
Wicepremier Jarosław Gowin podał się dzisiaj do dymisji. Jego decyzja to efekt braku porozumienia w sprawie terminu przeprowadzenia wyborów prezydenckich. Koalicja z Prawem i Sprawiedliwością trwa, a wicepremierem z ramienia Porozumienia ma być Jadwiga Emilewicz. Decyzja, jak się okazało, miała jednak wpływ na przebieg dzisiejszych obrad w Sejmie.
Jarosław Gowin odchodzi z rządu. Złożył dymisję zarówno z funkcji wicepremiera jak i ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Jak stwierdził, on sam nie poprze propozycji PIS, by głosowanie korespondencyjne mogło się odbyć 10 maja. Ale poprą ją zapewne pozostali posłowie jego ugrupowania. - Zaproponowałem (w ostatniej wersji - red.), by wybory korespondencyjne odbyły się za trzy miesiące, ale ta propozycja została odrzucona, dlatego podaję się do dymisji - tłumaczył dziennikarzom.
- Możliwość wprowadzenia korespondencyjnego głosowania dla wszystkich jest dobrym rozwiązaniem. Większość Porozumienia je poprze - zadeklarowała Jadwiga Emilewicz.
Wygląda więc na to, że dzisiaj podczas posiedzenia w Sejmie parlamentarzyści Zjednoczonej Prawicy przegłosują zapis, że wybory prezydenckie 10 maja odbędą się w formie korespondencyjnej. Ustawa ma następnie trafić do Senatu, który ma prawo pracować nad przepisami w ciągu 30 dni. A potem wróci do Sejmu, w którym Zjednoczona Prawica nadal ma większość. A to oznacza, że przepisy wyborcze mogą wejść w życie... dosłownie na dwa dni przed wyborami.
Jarosław Gowin wyraził też nadzieję, że uda się mu przekonać opozycję,by poparła inną propozycję - zmianę konstytucji, która umożliwiałaby przesunięcie wyborów prezydenckich o rok czy dwa. Każda z propozycji, o których mowa od kilku dniach na forum publicznym, spotkała się z krytyką większości prawniczych autorytetów, które mówią o łamaniu konstytucji.
Opozycja jest przeciwna zmianom konstytucji, apeluje do rządu o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, który - jak stanowi konstytucja - automatycznie odroczy termin wyborów prezydenckich.
Aktualizacja z godz. 13.20: Decyzja Jarosława Gowina, jak się okazało, wywołała skutki podczas dzisiejszego głosowania w Sejmie. PiS-owi nie udało się wprowadzić do porządku obrad punktu dotyczącego głosowania korespondencyjnego. 228 osób zagłosowało "za", 228 osób było przeciw, trzy osoby się wstrzymały. - Chcę w to wierzyć, że ten rząd wreszcie zrozumie, że jedyną drogą zatrzymania tego szaleństwa i przesunięcie terminu wyborów, jest wprowadzenie stanu klęski żywiołowej - powiedział tuż po głosowaniu Borys Budka, szef Platformy Obywatelskiej.
Aktualizacja z godz. 14.45: Trwa przerwa w obradach Sejmu. Mają być wznowione jeszcze dzisiaj o godz. 18.30. A nie we wtorek, jak wcześniej podawała marszałek Elżbieta Witek.
Aktualizacja godz. 22:55. Sejm uchwalił zmiany w kodeksie wyborczym wprowadzające głosowanie korespondencyjne. Za było 230 posłów. Teraz ustawa trafi do Senatu, gdzie większość ma opozycja.