
Negocjacje między Energą Kogeneracja (EKO) a Elbląskim Przedsiębiorstwem Energetyki Cieplnej (EPEC) trwają od lat. Stawką są ciepłe kaloryfery dla elblążan. Po ośmiu latach rozmów nadal nie wiemy nie tylko, ile będzie kosztowało nas ciepło w najbliższym sezonie grzewczym, ale kto będzie je produkował – pisze Piotr Opaczewski, radny klubu PiS w Radzie Miejskiej w Elblągu.
Prezydent Witold Wróblewski twierdzi, że radni klubu PiS straszą elblążan zimnymi kaloryferami. Podczas jednej z sesji wiceprezydent Janusz Nowak powiedział nawet, żebyśmy „nie straszyli dzieci mikołajami”. Jak zatem odnieść się do komunikatu EPEC-u z 9 stycznia, w którym spółka informuje: „Pragniemy zapewnić, że wszelkie dalsze działania Spółki będą miały na celu zadbanie o interes mieszkańców Elbląga oraz nastawione będą na zagwarantowanie pełnego bezpieczeństwa energetycznego dla odbiorców ciepła, a tym samym będziemy robić wszystko, aby dostawy ciepła w najbliższym sezonie grzewczym nie były zagrożone". Zagrożenie to w końcu istnieje czy nie?
Do tanga trzeba dwojga
W lutym 2013 roku EKO w piśmie do EPEC informowała o konieczności modernizacji kotłów węglowych, zagrożeniu ubytku mocy cieplnej w elbląskim systemie oraz potrzebie podpisania wieloletniej umowy na dostawy ciepła. Z treści pisma dowiadujemy się również, że rozmowy trwają od lutego 2012 roku (w tym roku minie już osiem lat!) oraz że pod koniec 2012 roku strony wypracowały odpowiednie brzmienie umowy, ale EPEC w styczniu postawił dodatkowe warunki. EKO już wtedy informowała że nie ma obowiązku planowania i organizacji zaopatrzenia Elbląga w ciepło. Takie stanowisko spółka prezentuje także dzisiaj.
Z kolei miasto jeszcze w 2015 roku opracowało aktualizację do Planu zaopatrzenia Miasta w ciepło, w którym wskazano trzy alternatywne drogi rozwoju systemu ciepłowniczego: budowę nowego źródła przez EPEC, ogłoszenie przetargu na dostawcę ciepła celem pozyskania zewnętrznego inwestora lub budowę przez EKO bloku gazowego przy jednoczesnej rozbudowie ciepłowni przy ul. Dojazdowej (EKO stwierdziła jednocześnie, że ten wariant mógłby być ewentualnie realizowany w przypadku wystąpienia opłacalności tego przedsięwzięcia).
W 2016 roku ówczesny prezes EPEC Łukasz Piśkiewicz poinformował, że spółka rozpoczęła prace nad tworzeniem koncepcji budowy nowego źródła ciepła dla Elbląga. We wrześniu 2018 roku (w trakcie kampanii wyborczej) firma wynajęta przez EPEC stwierdziła, że najlepszym wyjściem dla miasta jest budowa własnego źródła ciepła. Inwestycja miała kosztować około 400 mln złotych i przynieść obniżenie cen o około 20 procent. Budowa miała trwać około ośmiu lat, ale w opracowaniu nie było mowy o tym, skąd wziąć na nią środki. Przez kolejny rok EPEC z EKO wymieniały się pismami i rozmawiały za pośrednictwem mediów.
W listopadzie ubiegłego roku prezydent Wróblewski zwołał nadzwyczajną sesję, podczas której zarówno EPEC, jak i EKO, miały przedstawić swoje wizje docelowego modelu zaopatrzenia miasta w ciepło. Wydawało się, że strony się porozumieją i umowa zostanie wkrótce podpisana. Symboliczny był jednak fakt, że obie spółki miały przedstawić swoje własne modele, a nie jeden wspólny. Do porozumienia znów nie doszło i sesja się nie odbyła.
Ciepło, cieplej...coraz chłodniej
Dziś możemy śmiało mówić już o „kryzysie ciepłowniczym”. Zapewne żadna ze stron nie jest tu bez winy, jednak to nam jako miastu powinno bardziej zależeć na porozumieniu. Za zaopatrzenie mieszkańców w ciepło odpowiedzialne są w końcu władze Elbląga. Od 2012 roku EKO chce jednego – podpisania długoletniej umowy, aby mieć podstawę do zainwestowania naprawdę dużych pieniędzy. Takie stanowisko spółka przedstawiała osiem lat temu, takie samo zajmuje też dzisiaj. Bez umowy inwestycja byłaby nieracjonalna. Owszem, EKO jest monopolistą dla miasta, ale pamiętajmy, że miasto jest także monopolistą dla EKO. Jesteśmy praktycznie jedynym odbiorcą wyprodukowanego ciepła.
Po przeciwnej stronie stołu EKO miała partnera, który chyba nie do końca wiedział, czego chce. Przedstawiciele miasta przez lata prowadzili negocjacje w sprawie podpisania umowy, a jednocześnie zapowiadali budowę swojego źródła ciepła. Ostatecznie wygląda na to, że Energa (właściciel EKO) straciła cierpliwość. Ogłosiła zamiar sprzedaży elbląskiej spółki oraz wypowiedziała dotychczasową umowę EPEC-owi. Prezydent w odpowiedzi stwierdził, że EKO nie miała do tego prawa oraz ponownie ogłosił zamiar budowy swojego źródła ciepła.
W spór ostatecznie włączył się Urząd Regulacji Energetyki i podjął się roli mediatora. Kilka dni temu w siedzibie URE w Gdańsku ponownie spotkali się przedstawiciele Elbląga oraz EKO i ponownie nie doszli do porozumienia. Miasto reprezentował wiceprezydent Nowak, który poinformował uczestników, że nie ma już upoważnienia prezydenta do prowadzenia rozmów. Po co zatem pojechał? Dlaczego nie pojawiła się tam osoba z upoważnieniem? Ze strony miasta to bardzo nieprofesjonalne podejście.
Dziś mamy mnóstwo pytań i żadnych odpowiedzi - kto sfinansuje ewentualną budowę źródła ciepła dla miasta, kiedy inwestycja się rozpocznie, kiedy zakończy oraz - pytanie najważniejsze – kto dostarczy ciepło mieszkańcom najbliższej zimy? Czekamy na odpowiedzi.