Prezydent i jego wesoła kompania serwują nam ostatnio istny horror. Traktują nas jak kompletnych indolentów, którzy nie potrafią dodawać, odejmować, liczyć pieniędzy w portfelu i dotknięci są kompletną sklerozą. Jeszcze trochę, a sama bym w to uwierzyła. I machnęła na to ręką, gdyby za tym nie czaiło się puszczanie elblążan w skarpetkach.
Ten straszny budżet
„Proszę zwrócić uwagę, że w ubiegłym roku musieliśmy ograniczyć wydatki w budżecie o 42 miliony złotych, co było spowodowane zmniejszeniem dochodów miasta z tytułu działań, jakie ustawodawca zafundował samorządom.” – oświadczył w wywiadzie Przewodniczący Rady Miasta. Nie ma znaczenia, że budżet na 2019 rok zaplanowano na 640 mln zł, a zakończono na poziomie 750 mln dochodów, przy wydatkach w wysokości 730 mln. Pozostała nawet nadwyżka 20 mln. Niech mi ktoś wytłumaczy, jak to możliwe, że budżet w stosunku do planowanego wzrósł o ponad 100 mln, a ograniczono wydatki o 42 mln? Wiemy, że władza i jej przyjaciele muszą godnie żyć. Ale aż tak dobrze! No i musi trwać lament, że rząd jest brzydki, rząd jest zły, bo tak się politykę robi.
Standaryzacja rodem z PRL
Skoro nawet dodatkowe 100 mln nie wystarcza na potrzeby władzy, robi się standaryzację, na razie etatów w obsłudze technicznej jednostek oświatowych. „Nie chciałbym, by odnosili Państwo wrażenie, że uderzamy w najmniej zarabiających” – zastrzegł czujny Antoni Czyżyk, odnosząc się do stanowiska części radnych i mieszkańców. Niektórzy zbulwersowani radni na ostatnim posiedzeniu komisji oświaty próbowali przynajmniej wyjaśnić kulisy tej decyzji. Bogusław Tołwiński zauważył, że inne miasta i gminy w tym trudnym dla ludzi czasie walczą o utrzymanie miejsc pracy, a tylko Elbląg zwalnia. Marek Pruszak podkreślił, że jest granica w szukaniu oszczędności – mianowicie tam, gdzie zaczyna się niesprawiedliwość i najsłabszych trzeba chronić. Na to społeczną wrażliwością błysnął wiceprezydent Nowak pytając: „ To ma być zmartwienie prezydenta? (…) I myśli pan, że sobie nie dadzą rady? Zamęczą się? Pan to wie, bo pan sprzątał najpierw sześćset, potem tysiąc metrów?” „Ja mam normy i ktoś je zrobił” – dodał z dumą. I bryknął kolejnego dnia protestować w obronie sędziego Tulei’ gdzie wygłosił ważną uwagę. „To nie jest tak, że my nie uznajemy władzy wybranej w sposób demokratyczny. My ją uznajemy, lecz niekoniecznie szanujemy”. My też, miejska władzo.
Radosna gromadka
Prezydent podzielił się wieścią, że w ubiegły piątek podpisana została umowa pomiędzy Energą Kogeneracja a EPEC na dostawę ciepła dla Elbląga. Pochwalił siebie za” konsekwencję, jaką zastosował”. Zachwycił się oparciem źródła ciepła na ekologicznym paliwie oraz możliwością inwestowania obu spółek. Wtórowali mu Janusz Nowak i Antoni Czyżyk. Przepełnieni dumą pogrzebali definitywnie nadzieje elblążan na obniżenie ceny ciepła. Samozachwyt tej odrealnionej władzy zabulgotał w oparach absurdu.
W 2012 roku Polska wprowadziła do naszego prawa unijną dyrektywę środowiskową określającą normy emisji oraz progresywne opłaty środowiskowe za ich przekroczenie. Jeszcze w tym samym roku Energa podjęła rozmowy z EPEC i rozpoczęto negocjacje treści Aneksu do Umowy na dostawę ciepła. Rozmowy się przeciągały, ponieważ zaczęła pojawiać się również koncepcja budowy własnego źródła ciepła.
