Olsztyn nam odjechał, odleciało dawno Trójmiasto, ucieka nam świat. Za to Elbląg jakby stanął w miejscu i chyba tymczasem tak zostanie - pisze Maria Kasprzycka.
W miasteczku Ibi w Hiszpanii w sobotę doszło do wielkiej bitwy na mąkę, jaja, petardy i odrobinę warzyw. To święto Enfarinats, reaktywowane po około 30-letniej przerwie w 1981 roku, a w 2009 roku wpisane na listę Interés Turístico Autonómico. Reaktywacja musiała być niezwykle uroczysta – pozostał po niej monument z tablicą upamiętniającą wizytę króla Juana Carlosa oraz ministra transportu i turystyki, a przede wszystkim pomnik Madonny z patronami fiesty.
Nie mogłam sobie odmówić obejrzenia z bliska tego wydarzenia z kilku powodów. Bitwa mączna kończy tak naprawdę bunt mieszkańców, którzy najpierw krytycznie i satyrycznie oceniają lokalną i krajową politykę, następnie wypowiadają wojnę, którą przegrywają, po czym wszyscy oddają się wspólnej zabawie, zamieniając się często rolami. W latach 50. było to bardzo niewygodne święto dla władzy, więc zostało zabronione. Dzisiaj jest ważną i docenianą atrakcją turystyczną, ściągającą do Ibi przyjezdnych, telewizje różnej maści, niezliczoną ilość fotoreporterów. Króluje radość, humor, zabawa. Można oglądać bez czynnego uczestnictwa, ale nie wytrzymałam w bezpiecznej strefie, cudem uniknęłam jaj na głowie, chociaż w mące byłam cała. Warto było.
Tymczasem w Elblągu radni KWWW oraz KO zaproponowali, by 2020 rok w Elblągu był rokiem 30-lecia samorządności i rokiem 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Pomijam idiotyzm tej propozycji, bo bez uchwały tych geniuszy rok 2020 i tak będzie rokiem tych rocznic. Szlag mnie jasny tylko trafia, że się zajmują kompletnie nieistotnymi kwestiami, mając w głębokim poważaniu ważne problemy miasta i potrzeby mieszkańców, czyli rzeczywistą istotę samorządności. Pozostali z mentalnością już nie lat 80., ale 50. właśnie. Wszystko dęte, beznadziejne, wygodne dla władzy. Dlatego jej samopoczucie coraz lepsze, choć oderwanie od rzeczywistości spektakularne.
W tym roku nasz światły samorząd wydał 700 mln złotych. Głównie na oświatę i samoutrzymanie. Prezydent z planowanych na początku roku 37.897.533 zł, pozyskał z funduszy UE zaledwie złotych 8.630.852. W ubiegłym roku było kiepsko – 20.111.000 zł, ale teraz to już prawdziwy dramat. Do tego zamiast spłacić 4 822 498 zł kredytów i obligacji, jak jeszcze podawano w projekcie budżetu na rok przyszły, zdecydowano się na spłatę 1 822 498 (autopoprawka do projektu). Ale to nie przeszkadza chwalić się procentowym spadkiem zadłużenia miasta z ponad 60 proc. budżetu w 2014 roku do nieco ponad 40 proc. w roku obecnym. Tylko zapomniał pan prezydent dodać, że budżet w 2014 roku wyniósł 556 mln zł, natomiast tegoroczny to 700 mln. Kiedy wzrośnie do miliarda, 300 mln zadłużenia będzie stanowiło już zaledwie 30 procent - taki to będzie sukces.
Trzy naprawdę ważne problemy w mieście to przyszłe dostawy ciepła, modernizacja oczyszczalni ścieków i miejska komunikacja autobusowa. Te problemy mają wspólny mianownik – ochrona środowiska - ogromne wyzwanie dla całego cywilizowanego świata i odpowiedzialność wobec przyszłych pokoleń. Tego chyba elbląska władza nie pojmuje. Dlatego w poniedziałek radni przyklepią ujednolicony tekst "Planu zrównoważonego rozwoju publicznego transportu zbiorowego dla Gminy Miasto Elbląg na lata 2017-2030", tak jak bezrefleksyjnie przyjęli w kwietniu jego zmianę. A była ona naprawdę istotna. Dodano w nim zaledwie punkt 10a. o pięknym tytule „Określenie linii komunikacyjnych na których eksploatowane będą pojazdy elektryczne lub napędzane gazem ziemnym”. Chyba tylko dla zmylenia nieuważnego czytelnika, bowiem kończy się on takim tekstem; „W związku z wynikiem przeprowadzonej analizy, tj. brakiem korzyści ekonomicznych, wskazujących bezwarunkowo na zasadność eksploatacji autobusów zeroemisyjnych, Gmina Miasta Elbląg zakłada kontynuowanie zawierania umów z operatorami z zastosowaniem taboru z napędem diesla. Gmina Miasto Elbląg nie przewiduje wykorzystania pojazdów napędzanych gazem ziemnym w przewozach w komunikacji miejskiej – co najmniej do czasu, kiedy nie zostanie w Elblągu wybudowana ogólnodostępna stacja ładowania CNG o wydajności wystarczającej dla tankowania autobusów komunikacji miejskiej”.
Tak władze rozwiązały problem autobusowej komunikacji niskoemisyjnej w mieście i wymogów unijnych.
Wbrew wszystkiemu nie mam pretensji do prezydenta – jest władzą wykonawczą i realizuje uchwały radnych. Nie mam pretensji do radnych KWWW, bo taka ich rola – chwalić i przytakiwać. Nie mam też do radnych PIS – są nie tylko w opozycji; są w izolacji. Ale boli mnie postawa radnych KO, szczególnie że są to na co dzień porządni, mądrzy i dobrzy ludzie. Ale chyba nie pojmują, że nie zasiadają w Radzie Miasta, by bawić się w polityków i prowadzić wojnę z PIS-em, tylko by dbać o rozwój miasta i dobro jego mieszkańców. Jeśli się w porę nie obudzą, za cztery lata nie będzie komu po nich sprzątać. Elblążanie zaczynają to czuć, pojawia się coraz więcej głosów o konieczności referendum. To dopiero byłby faktyczny przejaw samorządności – idealny na rok jubileuszowy.
Dobrze mi w tej Hiszpanii, wszystko mi się podoba, ale Elbląg kocham. Wierzę w to miasto, jego potencjał i wyjątkowość. Dlatego wracam niebawem, bo nie jestem jeszcze gotowa, by cieszyć się życiem i patrzeć z daleka, jak powoli marnieje i się degraduje. Więc w nowym roku życzę naszym władzom rozsądku i wspólnej pracy dla dobra Elbląga, a mieszkańcom zadowolenia z dokonanych wyborów i radości z tego, że mogą żyć w tak pięknym i wyjątkowym mieście.