
Jakiś czas temu w lokalnych mediach zostały opublikowane wyniki ogólnopolskich badań ankietowych wykonywanych na potrzeby opracowania znanej już elblążanom strategii promocji Elbląga, z których wynikało, że Polakom „Elbląg kojarzy się z niczym”. Można się zawsze pocieszać, że lepsze to niż miałby się kojarzyć z czymś negatywnym, ale chyba nie na tym nam zależy...
Z czym się Elbląg kojarzy jego mieszkańcom, co go wyróżnia na tle innych miast, z czego możemy być dumni? Odpowiedzi na to pytanie pewnie jest co najmniej tyle, co elblążan. Ja mogę odpowiedzieć tylko za siebie. W moim subiektywnym odbiorze Elbląg to przede wszystkim miasto rodzinne, moja mała ojczyzna, miasto dość ładne, w miarę czyste i pełne zieleni, położone w pięknym rejonie Polski. Mam jednocześnie bolesną świadomość, podobnie jak spora część elblążan, czego w naszym mieście brak. Są oczywiście rzeczy, które są dla Elbląga charakterystyczne, lecz niedocenione, niedoinwestowane, zaniedbane lub lekceważone.
Przykładowo...
Mamy w Elblągu, jedną z najstarszych w Polsce sieć tramwajów elektrycznych. W jaki jest stanie? Delikatnie mówiąc, wyraźnie wskazującym na podeszły wiek sieci, a niektóre tramwaje są tak stare, że dosłownie „palą się ze wstydu”.
Mamy w Elblągu ładne parki na czele z przepiękną Bażantarnią. Z jednej strony następuje powolna rewitalizacja parków, z drugie planuje się „obwodnicę wschodnią” mającą przebiegać przez Bażantarnię. Co ciekawe, nie słychać, żeby ktoś był przeciw temu pomysłowi, ponieważ Elbląg jest tak ubogim miastem, że nie ma u nas nawet ekologów.
Coraz więcej elblążan zajmuje się sportem, co cieszy, ale ten w wydaniu profesjonalnym, tu pozwolę sobie na uogólnienie, raczej nie występuje u nas na takim poziomie, który byłby medialnie rozpoznawany w skali kraju i kojarzony z naszym miastem.
Podobnie jest z ofertą kulturalną, która, owszem, jest na dobrym poziomie, jednak ranga elbląskich imprez ma w ogólnym swoim całokształcie wymiar zdecydowanie regionalny.
W architekturze współczesnej też się niczym nie wyróżniamy, na szczęście ocalało z pożogi wojennej trochę budynków użyteczności publicznej, z których mamy na co dzień pożytek. Ocalało również sporo obiektów architektury przemysłowej, jednak jeszcze wciąż są niedocenione i niewykorzystane pod względem turystycznym.
Mamy wreszcie Stare Miasto, a właściwie rodzący się w bólu substytut dzielnicy, która została zniszczona w 1945 roku. Dzielnicy, która przed jej unicestwieniem była prawdziwym centrum i „twarzą miasta”, czyli wszystkim tym, czego brak współczesnemu Elblągowi.
A przecież może być tak „…wizytówką Elbląga jest zrekonstruowane Stare Miasto, którego najpiękniejszym miejscem licznie odwiedzanym przez mieszkańców i turystów są nadrzeczne bulwary, zapełnione licznymi restauracjami, kawiarniami, piwiarniami i winiarniami, usytuowanymi na parterach przepięknych kamieniczek i klimatycznych spichrzów, oba brzegi rzeki łączą dwa mosty zwodzone, często podnoszone z powodu dużego natężenia ruchu floty turystycznej…”. Myślę, że pod tą wizją podpisałby się prawie każdy elblążanin, właśnie tak chcielibyśmy widzieć nasze miasto, być z niego dumni i utożsamiać się z nim.
Czego nam brak?
