
Grupa mieszkańców przyszła dzisiaj do zajezdni tramwajowej przy ul. Browarnej, by wesprzeć strajkujących. Mija właśnie tydzień od rozpoczęcia strajku w Tramwajach Elbląskich, a w sporze między związkowcami a dyrekcją spółki nadal jest pat.
W spotkaniu przed zajezdnią o godz.14 uczestniczyło ok. 40 osób, spośród których większość stanowili sami strajkujący. - Słyszeliśmy o tym, że mieszkańcy chcą dziś wyrazić swoje poparcie dla nas. My nie jesteśmy organizatorami, to inicjatywa elblążan – zaznacza Roman Kluczyk, przewodniczący związku zawodowego w Tramwajach Elbląskich. - Cieszymy się, że ludzie chcą poprzeć nasz protest. Większość spółek komunalnych ma problemy finansowe, a ich pracownicy nie mają wielkich dochodów. My chyba jako pierwsi krzyknęliśmy, że dalej tak być nie może – dodaje.
- Zgromadziliśmy się tutaj przez pocztę pantoflową, ja o tej inicjatywie dowiedziałam się od taty – zaznacza Paulina Pydyn. - Nie wiem, czy ludzie wiedzieli, że takie spotkanie będzie miało tutaj miejsce, jestem jednak zdania, że mieszkańcy powinni wesprzeć strajkujących. Powinno nas tu być dużo – mówi.
- Wyczytałam w komentarzach pod informacją o strajku, że będzie takie spotkanie – mówi pani Agnieszka, elblążanka. – Jestem tu, bo uważam, że postulaty strajkujących są słuszne.
- Popieram strajkujących – mówi Adam Joć. – Teraz wychodzą lata zaniedbań, a nasze elbląskie tramwaje to jest perła tego miasta. Dlatego tu jestem.
- Stoję za motorniczymi, sama pracowałam w tym zawodzie – dodaje Paulina Pydyn. Jak najbardziej jestem za tym, by walczyli o swoje. Ich postulaty związane z płacami i nadgodzinami są słuszne, jestem zdania, że nie powinni odpuszczać.
Pierwszy tydzień strajku dobiega końca. Póki co nic nie wskazuje na to, by tramwaje szybko wyruszyły na ulice Elbląga.

- Nastroje po pierwszym tygodniu są w dalszym ciągu bojowe, smutne jest jednak to, że zarzuty odnośnie politycznego podłoża strajku sprawiają, że tracą mieszkańcy miasta – mówi Roman Kluczyk. – My już staliśmy na skraju takiego upodlenia płacowego, że musieliśmy coś zrobić. Komunikacja tramwajowa powinna się rozwijać, jest ekologiczna i dobra dla mieszkańców. Wzburzyło nas to, że na tę komunikację nie przeznacza się tyle pieniędzy, ile powinno się przeznaczać – podkreśla. - Dużo mówi się o tym, że Elbląg stawia na komunikację tramwajową, autobusowa miałaby pełnić rolę uzupełniającej, okazuje się jednak, że nie rozmawiamy ani o przyszłości tramwajów, ani ludzi, którzy u nas pracują. To jest stagnacja.
Przypominamy, że strajkujący domagają się m.in. podwyższenia płacy zasadniczej o 500 zł dla osób zarabiających do 3250 zł brutto.
- Zaproponowaliśmy, by postulowaną przez nas podwyżkę rozłożyć na dwie raty, jedną wypłacaną od 1 stycznia, drugą w połowie roku. Takie rozwiązanie dałoby czas na przygotowanie tych pieniędzy – tłumaczy Roman Kluczyk. – Ważne jest, abyśmy otrzymali jasną deklarację, że te ustalenia zostaną spełnione. Ze strony pracodawcy padła jedynie propozycja, żeby ubiegłoroczną „trzynastkę”, wypracowaną w bólu i znoju, bez urlopów, z wielkimi nadgodzinami, podzielić na raty. Załoga wypowiedziała się jednoznacznie, że na taką propozycję nie ma zgody z naszej strony.
Kolejną istotną kwestią podnoszoną przez strajkujących jest redukcja nadgodzin.
- Dyrekcja mówi, że zejdzie do 150, jednak chce sobie zastrzec, że może podpisać umowę z pracownikiem do 210 nadgodzin. My chcemy, żeby obowiązywały zapisy kodeksowe, a więc 150 nadgodzin. Pojawiały się też deklaracje z jednej i z drugiej strony, by w tej firmie całkowicie zlikwidować nadgodziny – zaznacza związkowiec.
Co w związku ze strajkiem przyniesie rozpoczynający się tydzień? Roman Kluczyk informuje, że kwestie związane z protestem będą poruszane w stolicy województwa.
- Złożyliśmy prośbę do szefa Forum Związków Zawodowych w Olsztynie o zwołanie nadzwyczajnego prezydium Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego i zostaliśmy zaproszeni na spotkanie, które odbędzie się we wtorek o 10 rano w siedzibie WRDS-u – mówi przewodniczący komitetu strajkowego.
Około 60 pracowników Tramwajów Elbląskich strajkuje rotacyjnie. - Osoby na pierwszej zmianie lub mające wolne przychodzą do zajezdni, przebywamy tu razem w większej grupie, żeby było nam raźniej. Druga, nocna zmiana, tak samo. Jesteśmy tu 24 godziny na dobę. Protestuje 60 osób, grupa jest niemal taka sama, jak na początku. Zmniejszyła się o jedną osobę, która poszła na zwolnienie, być może ze względu na presję. Sytuacja jest ustabilizowana. Zaczynając kolejny tydzień nie robimy strajku od nowa, po prostu stoimy dalej i czekamy na rozmowy – dodaje Roman Kluczyk.