
To, że na Starym Mieście nie stanęło kolejne osiedle z wielkiej płyty, jest ewenementem w skali kraju. Żeby zrozumieć ten fenomen, trzeba zanurzyć się w historii odbudowy tego miejsca. O tym, jak to się stało, że na starówce mamy kamienice, które szanują historię, ale nie kopiują jej i co takiego sprawiło, że Elbląg stał się archeologiczną sensacją - mówiono podczas spotkania "Elbląg – 35 lat retrowersji". Odbyło się ono w Galerii El. Zobacz więcej zdjęć.
Historia zmieciona z powierzchni ziemi
Zostały zrujnowane w różnym stopniu, w dużej mierze za sprawą działań Armii Czerwonej. Policzono, że straty w najstarszych dzielnicach miast położonych na Ziemiach Odzyskanych wynosiły średnio 55 proc., choć na przykład w Głogowie czy Kołobrzegu sięgały one nawet 100 proc.
- Podobnie zniszczono Stare Miasto w Elblągu, w 98 procentach. Niestety, po wojnie unicestwiono większość tego, co ocalało i co jeszcze można było uratować. W rezultacie przez kilkadziesiąt lat mieliśmy w środku miasta ruinę, a po jej rozebraniu wielki zieleniec. Wyłączony z życia miasta niemal pusty obszar staromiejski stanowił rosnący i coraz bardziej dotkliwy problem polityczny, społeczny, a także konserwatorski – mówiła Maria Lubocka-Hoffmann, autorka koncepcji odbudowy elbląskiego Starego Miasta, wieloletnia wojewódzka konserwator zabytków (funkcję tę pełniła do 2002 r.), podczas środowego (28 listopada) spotkania w krużganku Galerii El.
- Elbląg był pozbawiony centrum, dzielnicy reprezentacyjnej, a także możliwości utożsamiania się mieszkańców z miastem - wspominał Jacek Bocheński, architekt i urbanista, który do Elbląga przyjechał w 1971 r. Był pełnomocnikiem prezydenta ds. odbudowy Starego Miasta, a także szefem Miejskiego Biura Urbanistycznego.
Bloki, które nigdy nie powstały
Cofnijmy się do lat 50. XX wieku. Zaczynają się podnosić starówki m.in. w Gdańsku, Warszawie, Olsztynie, we Wrocławiu.
- W Elblągu ruiny, w tym kilkadziesiąt elewacji o dużej wartości artystycznej, sukcesywnie likwidowano do lat 70. Przy tym stopniowo odbudowywano kościoły, zespół Świętego Ducha, Bramę Targową, Podzamcze i kilka kamienic – opowiadała Maria Lubocka-Hoffmann.
W połowie lat 50. pojawiło się zjawisko nazwane "głodem mieszkań", powiązane z gwałtownym wzrostem populacji Polaków.
- Władze zażądały, żeby zaniechać kosztownych i pracochłonnych rekonstrukcji zniszczonych miast, a także realizacji zabudowy indywidualnej. Chciały szybkiej oraz taniej budowy domów mieszkalnych – wyjaśniała była wojewódzka konserwator zabytków. - Wtedy też inicjatywę przejęli architekci i urbaniści uznający, że wymaganiom rządu sprostać może tylko budownictwo modernistyczne.
Jak tłumaczyła Lubocka-Hoffmann u jego podstaw leżało "odrzucenie dziedzictwa historycznego", a więc tradycyjnego planu opartego na siatce ulic, placów, zabudowie pierzejowej.
- W około 200 zachodnich i północnych starych miastach pojawiły się wznoszone metodą przemysłową bloki mieszkalne. Zwykłe, czteropiętrowe, na ogół z płaskimi dachami, o kubicznych, powtarzalnych formach, wykonane z elementów prefabrykowanych – opowiadała. - Uprzemysłowione budownictwo, wznoszone z tandetnych materiałów, w niechlujnych technologiach, całkowicie wyeliminowało tradycję, jakość i estetykę. Po prosto odarło stare miasta z uroku, wartości, tożsamości kulturowej.
