
Temu miastu, jego przedstawicielom i władzy wszelkiej, potrzebna jest standaryzacja narracji. Bez tego można się dzisiaj pogubić – nie wiadomo już, dobrze jest czy niedobrze? Na razie jak w Wilkowyjach – narracja negacji z negacją narracji. Taki lokalny sitcom mamy.
Szczerze zamierzałam odpuścić sobie felietonowanie, ale środowa bomba prasowa przykuła mnie do komputera. Po roku lamentów - dwójkami, trójkami, klubami itp., jak to jest źle, jak biednie, jak rząd niszczy samorządy, a elbląski w szczególności – objawienie prezydenta i jego apologetów: jest cudownie.
„Budżet za rok ubiegły był bardzo dobry, wykonaliśmy go w 100 procentach, a nawet ponad; wszystko się udało” obwieścił na konferencji prasowej nasz dobrodziej. To był szok, bo dotąd większość elblążan żyła w strachu. Jeszcze na początku tego miesiąca, dokładnie 6 czerwca Przewodniczący Rady Miasta przypominał: „Proszę zwrócić uwagę, że w ubiegłym roku musieliśmy ograniczyć wydatki w budżecie o 42 miliony złotych, co było spowodowane zmniejszeniem dochodów miasta z tytułu działań, jakie ustawodawca zafundował samorządom”. A tu proszę – nowa narracja.
Na tym nie koniec. Ktoś nam chyba prezydenta podmienił. Same prześwietne wieści. W zeszłym roku pozyskano 29 mln środków zewnętrznych. WOW! Cały jeden departament rok na to pracował. Za to wszyscy pracownicy Pogotowia Socjalnego, które radni tak niegodnie zlikwidowali – dostaną pracę. Tak, tak, ci pracownicy, którzy tak zawiedli tamtego podmienionego prezydenta i jego zastępcę z orężem. A i Szkoły Podstawowej nr 9 nikt nie chciał ruszać, przenosić, likwidować, tylko pani dyrektor została źle zrozumiana.
Może to upały, które właśnie nadeszły, spowodowały te myślowe fluktuacje. Warto byłoby schłodzić rozgrzane sukcesem umysły. Na szczęście Pasłęk zainwestował w otwarte kąpielisko, bo widocznie miał z czego. Elblążanie zęby w ścianę albo do samochodów – w świetnie zarządzanym mieście dobrobytu nie ma pluskania się po pracy. Tu do roboty na dwa etaty trzeba będzie niedługo większość mieszkańców kierować, żeby mogli z głodu nie paść i dzieci odziać. Ale władza miejska wyniki ma i nie może się sama siebie nachwalić. Myślę, że powinny iść za tym nagrody. Jakby co, wystandaryzowani elblążanie na pewno to zrozumieją.
Próbowałam słuchać debaty nad Raportem o stanie miasta. Raport jaki jest, każdy może zobaczyć. Dużo danych i hurraoptymizm. Mnie osobiście nie przekonuje. Zgadzam się z opinią Pawła Kowszyńskiego, brak analizy i wniosków, zapisane tylko fakty i koszty. Bardzo ładne podsumowanie radnego Marka Pruszaka, przerywane i niesympatycznie spuentowane zostało przez Antoniego Czyżyka. Wycieczki radnych koalicji prezydenckiej z przewodniczącym włącznie do rządu są zwyczajnie niestrawne, a przed wyborami prezydenckimi szczególnie zbędne. Popisy oratorskie przewodniczącego, mielenie tego samego, jak to tylko dla elblążan, z elblążanami, z tożsamością, o tożsamości, do tożsamości i szczęśliwości – bez komentarza. Nawet zadłużenie, według radnego Fedorczyka, jest super. Ja chyba żyję jednak w świecie alternatywnym.
Dlatego robię swoje, czyli odpływam z Elbląga. Opuszczanie mieszkania trochę trwa, ale wymeldowanie nastąpi dopiero po wyborach. Nie mogę dopuścić, by w zamęcie zabrakło naszych głosów. Dobrze, że to już niebawem, bo nie jestem w stanie dłużej trwać w tej miejskiej schizofrenii. Powala mnie samozachwyt radnych Koalicji Obywatelskiej. No i uwielbienie dla prezydenta. Żadnej refleksji. Tylko śmiertelne oburzenie na propozycję Rafała Traksa, żeby wpisać do raportu zdanie, by wszyscy byli zdrowi, szczęśliwi i bogaci, a pan prezydent Witold Wróblewski miał własny helikopter do rozrzucania pieniędzy na każde żądanie. Ja jestem za, a nawet dziwię się, że sami na to nie wpadli.
Nie wiem dlaczego, ale przypomniał mi się teraz dowcip, który od trzydziestu lat bawił mnie serdecznie, a dziś nieco przeraża. Pytanie: co robi 300-tonowy wróbelek? Odpowiedź prawidłowa: co chce. Jeśli ktoś nie rozumie – podpowiem. Bo jest tak wielki, że nikt mu nie podskoczy; nawet tygrys ze słoniem w parze.