31 lipca 2017 roku Komisja Europejska wprowadziła dyrektywę zaostrzającą normy emisji oraz dała 4 lata na dostosowanie do nich istniejących obiektów. Konieczne były szybkie decyzje i to nie cofające nas wstecz i oderwane od rzeczywistości.
Po 10 miesiącach głębokiego namysłu Witold Wróblewski publicznie oświadczył, że jak najszybciej podejmie temat powołania zespołu pod kierunkiem profesora Wojciecha Nowaka z Centrum Energetyki AGH w celu przygotowania modelu zaopatrzenia miasta w ciepło. Zapowiedział też pozyskanie na ten cel środków unijnych i podzielił się marzeniem o docelowej obniżce do 20 procent. Zaskoczył też Energę, która oświadczyła: „W okresie ostatnich kilku miesięcy rozmów Energa Kogeneracja zaproponowała szereg oczekiwanych przez miasto zapisów. Negocjacje zbliżały się ku końcowi, gdy prezydent postanowił je niespodziewanie zerwać”. W lipcu nastąpiła jednak kolejna zmiana frontu. Wiceprezydent Nowak pochwalił się, że dokumentację mają przygotować koncerny międzynarodowe o dużym kapitale. W efekcie we wrześniu 2018 ILF Consulting Engineers zaproponował budowę własnej elektrociepłowni zasilanej gazem. Nowa instalacja miała się przyczynić do obniżenia cen ciepła o około 20 procent.
Kolejne półtora roku spędzono głównie na zmianach prezesów, obszczekiwaniu Energi i chocholim tańcu wokół pomysłu budowy własnej ciepłowni. Do ostatecznej kompromitacji w marcu tego roku, kiedy to EPEC przedstawił Radzie Miasta dwa modele zaopatrzenia miasta w ciepło oparte o posiadaną koncepcję. Bańka mrzonek EPEC i organu właścicielskiego zderzona została z siłą profesjonalizmu i przygotowaniem EKO do inwestycji. Nie było odwrotu – trzeba było się ukorzyć. Już na początku kwietnia Janusz Nowak poinformował, że samorząd Elbląga ma propozycję, dzięki której „spełniony zostaje postulat biznesowego uzasadnienia inwestycji Energi”.
Jednak akurat milusińscy włodarze mają się z czego cieszyć. Tak naprawdę Energa uratowała im i tyłeczki, i stołeczki. Zgodnie z obowiązującymi od 2017 roku przepisami kotły węglowe Energi powinny zostać wyłączone od połowy przyszłego roku. Podkreślam – wyłączone, więc nie byłoby czym wystarczająco ogrzewać miasta. A to już nie był problem Energi, tylko samorządu. I chociaż istnieje możliwość uzyskania odstępstwa od obligatoryjnego zamknięcia, najpierw trzeba spełnić szereg warunków, w tym gwarancję niepogorszenia jakości środowiska. Dlatego gaworzył o tym wiceprezydent.
Po kilku latach bezsensownego wydawania miejskich pieniędzy mieszamy ręką w nocniku. Najpóźniej od przyszłego roku czekają nas podwyżki opłat za ciepło, i to jak sądzę naprawdę duże. Nie z winy Energi zresztą, bo to zawsze jest ambaras, kiedy dwoje nie chce na raz. Tylko władza nasza tryska szczęściem grzebiąc nasze nadzieje. Ukrywa co prawda przed nami zawartą umowę, zasłaniając się jej poufnością, za to rachunki dostaniemy jawne i bolesne.
Maria Kasprzycka
PS. Żeby nie było całkiem ponuro, oderwijcie się od codziennych trosk o miasto i poszukajcie na youtube nagrań Angeliny Jordan. Wschodzi najjaśniejsza gwiazda, która ma szansę przebić wszystkie dotychczasowe. Jeśli lubicie jakąkolwiek muzykę, zapewniam, nie rozczarujecie się D). I koniecznie podzielcie się wrażeniami.