W Elblągu też miało tak być, bo miasto potrzebowało centrum oraz mieszkań.
- Szczęśliwie z braku środków, może inicjatywy czy przedsiębiorczości, tych planów nie zrealizowano. Na początku lat 70., dzięki staraniom gdańskiej służby konserwatorskiej nie doszło tu do budowy wieżowców – mówiła Lubocka-Hoffmann.
- Sojusznikiem innego spojrzenia na odbudowę Starego Miasta był fakt, że tzw. budownictwo przemysłowe nie chciało się nim zajmować, bo raz, że grunt słabo nośny, dwa, że trzeba by było porozumiewać się z tym upartym konserwatorem zabytków... - dodał Jacek Bocheński.
Badania, które wiele zmieniły
W 1978 r. powstał kolejny plan zagospodarowania przestrzennego autorstwa Szczepana Bauma i Ryszarda Semki.
- Chociaż znacznie lepiej obszedł się ze starówką od poprzednich, to jednak poważnie deformował jej historyczny plan – tłumaczyła prelegentka. - Zabudowę tworzyły budynki mieszkalne o powtarzalnych formach, wykonane z prefabrykatów, kryte niskimi daszkami, o pozbawionych detalu elewacjach oraz kilka dużych, modernistycznych obiektów użytku publicznego. Założono również rekonstrukcję 33 kamienic. Stare Miasto miało pełnić funkcję dzielnicy mieszkaniowej z usługami.
Projekt uzyskał wysoką ocenę oraz akceptację władz miejskich oraz wojewódzkich.
- Ja go nie zatwierdziłam w przeświadczeniu, że Elbląga nie można zniszczyć jak wielu innych miast na Ziemiach Odzyskanych i że należy wrócić do koncepcji tradycyjnej przestrzeni miejskiej w zakresie funkcji, form urbanistycznych i architektonicznych, zgodnie z zasadami konserwatorskimi, zapomnianymi na starych miastach już od ponad 30 lat – wspominała Maria Lubocka-Hoffmann.
W 1979 r. na elbląskiej starówce rozpoczął się program badawczy na dużą skalę, który miał pomóc poznać miasto.
- Archeolodzy pod kierunkiem Tadeusza Nawrolskiego już w pierwszym sezonie, badając blok urbanistyczny zawarty między ul. Kowalską, Przymurze, Wieżową i Starym Rynkiem, odsłonili nieźle zachowane średniowieczne mury fundamentowe i piwniczne dawnych kamienic. Rysowały one bardzo dokładnie dawny układ parcelacyjny – opowiadała była wojewódzka konserwator zabytków.
- Rozpoczęcie badań na taką skalę było strzałem nie tylko w dziesiątkę, ale i w jedenastkę. To była zupełnie nowatorska rzecz, ewenement na dużą skalę – mówiła Grażyna Nawrolska, archeolog, która od początku uczestniczyła w wykopaliskach na terenie miasta i jest autorką licznych publikacji na ten temat. - Dotychczas badania w ośrodkach miejskich ograniczały się do wykopu o wielkości dwa na trzy metry, trzy na cztery. Tu wykopy zaczynały się od stu metrów kwadratowych a kończyły nawet na sześciuset. Powołano specjalną radę, na czele której stał dyrektor Polskiej Akademii Nauk.
Jak wspominała Grażyna Nawrolska nawet niektórzy badacze podchodzili do projektu sceptycznie, uważali, że to działanie skazane na niepowodzenie.
- Dzięki konsekwencji Marii oraz męża, który stworzył programy badawcze dla Starego Miasta i zamku krzyżackiego, kontynuowano badania, które systematycznie trwały do 2007 r. - dodała Grażyna Nawrolska.
Ukłon w stronę historii, zwrot ku nowoczesnej formie
W 1983 r. Maria Lubocka-Hoffmann przygotowała wytyczne konserwatorskie, stanowiące program odbudowy Starego Miasta, które przekazała władzom miasta.
