego porządny obiekt jest w Malborku. A w stutysięcznym Elblągu nie ma. Obiekt w byłym już „miasteczku szkolnym” przy ul. Saperów powstał jako obiekt treningowy. O tartanie i pełnowymiarowym stadionie obietnice słyszę od lat 80. ubiegłego wieku. I nic z tego nie wynika. Stadion pomógłby w rozwoju elbląskiego sportu, tylko potrzeba decyzji.
- W 1993 r. został Pan dyrektorem Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego.
- Skończyłem wtedy pracę trenera w Starcie. Wygrałem konkurs i dyrektorowałem w MOS. Udało się nam wtedy również stworzyć całkiem niezła grupę sportowców. MOS jest jednostką oświatową, która prowadzi coś w rodzaju dawnych SKS-ów dla uzdolnionych sportowo uczniów. W latach 90. elbląski MOS wraz z Truso to była bardzo mocna struktura. Odnosiliśmy sukcesy na mistrzostwach Polski w piłce ręcznej, koszykówce, siatkówce, lekkiej atletyce, triathlonie. Przez kilka lat byliśmy w krajowej czołówce jeśli chodzi o sport młodzieżowy i dziecięcy. Bardzo duże osiągnięcie, jeżeli weźmiemy pod uwagę wielkość klubu.