Oczywiście, oprócz kilkuset milionów złotych prywatnych pieniędzy na te inwestycje, potrzeba głównie zdecydowania i jasnej deklaracji ze strony władz Elbląga. Obecnie tempo odbudowy Starego Miasta jest w zasadzie uzależnione jedynie od planów inwestycyjnych jednej „wiodącej” elbląskiej firmy budowlanej. Mamy do czynienia właściwie z ciągłą improwizacją – to inwestorzy w dużym uproszczeniu narzucają, co, w jakim tempie i stylu wybudują.
Przypomnę, że współczesną architekturę zabudowy naszego Starego Miasta determinuje uchwała Rady Miasta Elbląga nr XXIX/525/97 z 27.11.1997 r. Można w niej wyczytać np. w § 9 punkt 4. „kamienice należy projektować w indywidualnych, współczesnych formach architektonicznych, eliminując styl historyzujący. Dopuszcza się możliwość stosowania historycznego detalu w sposób niesugerujący, że kamienica jest obiektem zrekonstruowanym lub oryginałem z określonej epoki stylowej. Projektowana architektura musi nosić znamię czasu i miejsca, w którym powstała, a jednocześnie wykazywać się uniwersalnymi walorami estetycznymi.” Przekładając to na język potoczny, uchwała ta zakazuje wiernej odbudowy przedwojennych kamienic, co skutkuje takim, a nie innym wyglądem nowych budynków.
Wiem z licznych rozmów, że zarówno radni z 1997 roku nie wiedzieli, co uchwalają, jak i obecni radni nie mają pojęcia o zapisach tej uchwały. Wydaje mi się, jako laikowi, że chyba można zmienić zapisy tej nieszczęsnej uchwały, tylko czy znajdą się osoby zainteresowane tym tematem?
Oprócz architektury wielkim problemem Starego Miasta jest brak wyraźnej deklaracji władz miejskich o chęci zabudowy całego obszaru tej dzielnicy ze szczególnym uwzględnieniem zabudowy nadrzecznej. Obojętnie, czy budowa mostów zwodzonych zakończy się w tym, czy przyszłym roku, Elbląg ma olbrzymią szansę na wykorzystania tego faktu w celach promocyjnych. Władze miasta powinny jak najszybciej ogłosić i nagłośnić w mediach konkurs architektoniczny na projekt zabudowy nadrzecznej Starego Miasta i Wyspy Spichrzów. Konkurs powinien mieć charakter otwarty – zarówno dla pracowni architektonicznych z Polski, jak i z za granicy. Odpowiednia oprawa marketingowa tego konkursu stanowiłaby przy okazji świetną promocję miasta zarówno dla turystów, jak i inwestorów, no i co najważniejsze, przyśpieszyłaby tempo odbudowy tej dzielnicy. Odpowiednia reklama pomogłaby też znaleźć poważnego dużego wykonawcę tej inwestycji, w końcu będziemy mieli jedyne w Polsce Stare Miasto z czynnymi mostami zwodzonymi. To naprawdę byłaby duża, prestiżowa inwestycja, której realizację mogłaby relacjonować w systemie patronackim jedna z polskich czołowych stacji telewizyjnych.
Oczywiście są to na razie tylko takie luźne pomysły, ale gdyby władze Elbląga wynajęły do tego zadania profesjonalną agencje marketingową, to wszystko jest do zrealizowania w przeciągu kilku lat.
Trzeba mieć wizję
Możliwe, że jestem niepoprawnym marzycielem, może mnie poniosło, ale wiem jedno – żeby coś zrobić, trzeba tego chcieć, mieć wizję, Wydatki miasta na realizację przedstawionego pomysłu nie byłyby większe niż nowa „strategia promocji miasta” i podejrzewam, że byłyby to efektywnie wydane pieniądze. Mając tak pięknie odbudowane Stare Miasto nad rzeką, bylibyśmy rozpoznawalni nie tylko w kraju, ale i za granicą, a przecież chyba o to chodzi w promocji miasta.
