UWAGA!

Bierzcie przykład z Ultra Wysoczyzny (okiem naczelnego)

 Elbląg, Bierzcie przykład z Ultra Wysoczyzny  (okiem naczelnego)
(fot. Michał Skroboszewski)

Takie wydarzenia jak Ultra Wysoczyzna mają o wiele większy promocyjny wymiar dla Elbląga i regionu niż spoty reklamowe, billboardy czy tysiące drukowanych folderów. W jeden weekend przyjechało tu kilkuset miłośników ultra biegów z różnych stron kraju, często z rodzinami, którzy realizują swoje pasje, chcą za to płacić i wyjeżdżają zachwyceni, opowiadając o tym wokół. I o to chodzi!

Tolkmicko, niedziela, godz. 8. Właśnie przyjechałem z Elbląga jednym z autobusów podstawionymi przez organizatora Ultra Wysoczyzny. Z powrotem wracam już o własnych siłach, przede mną, jak i około dwustoma innymi uczestnikami, dystans 52 km. Do startu jeszcze godzina, jest więc czas na rozgrzewkę, szybką przekąskę, ogrzanie się przed startem w gościnnych progach tolkmickiego ratusza.

Na trasę ruszam punktualnie. Zdaję sobie sprawę, że to spore wyzwanie, nigdy wcześniej nie biegłem tak długiego dystansu, mimo zaliczonych prawie 20 maratonów. Mapa pokazuje liczne podbiegi i zbiegi, przewyższenie sięgają łącznie 1100 metrów. Tyle teoria, w praktyce okazuje się, że jest jeszcze trudniej.

Do Kadyn, a to dopiero 15. km, docieram w świetnym humorze. Na miejscu niedaleko dębu Bażyńskiego czeka pierwszy „paśnik”, czyli punkt odżywczy. Serca biegaczy kradną pierogi, przygotowane przez panie z miejscowego koła gospodyń wiejskich i śpiew zespołu wokalnego Sasanki.

Po drodze mijam ludzi z różnych stron kraju. Są zachwyceni trasą i jej oznakowaniem, atmosferą, organizacją, a przede wszystkimi widokami. Dla Małgorzaty z Golubia-Dobrzynia start to sposób na odstresowanie się, jest tu pierwszy raz. Dla Piotra z Gdańska to okazja do zwiedzania nowych dla niego miejsc. Dziwi się, że tu są takie góry. Podobnie jak Ania z Rogoźna pod Poznaniem. - Gdybym nie wiedziała, że to Elbląg, to pomyślałabym, że jestem w górach – mówi.

Roman z Górnego Śląska twierdzi, że wybrał Ultra Wysoczyznę przypadkowo. - Szukałem w internecie, przez przypadek wpadła mi w oczy ta impreza. Zawsze to coś nowego – mówi.

- Aż dziwne, że nikt wcześniej takiej imprezy nie zorganizował. Macie tu wszystko! – mówi kolejna z napotkanych uczestniczek z Bytowa.

Mi w pamięć zapada przede wszystkim Biała Leśniczówka, a także ogromne gospodarstwo tuż na początku Kadyn czy widok na budowaną sztuczną wyspę na Zalewie Wiślanym, podziwianą ze wzgórza za lasem między Kadynami a Suchaczem, gdzie każdy się zatrzymuje, by zrobić pamiątkową fotkę. Wstyd się przyznać, ale w niektórych miejscach na trasie jestem po raz pierwszy. Nogi też to czują. Tyle stromych podbiegów i zbiegów, szczególnie między Kadynami a Łęczem, nigdy wcześniej nie zaliczyłem. Niektóre trzeba pokonać w dużym skłonie, a rzeczkę na całej trasie przeskakuję po kamieniach co najmniej kilkanaście razy.

W Próchniku, to już 28 km, czeka prysznic wprost z butelki (dzięki Mikołaj!), a kilkaset metrów dalej – drugi „paśnik”. Czego tam nie ma! Tortille, chleb z pasztetem, dżemem, banany, słodycze, zupa pomidorowa i wiele innych przysmaków. Dla smakoszy nawet nalewka, o wodzie, izotonikach i coli nie wspominając. Wolontariusze są najlepszą reklamą tego biegu i regionu. Uśmiechnięci, pomocni, chętni do pogadania i żartów. A w każdym miejscu, gdzie trasa przecina publiczne drogi, czekają na nas strażacy-ochotnicy, którzy wstrzymują ruch, kierując nas w odpowiednią stronę.