- Zawarte w nim ustalenia oparłam na Karcie Weneckiej, podstawowym, doktrynalnym dokumencie europejskiego konserwatorstwa, którego fundamentem jest autentyzm – tłumaczyła słuchaczom autorka nowego sposobu odbudowy miast historycznych, czyli retrowersji. - Podstawowym ustaleniem programu była ochrona dawnego układu ulic, bloków urbanistycznych, linii zabudowy, parcel, rzutów kamienic, a także odsłoniętych, gotyckich murów. Wskazywałam je do wykorzystania przy budowie nowych domów, oczywiście tam, gdzie było to możliwe. Drugą kwestią było wyczucie "genius loci" Starego Miasta, w tym przypadku uznanie za nieprzemijającą wartość jego dawnej zabudowy, której gabaryty i formy przetrwały bez większych zmian od średniowiecza po rok 1945 r.
Jak mówiła powrót kamienic był nieunikniony.
- Przed zniszczeniem niepowtarzalny klimat miasta tworzyły setki domów o gotyckich, manierystycznych, barokowych, klasycystycznych fasadach, zdobionych bogatym detalem architektonicznym, często poprzedzanych przedprożami – przypominała Maria Lubocka-Hoffmann. - Mimo dysponowania odpowiednimi materiałami ikonograficznymi, po 40 latach od zakończenia wojny, rekonstrukcji i pastiszów nie brałam pod uwagę jako sprzecznych z zasadami konserwatorskimi. W tej sytuacji zaleciłam projektowanie kamienic w formach współczesnych, lecz o tradycyjnych gabarytach, proporcjach, podziałach elewacji oraz budowę przedproży tam, gdzie się one pierwotnie znajdowały. Uznałam za możliwe posługiwanie się historycznym detalem architektonicznym, lecz w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości, że dana kamienica jest nowa, a nie zrekonstruowana. Moją intencją było to, by nowe domy, niczego nie imitujące, stały się współczesną wersją kamienicy mieszczańskiej, osadzoną w tradycji elbląskiego Starego Miasta. Ze względów dydaktycznych oraz poznawczych dopuściłam możliwość rekonstrukcji kilkunastu kamienic z różnych epok stylowych pod warunkiem, że posiadały dobre materiały historyczne pozwalające na wierne rekonstrukcje. Do dzisiaj takich rekonstrukcji wykonano siedem.
Wytyczne konserwatorskie zalecały również używanie takich materiałów jak cegła, kamień, drewno, szlachetne tynki, czy ceramiczna dachówka.
W 1997 r. stały się częścią ustaleń miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Starego Miasta.
- Większość projektów wykonali architekci Szczepan Baum i Ryszard Semka. W ciągu 35 lat odbudowy starówki formy architektoniczne domów zmieniały się, od postmodernistycznych do dekonstrukcyjnych, kilka ma charakter historyzujący, a kilka neutralny. Rozpoczęte w 1985 r. prace budowlane do dziś objęły ok. cztery piąte Starego Miasta – mówiła Maria Lubocka-Hoffmann. - Inwestorami początkowo były osoby prywatne, zrzeszone w małych spółdzielniach, obejmujących jeden blok urbanistyczny. Wszyscy inwestorzy otrzymali gotowe projekty wykonawcze i zwykle budowali swoje domy systemem gospodarczym. Inwestorem sieci komunalnej, budowanej od postaw, był Urząd Miejski. Należy podkreślić, że w czasach gospodarki socjalistycznej, kiedy budownictwo mieszkaniowe w centrach miast realizowały wyłącznie spółdzielnie mieszkaniowe, a wykonawcą były wielkie firmy budowlane, operujące technologią "wielkiej płyty", taki sposób zabudowy Starego Miasta był ewenementem w skali całego kraju.
Po zmianach ustrojowych inwestorami stali się deweloperzy.
- Chociaż realizacja całego programu nie jest jeszcze zakończona, to już dzisiaj oglądane z lotu ptaka Stare Miasto podobne jest, tak sądzę, do zachowanych zespołów staromiejskich – dodała autorka koncepcji odbudowy starówki. - Retrowersja to rodzaj konserwatorskiej kreacji, która szanuje historyczne uwarunkowania, lecz nie reprodukuje dawnej zabudowy. Jej celem jest takie zagospodarowanie historycznej przestrzeni, aby zgodnie z zasadami konserwatorskimi spełniała współczesne oczekiwania społeczne.
