
Wirus to rzeczywiście wyjątkowe paskudztwo i lekceważyć go nie należy. Szczególnie, gdy się nieznośnie zmutuje, co zdarza się dosyć często. 100 lat temu żniwa zbierała grypa hiszpanka, a 10 lat temu świat wariował z powodu świńskiej grypy. Po drodze było szereg innych epidemii wirusowych, dzisiaj do drzwi puka nowe zagrożenie. Koronawirus.
Grypa zwana hiszpanką
Pandemia wywołana zmutowanym wirusem grypy ptaków A/H1N1 przetaczała się przez Europę, Azję, Afrykę i Amerykę Północną na przełomie lat 1918 i 1919. Największe ogniska grypy w Europie występowały na frontach I wojny światowej, skąd choroba przenoszona była na ludność cywilną. Znaczący udział w ograniczaniu bądź rozprzestrzenianiu pandemii miały także władze cywilne, te jednak popełniały często kardynalne błędy. Filadelfijska elita, wiedząc już o chorobie, postanowiła nie odwoływać parady zaplanowanej na 28 września 1918 roku. W patriotycznej imprezie udział wzięło 200 tysięcy ludzi, a trzy dni później 1635 osób zgłosiło się do szpitali z grypą. Od tego momentu wirusa nie powstrzymały nawet wprowadzone zakazy spluwania. Władze Paryża postanowiły zamknąć szkoły, ale kawiarnie funkcjonowały. W Wielkiej Brytanii odpowiednik naszego głównego inspektora sanitarnego radził rodakom, by nosili maseczki na twarzy, ale poza tym zachęcał jedynie, by dobrze jeść i wypić około pół butelki lekkiego wina. Być może, że przez tę niefrasobliwość liczbę ofiar hiszpanki na świecie szacuje się na 25 do 40 mln osób, a chorowało na nią ok. 500 mln ludzi. Zebrała większe żniwo niż same działania wojenne, które pochłonęły około 20-22 milionów istnień. Najtragiczniejsze, że jedno i drugie odebrało życie głównie młodym ludziom w wieku 20-40 lat.
Pandemia świńskiej grypy 2009-2010
Znany od lat wirus świńskiej grypy nie stanowił zagrożenia dla ludzi, dopóki w 2009 roku mutacja z grypowym wirusem H1N1 nie dała śmiertelnego wirusa A/H1N1. Po raz pierwszy pojawił się w Meksyku, niemal natychmiast powodując śmierć zakażonych. Mimo natychmiastowej reakcji władz rozprzestrzeniał się błyskawicznie. W związku z tym WHO oceniła, że bezcelowe jest odnotowywanie każdego przypadku choroby. Nie wiadomo więc, ile faktycznie ofiar pochłonęła, ale prawdopodobnie około 150 tysięcy osób. Tyle co grypa sezonowa. Ogłoszona 11 czerwca 2009 przez WHO pandemia trwała oficjalnie do sierpnia 2010.
Niespodziewane skutki
Tym razem ogłoszenie pandemii spowodowało wyjątkowo duże straty finansowe, m.in. z powodu histerycznego zakupu przez rządy wielu krajów szczepionek zalecanych przez WHO. Tymczasem tylko 4% Włochów skorzystało ze szczepionek zakupionych za 184 mln euro czy 5% Francuzów z puli za 860 mln euro. W Europie tylko jeden kraj nie zamówił szczepionek – Polska. WHO znalazło się pod obstrzałem, a minister zdrowia Ewa Kopacz miała być ekspertem w europejskim śledztwie.
Teorie spiskowe
Poza ewidentnymi stratami oraz nieznanymi skutkami pandemii z 2009 roku, niejasne okoliczności, w jakich doszło do rozprzestrzenienia się wirusa, zaowocowały pojawieniem się różnych teorii spiskowych. Jedna wieszczy, że było to odwrócenie uwagi od fatalnego stanu gospodarki światowej; inna głosi, że epidemia była dziełem koncernów farmaceutycznych, które wykorzystały ją do promocji uniwersalnej szczepionki przeciwko grypie i osiągnięcia wielkich zysków. Niebawem może pojawić się teoria, że obecnie mamy do czynienia ze zorganizowaną akcja potentatów funduszy emerytalnych wymierzoną w ich beneficjentów. Wzrastająca średnia długość życia nie tylko nasz ZUS pozbawia wielkich pieniędzy.
Koronawirus
Wielkie transfery międzykontynentalne i międzypaństwowe, związane z globalizacją gospodarki i turystyką, niewątpliwie przyspieszają rozprzestrzenianie się nowego wirusa SARS-CoV-2. Jego śmiertelność, szacowana na 3,5 proc., jest prawdopodobnie zawyżona, ponieważ generalnie wywoływana choroba ma stosunkowo łagodny przebieg i w przypadku młodych ludzi często w ogóle nie jest rejestrowana. Jednak jak donosi Wall Street Journal, koronawirus w ostatnim tygodniu zabił już więcej osób we Włoszech niż w Chinach. Ogólnie we Włoszech zmarło 5 procent zakażonych, przy czym w Lombardii nawet około 8 procent. Głównie osób starszych z powodu powikłań chorób przewlekłych.
My i pandemia
Jak twierdzi prof. Janusz Czapiński „Polacy wykazują bardzo niewielką skłonność do paniki. Mamy na to, nawet w niedalekiej przeszłości, trzy dowody. Pierwszy to ptasia grypa, gdy spadek spożycia kurczaków był niewielki. Na pewno nieporównywalny z tym w innych europejskich krajach. Drugi to BSE, czyli choroba szalonych krów, i niezauważalny spadek spożycia wołowiny. I trzeci przypadek świńskiej grypy, który jest szczególnie mocnym dowodem. Wtedy pani premier zdecydowała, że nie kupujemy szczepionek, a społeczeństwo nie zaprotestowało”.
Bez paniki
Dzisiaj powinniśmy być wdzięczni władzom krajowym i lokalnym, że próbują poważnie traktować sprawę podejmując wiele zapobiegawczych decyzji. Może czasami brak konsekwencji – zamknięcie galerii sztuki i pozostawienie otwartych galerii handlowych. Ale to też dziwny czas. Odcina nas od wielu pokus i przyzwyczajeń. Trzeba zweryfikować priorytety, nauczyć się z powrotem życia w małych społecznościach.
I jeśli, jak przystało na prawdziwą pandemię, stan zagrożenia potrwa ponad pół roku, możemy obudzić się w całkiem innej rzeczywistości. O dziwo, może nawet bardziej przyjaznej. Tymczasem trzeba przetrwać, czego wszystkim serdecznie życzę. Na razie, jak stwierdziła moja przyjaciółka, najlepszym przeciwdziałaniem zarażeniu jest ostrożność, higiena oraz… zjedzenie rano trzech ząbków czosnku i łyżki kiszonej kapusty. Koronawirusa nie zwalcza, ale trzyma innych na zalecaną odległość.