Na koniec jeszcze raz wyjaśnię sens moich publikacji, bo czasem padają pytania, po co je tworzę. Piszę o rzeczach, o których niby wszyscy wiedzą, niby są oczywiste, jednak naprawdę mało kto podejmuje te tematy w sferze działalności publicznej. Chcę zachęcić jak najwięcej elblążan do przedstawiania swoich pomysłów na rozwój miasta. Korzystajmy z lokalnych mediów do komunikacji z władzami miasta, w końcu Elbląg jest naszym wspólnym domem i wszyscy bez względu na orientację polityczną jesteśmy zainteresowani jego wielokierunkowym rozwojem.
Przykładowo...
Mamy w Elblągu, jedną z najstarszych w Polsce sieć tramwajów elektrycznych. W jaki jest stanie? Delikatnie mówiąc, wyraźnie wskazującym na podeszły wiek sieci, a niektóre tramwaje są tak stare, że dosłownie „palą się ze wstydu”.
Mamy w Elblągu ładne parki na czele z przepiękną Bażantarnią. Z jednej strony następuje powolna rewitalizacja parków, z drugie planuje się „obwodnicę wschodnią” mającą przebiegać przez Bażantarnię. Co ciekawe, nie słychać, żeby ktoś był przeciw temu pomysłowi, ponieważ Elbląg jest tak ubogim miastem, że nie ma u nas nawet ekologów.
Coraz więcej elblążan zajmuje się sportem, co cieszy, ale ten w wydaniu profesjonalnym, tu pozwolę sobie na uogólnienie, raczej nie występuje u nas na takim poziomie, który byłby medialnie rozpoznawany w skali kraju i kojarzony z naszym miastem.
Podobnie jest z ofertą kulturalną, która, owszem, jest na dobrym poziomie, jednak ranga elbląskich imprez ma w ogólnym swoim całokształcie wymiar zdecydowanie regionalny.
W architekturze współczesnej też się niczym nie wyróżniamy, na szczęście ocalało z pożogi wojennej trochę budynków użyteczności publicznej, z których mamy na co dzień pożytek. Ocalało również sporo obiektów architektury przemysłowej, jednak jeszcze wciąż są niedocenione i niewykorzystane pod względem turystycznym.
Mamy wreszcie Stare Miasto, a właściwie rodzący się w bólu substytut dzielnicy, która została zniszczona w 1945 roku. Dzielnicy, która przed jej unicestwieniem była prawdziwym centrum i „twarzą miasta”, czyli wszystkim tym, czego brak współczesnemu Elblągowi.
A przecież może być tak „…wizytówką Elbląga jest zrekonstruowane Stare Miasto, którego najpiękniejszym miejscem licznie odwiedzanym przez mieszkańców i turystów są nadrzeczne bulwary, zapełnione licznymi restauracjami, kawiarniami, piwiarniami i winiarniami, usytuowanymi na parterach przepięknych kamieniczek i klimatycznych spichrzów, oba brzegi rzeki łączą dwa mosty zwodzone, często podnoszone z powodu dużego natężenia ruchu floty turystycznej…”. Myślę, że pod tą wizją podpisałby się prawie każdy elblążanin, właśnie tak chcielibyśmy widzieć nasze miasto, być z niego dumni i utożsamiać się z nim.
Czego nam brak?
Oczywiście, oprócz kilkuset milionów złotych prywatnych pieniędzy na te inwestycje, potrzeba głównie zdecydowania i jasnej deklaracji ze strony władz Elbląga. Obecnie tempo odbudowy Starego Miasta jest w zasadzie uzależnione jedynie od planów inwestycyjnych jednej „wiodącej” elbląskiej firmy budowlanej. Mamy do czynienia właściwie z ciągłą improwizacją – to inwestorzy w dużym uproszczeniu narzucają, co, w jakim tempie i stylu wybudują.