Spotkanie transmitowano na żywo, link do tego wydarzenia można znaleźć TUTAJ.
Zostały zrujnowane w różnym stopniu, w dużej mierze za sprawą działań Armii Czerwonej. Policzono, że straty w najstarszych dzielnicach miast położonych na Ziemiach Odzyskanych wynosiły średnio 55 proc., choć na przykład w Głogowie czy Kołobrzegu sięgały one nawet 100 proc.
- Podobnie zniszczono Stare Miasto w Elblągu, w 98 procentach. Niestety, po wojnie unicestwiono większość tego, co ocalało i co jeszcze można było uratować. W rezultacie przez kilkadziesiąt lat mieliśmy w środku miasta ruinę, a po jej rozebraniu wielki zieleniec. Wyłączony z życia miasta niemal pusty obszar staromiejski stanowił rosnący i coraz bardziej dotkliwy problem polityczny, społeczny, a także konserwatorski – mówiła Maria Lubocka-Hoffmann, autorka koncepcji odbudowy elbląskiego Starego Miasta, wieloletnia wojewódzka konserwator zabytków (funkcję tę pełniła do 2002 r.), podczas środowego (28 listopada) spotkania w krużganku Galerii El.
- Elbląg był pozbawiony centrum, dzielnicy reprezentacyjnej, a także możliwości utożsamiania się mieszkańców z miastem - wspominał Jacek Bocheński, architekt i urbanista, który do Elbląga przyjechał w 1971 r. Był pełnomocnikiem prezydenta ds. odbudowy Starego Miasta, a także szefem Miejskiego Biura Urbanistycznego.
Bloki, które nigdy nie powstały
Cofnijmy się do lat 50. XX wieku. Zaczynają się podnosić starówki m.in. w Gdańsku, Warszawie, Olsztynie, we Wrocławiu.
- W Elblągu ruiny, w tym kilkadziesiąt elewacji o dużej wartości artystycznej, sukcesywnie likwidowano do lat 70. Przy tym stopniowo odbudowywano kościoły, zespół Świętego Ducha, Bramę Targową, Podzamcze i kilka kamienic – opowiadała Maria Lubocka-Hoffmann.
W połowie lat 50. pojawiło się zjawisko nazwane "głodem mieszkań", powiązane z gwałtownym wzrostem populacji Polaków.
- Władze zażądały, żeby zaniechać kosztownych i pracochłonnych rekonstrukcji zniszczonych miast, a także realizacji zabudowy indywidualnej. Chciały szybkiej oraz taniej budowy domów mieszkalnych – wyjaśniała była wojewódzka konserwator zabytków. - Wtedy też inicjatywę przejęli architekci i urbaniści uznający, że wymaganiom rządu sprostać może tylko budownictwo modernistyczne.
Jak tłumaczyła Lubocka-Hoffmann u jego podstaw leżało "odrzucenie dziedzictwa historycznego", a więc tradycyjnego planu opartego na siatce ulic, placów, zabudowie pierzejowej.
- W około 200 zachodnich i północnych starych miastach pojawiły się wznoszone metodą przemysłową bloki mieszkalne. Zwykłe, czteropiętrowe, na ogół z płaskimi dachami, o kubicznych, powtarzalnych formach, wykonane z elementów prefabrykowanych – opowiadała. - Uprzemysłowione budownictwo, wznoszone z tandetnych materiałów, w niechlujnych technologiach, całkowicie wyeliminowało tradycję, jakość i estetykę. Po prosto odarło stare miasta z uroku, wartości, tożsamości kulturowej.
W Elblągu też miało tak być, bo miasto potrzebowało centrum oraz mieszkań.
- Szczęśliwie z braku środków, może inicjatywy czy przedsiębiorczości, tych planów nie zrealizowano. Na początku lat 70., dzięki staraniom gdańskiej służby konserwatorskiej nie doszło tu do budowy wieżowców – mówiła Lubocka-Hoffmann.