W „paśniku” w Krasnym Lesie rozkoszuję się galaretką z zatopionymi w niej owocami. Smakuje wybornie, a to już 38 km. Dalej wpadam na trasę już doskonale mi znaną. Przecinam ścieżkę rowerową, polnymi i leśnymi ścieżkami docieram do zbiornika Goplanica, potem ulicą Jagodową do Dąbrowy i Bażantarni. Ostatni „paśnik”. Słychać już spikera zawodów, ale to jeszcze nie koniec, najpierw trzeba pokonać kilkadziesiąt zakrętów i górek, w tym słynny Belweder i serpentyną przy wiacie Ania rozpocząć finisz. Po drodze mijam biegaczkę z Ukrainy, która dystans pokonuje z narodową flagą swego kraju.

Na metę wpadam po niecałych 6 godzinach od startu. Zmęczony, ale z „bananem” na twarzy. Od nikogo ze startujących, kogo spotkałem na mecie, nie słyszę żadnych narzekań. - Fajny ten Elbląg – mówią.

Oczywiście nie będzie brakować malkontentów, twierdzących, że na imprezie dorabia się prywatna firma, która pobiera horrendalne ich zdaniem wpisowe, dając w pakiecie symboliczny medal. Ale takie wydarzenia jak Ultra Wysoczyzna mają o wiele większy promocyjny wymiar dla Elbląga i regionu niż spoty reklamowe, billboardy czy tysiące drukowanych folderów. W jeden weekend przyjechało tu kilkuset miłośników ultra biegów, często z rodzinami, którzy realizują swoje pasje, chcą za to płacić i wyjeżdżają zachwyceni, opowiadając o tym wokół. I o to chodzi! Dlatego wielkie brawa dla organizatorów pierwszej edycji Ultra Wysoczyzny, ustawiliście bardzo wysoko poprzeczkę innym i sobie samym.


Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Ultrawysoczyzna ma być może nawet tam i swoje plusy. Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów!
  • pogoda super, atmosfera super. udało się dokonczyć :)
  • Trudna trasa, ale warto było, wieczorem nogi w miednicę, ufffff :)
  • impreza mega!! dawno nie działo się tak w Elblągu! :) :)
  • Wspaniała organizacja, oraz promocja miasta i regionu. Mam nadzieję, że ta impreza na stałe wkomponuje się na stałe w wydarzenia naszego regionu.
  • @Yyhh - czyli nie masz nic ciekawego do powiedzenia, ble, ble ble
  • no znalazłem jeden minus, w Bażantarni na trasie jeden wiatrołom
  • Oczywiście ze przez imprezy o charakterze ponadregionalnym jest najlepsza reklama miasta i regionu. Tylko, żeby nie popadać w samozachwyt współorganizatorzy czyli miasto, gminy powinny wywierać nacisk na nadleśnictwa w sprawie dewastacji lasów a w szczególności tras pieszo-rowerowych. Tak zmasakrowanych dróg przez ciężki sprzęt w lesie nie było chyba nigdy. Może się okazać, że kolejna impreza tego typu już nie przyciągnie tylu chętnych jak i komentarze będą nie przychylne, że tu się złe biega itp. Przykładem mogą byc już dwa mecze w 2 lidze gdzie na konferencjach prasowych pada sformułowanie z ust trenerów przyjezdnych, że w Elblagu jest najgorsze boisko do gry w 2 lidze. Dbajmy i inwestujmy w infrastrukturę bo tylko w ten sposób jest dobra reklama.
  • gdyby ta impezanazywała się Ultra Giga Mega Wysoczyzna to faktycznie miasto zaczęłoby się ultra mega giga rozwijać, a tak to rozwijać się będzie tylko ultra, szkoda
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    2
    10
    Yjmvr(2022-04-25)
  • Oj nie chciałbyś znać tych minusów hehe, ale fakt plusów było wincyj
  • To jak to wkoncu jest? Zależy wam na utrzymaniu walorów krajobrazowych bażantarni a z drugiej strony chcecie budować obwodnicę wschodnią która idzie przez trasę tego biegu? Czy towarzysze z UM nadal upierają się że obwodnica wschodnia nie niszczy bażantarni?
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    10
    5
    harleyempolesie(2022-04-25)
  • Nie rozumiem narzekania na wysokość wpisowego. Było porównywalne z innymi imprezami podobnego pokroju w kraju. I nie rozumiem też zarzutu, że prywatna firma zarabia. Ma dokładać? Brałem udział w kilkunastu imprezach biegowych, głównie w górach i oceniam, że organizacja wczorajszego wydarzenia była naprawdę na wysokim poziomie. A komentującemu prześmiewczo nazwę Ultrawysoczyzna pragnę wyjaśnić, że przedrostek "ultra" wiąże się z długością tras, które są dłuższe od maratonu, czyli są ultramaratonami.
Reklama