Przypomnę, że współczesną architekturę zabudowy naszego Starego Miasta determinuje uchwała Rady Miasta Elbląga nr XXIX/525/97 z 27.11.1997 r. Można w niej wyczytać np. w § 9 punkt 4. „kamienice należy projektować w indywidualnych, współczesnych formach architektonicznych, eliminując styl historyzujący. Dopuszcza się możliwość stosowania historycznego detalu w sposób niesugerujący, że kamienica jest obiektem zrekonstruowanym lub oryginałem z określonej epoki stylowej. Projektowana architektura musi nosić znamię czasu i miejsca, w którym powstała, a jednocześnie wykazywać się uniwersalnymi walorami estetycznymi.” Przekładając to na język potoczny, uchwała ta zakazuje wiernej odbudowy przedwojennych kamienic, co skutkuje takim, a nie innym wyglądem nowych budynków.
Wiem z licznych rozmów, że zarówno radni z 1997 roku nie wiedzieli, co uchwalają, jak i obecni radni nie mają pojęcia o zapisach tej uchwały. Wydaje mi się, jako laikowi, że chyba można zmienić zapisy tej nieszczęsnej uchwały, tylko czy znajdą się osoby zainteresowane tym tematem?
Oprócz architektury wielkim problemem Starego Miasta jest brak wyraźnej deklaracji władz miejskich o chęci zabudowy całego obszaru tej dzielnicy ze szczególnym uwzględnieniem zabudowy nadrzecznej. Obojętnie, czy budowa mostów zwodzonych zakończy się w tym, czy przyszłym roku, Elbląg ma olbrzymią szansę na wykorzystania tego faktu w celach promocyjnych. Władze miasta powinny jak najszybciej ogłosić i nagłośnić w mediach konkurs architektoniczny na projekt zabudowy nadrzecznej Starego Miasta i Wyspy Spichrzów. Konkurs powinien mieć charakter otwarty – zarówno dla pracowni architektonicznych z Polski, jak i z za granicy. Odpowiednia oprawa marketingowa tego konkursu stanowiłaby przy okazji świetną promocję miasta zarówno dla turystów, jak i inwestorów, no i co najważniejsze, przyśpieszyłaby tempo odbudowy tej dzielnicy. Odpowiednia reklama pomogłaby też znaleźć poważnego dużego wykonawcę tej inwestycji, w końcu będziemy mieli jedyne w Polsce Stare Miasto z czynnymi mostami zwodzonymi. To naprawdę byłaby duża, prestiżowa inwestycja, której realizację mogłaby relacjonować w systemie patronackim jedna z polskich czołowych stacji telewizyjnych.
Oczywiście są to na razie tylko takie luźne pomysły, ale gdyby władze Elbląga wynajęły do tego zadania profesjonalną agencje marketingową, to wszystko jest do zrealizowania w przeciągu kilku lat.
Trzeba mieć wizję
Możliwe, że jestem niepoprawnym marzycielem, może mnie poniosło, ale wiem jedno – żeby coś zrobić, trzeba tego chcieć, mieć wizję, Wydatki miasta na realizację przedstawionego pomysłu nie byłyby większe niż nowa „strategia promocji miasta” i podejrzewam, że byłyby to efektywnie wydane pieniądze. Mając tak pięknie odbudowane Stare Miasto nad rzeką, bylibyśmy rozpoznawalni nie tylko w kraju, ale i za granicą, a przecież chyba o to chodzi w promocji miasta.
Na koniec jeszcze raz wyjaśnię sens moich publikacji, bo czasem padają pytania, po co je tworzę. Piszę o rzeczach, o których niby wszyscy wiedzą, niby są oczywiste, jednak naprawdę mało kto podejmuje te tematy w sferze działalności publicznej. Chcę zachęcić jak najwięcej elblążan do przedstawiania swoich pomysłów na rozwój miasta. Korzystajmy z lokalnych mediów do komunikacji z władzami miasta, w końcu Elbląg jest naszym wspólnym domem i wszyscy bez względu na orientację polityczną jesteśmy zainteresowani jego wielokierunkowym rozwojem.
Cezary Balbuza