- Sojusznikiem innego spojrzenia na odbudowę Starego Miasta był fakt, że tzw. budownictwo przemysłowe nie chciało się nim zajmować, bo raz, że grunt słabo nośny, dwa, że trzeba by było porozumiewać się z tym upartym konserwatorem zabytków... - dodał Jacek Bocheński.
Badania, które wiele zmieniły
W 1978 r. powstał kolejny plan zagospodarowania przestrzennego autorstwa Szczepana Bauma i Ryszarda Semki.
- Chociaż znacznie lepiej obszedł się ze starówką od poprzednich, to jednak poważnie deformował jej historyczny plan – tłumaczyła prelegentka. - Zabudowę tworzyły budynki mieszkalne o powtarzalnych formach, wykonane z prefabrykatów, kryte niskimi daszkami, o pozbawionych detalu elewacjach oraz kilka dużych, modernistycznych obiektów użytku publicznego. Założono również rekonstrukcję 33 kamienic. Stare Miasto miało pełnić funkcję dzielnicy mieszkaniowej z usługami.
Projekt uzyskał wysoką ocenę oraz akceptację władz miejskich oraz wojewódzkich.
- Ja go nie zatwierdziłam w przeświadczeniu, że Elbląga nie można zniszczyć jak wielu innych miast na Ziemiach Odzyskanych i że należy wrócić do koncepcji tradycyjnej przestrzeni miejskiej w zakresie funkcji, form urbanistycznych i architektonicznych, zgodnie z zasadami konserwatorskimi, zapomnianymi na starych miastach już od ponad 30 lat – wspominała Maria Lubocka-Hoffmann.
W 1979 r. na elbląskiej starówce rozpoczął się program badawczy na dużą skalę, który miał pomóc poznać miasto.
- Archeolodzy pod kierunkiem Tadeusza Nawrolskiego już w pierwszym sezonie, badając blok urbanistyczny zawarty między ul. Kowalską, Przymurze, Wieżową i Starym Rynkiem, odsłonili nieźle zachowane średniowieczne mury fundamentowe i piwniczne dawnych kamienic. Rysowały one bardzo dokładnie dawny układ parcelacyjny – opowiadała była wojewódzka konserwator zabytków.
- Rozpoczęcie badań na taką skalę było strzałem nie tylko w dziesiątkę, ale i w jedenastkę. To była zupełnie nowatorska rzecz, ewenement na dużą skalę – mówiła Grażyna Nawrolska, archeolog, która od początku uczestniczyła w wykopaliskach na terenie miasta i jest autorką licznych publikacji na ten temat. - Dotychczas badania w ośrodkach miejskich ograniczały się do wykopu o wielkości dwa na trzy metry, trzy na cztery. Tu wykopy zaczynały się od stu metrów kwadratowych a kończyły nawet na sześciuset. Powołano specjalną radę, na czele której stał dyrektor Polskiej Akademii Nauk.
Jak wspominała Grażyna Nawrolska nawet niektórzy badacze podchodzili do projektu sceptycznie, uważali, że to działanie skazane na niepowodzenie.
- Dzięki konsekwencji Marii oraz męża, który stworzył programy badawcze dla Starego Miasta i zamku krzyżackiego, kontynuowano badania, które systematycznie trwały do 2007 r. - dodała Grażyna Nawrolska.
Ukłon w stronę historii, zwrot ku nowoczesnej formie
W 1983 r. Maria Lubocka-Hoffmann przygotowała wytyczne konserwatorskie, stanowiące program odbudowy Starego Miasta, które przekazała władzom miasta.
- Zawarte w nim ustalenia oparłam na Karcie Weneckiej, podstawowym, doktrynalnym dokumencie europejskiego konserwatorstwa, którego fundamentem jest autentyzm – tłumaczyła słuchaczom autorka nowego sposobu odbudowy miast historycznych, czyli retrowersji. - Podstawowym ustaleniem programu była ochrona dawnego układu ulic, bloków urbanistycznych, linii zabudowy, parcel, rzutów kamienic, a także odsłoniętych, gotyckich murów. Wskazywałam je do wykorzystania przy budowie nowych domów, oczywiście tam, gdzie było to możliwe. Drugą kwestią było wyczucie "genius loci" Starego Miasta, w tym przypadku uznanie za nieprzemijającą wartość jego dawnej zabudowy, której gabaryty i formy przetrwały bez większych zmian od średniowiecza po rok 1945 r.
Jak mówiła powrót kamienic był nieunikniony.
- Przed zniszczeniem niepowtarzalny klimat miasta tworzyły setki domów o gotyckich, manierystycznych, barokowych, klasycystycznych fasadach, zdobionych bogatym detalem architektonicznym, często poprzedzanych przedprożami – przypominała Maria Lubocka-Hoffmann. - Mimo dysponowania odpowiednimi materiałami ikonograficznymi, po 40 latach od zakończenia wojny, rekonstrukcji i pastiszów nie brałam pod uwagę jako sprzecznych z zasadami konserwatorskimi. W tej sytuacji zaleciłam projektowanie kamienic w formach współczesnych, lecz o tradycyjnych gabarytach, proporcjach, podziałach elewacji oraz budowę przedproży tam, gdzie się one pierwotnie znajdowały. Uznałam za możliwe posługiwanie się historycznym detalem architektonicznym, lecz w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości, że dana kamienica jest nowa, a nie zrekonstruowana. Moją intencją było to, by nowe domy, niczego nie imitujące, stały się współczesną wersją kamienicy mieszczańskiej, osadzoną w tradycji elbląskiego Starego Miasta. Ze względów dydaktycznych oraz poznawczych dopuściłam możliwość rekonstrukcji kilkunastu kamienic z różnych epok stylowych pod warunkiem, że posiadały dobre materiały historyczne pozwalające na wierne rekonstrukcje. Do dzisiaj takich rekonstrukcji wykonano siedem.
Wytyczne konserwatorskie zalecały również używanie takich materiałów jak cegła, kamień, drewno, szlachetne tynki, czy ceramiczna dachówka.
W 1997 r. stały się częścią ustaleń miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Starego Miasta.
- Większość projektów wykonali architekci Szczepan Baum i Ryszard Semka. W ciągu 35 lat odbudowy starówki formy architektoniczne domów zmieniały się, od postmodernistycznych do dekonstrukcyjnych, kilka ma charakter historyzujący, a kilka neutralny. Rozpoczęte w 1985 r. prace budowlane do dziś objęły ok. cztery piąte Starego Miasta – mówiła Maria Lubocka-Hoffmann. - Inwestorami początkowo były osoby prywatne, zrzeszone w małych spółdzielniach, obejmujących jeden blok urbanistyczny. Wszyscy inwestorzy otrzymali gotowe projekty wykonawcze i zwykle budowali swoje domy systemem gospodarczym. Inwestorem sieci komunalnej, budowanej od postaw, był Urząd Miejski. Należy podkreślić, że w czasach gospodarki socjalistycznej, kiedy budownictwo mieszkaniowe w centrach miast realizowały wyłącznie spółdzielnie mieszkaniowe, a wykonawcą były wielkie firmy budowlane, operujące technologią "wielkiej płyty", taki sposób zabudowy Starego Miasta był ewenementem w skali całego kraju.
Po zmianach ustrojowych inwestorami stali się deweloperzy.
- Chociaż realizacja całego programu nie jest jeszcze zakończona, to już dzisiaj oglądane z lotu ptaka Stare Miasto podobne jest, tak sądzę, do zachowanych zespołów staromiejskich – dodała autorka koncepcji odbudowy starówki. - Retrowersja to rodzaj konserwatorskiej kreacji, która szanuje historyczne uwarunkowania, lecz nie reprodukuje dawnej zabudowy. Jej celem jest takie zagospodarowanie historycznej przestrzeni, aby zgodnie z zasadami konserwatorskimi spełniała współczesne oczekiwania społeczne.
Spotkanie transmitowano na żywo, link do tego wydarzenia można znaleźć TUTAJ.
notowała Marta Wiloch