Jak co roku w Wielką Środę kilka tysięcy elblążan wzięło udział w procesji Drogi Krzyżowej, która przeszła ulicami naszego miasta: od kościoła Matki Bożej Królowej Polski przy ul. Robotniczej do katedry św. Mikołaja. Zobacz fotoreportaż
Przed godziną dziewiętnastą, jako co roku, kościół pw. Matki Bożej Królowej Polski otaczają tłumy. Ludzie stoją przed kościołem, na ul. Jaśminowej, na parkingu przy ul. Gwiezdnej. Dosłownie wszędzie. Mrok rozświetlają światełka zniczy. Dlaczego przyszli?
- Przyszłam, bo wierzę w Boga – tłumaczy pani Maria.
- Nie muszę się panu tłumaczyć, to moja prywatna sprawa – to już anonimowy wierny.
- Mam taką potrzebę, żeby przyjść i się pomodlić – to pan Andrzej.
- Mama mi kazała – Ania lat 13.
- Biorę aktywny udział w życiu mojego kościoła – pani Kasia.
- Bo tak trzeba – pani Genowefa.
Do przejścia mają kilka kilometrów: Brzozową, płk. Dąbka, 12 Lutego, Hetmańską, Giermków, Wigilijną, św. Ducha, Wodną i Mostową. Co kilkaset metrów wspominają kolejne momenty męki Chrystusa. - Nie wiem, ile dam radę przejść. Wierzę, że dojdę do katedry – mówi pani Genowefa, która porusza się o kulach. Widać, że chodzenie sprawia jej trudność. Ale idzie z uśmiechem na twarzy. Trzynastoletnia Ania nie wie, ile przejdzie. Może do pierwszej stacji, a potem pójdzie do koleżanki. A może gdzieś w tym tłumie znajdzie znajomych, którzy potowarzyszą jej wędrówce...
Wolno poruszający się kilkusetmetrowy tłum wyraźnie utrudnia ruch drogowy. Ale kierowcy reagują ze zrozumieniem. Nie ma ponaglającego trąbienia, nikt nie próbuje wyprzedzać kolumny. Wierni niosą kilkunastometrowy krzyż. Grupy niosące symbol Męki Pańskiej zmieniają się – wierni niemal z każdej parafii chcą poczuć się, jak przed dwoma tysiącami lat.
Zbliża się najważniejsze święto w życiu katolika. Dziś ci, dla których święta Wielkiej Nocy nie są tylko dniami wolnym od pracy, próbowali przygotować się na tajemnicę śmierci i zmartwychwstania.
- Przyszłam, bo wierzę w Boga – tłumaczy pani Maria.
- Nie muszę się panu tłumaczyć, to moja prywatna sprawa – to już anonimowy wierny.
- Mam taką potrzebę, żeby przyjść i się pomodlić – to pan Andrzej.
- Mama mi kazała – Ania lat 13.
- Biorę aktywny udział w życiu mojego kościoła – pani Kasia.
- Bo tak trzeba – pani Genowefa.
Do przejścia mają kilka kilometrów: Brzozową, płk. Dąbka, 12 Lutego, Hetmańską, Giermków, Wigilijną, św. Ducha, Wodną i Mostową. Co kilkaset metrów wspominają kolejne momenty męki Chrystusa. - Nie wiem, ile dam radę przejść. Wierzę, że dojdę do katedry – mówi pani Genowefa, która porusza się o kulach. Widać, że chodzenie sprawia jej trudność. Ale idzie z uśmiechem na twarzy. Trzynastoletnia Ania nie wie, ile przejdzie. Może do pierwszej stacji, a potem pójdzie do koleżanki. A może gdzieś w tym tłumie znajdzie znajomych, którzy potowarzyszą jej wędrówce...
Wolno poruszający się kilkusetmetrowy tłum wyraźnie utrudnia ruch drogowy. Ale kierowcy reagują ze zrozumieniem. Nie ma ponaglającego trąbienia, nikt nie próbuje wyprzedzać kolumny. Wierni niosą kilkunastometrowy krzyż. Grupy niosące symbol Męki Pańskiej zmieniają się – wierni niemal z każdej parafii chcą poczuć się, jak przed dwoma tysiącami lat.
Zbliża się najważniejsze święto w życiu katolika. Dziś ci, dla których święta Wielkiej Nocy nie są tylko dniami wolnym od pracy, próbowali przygotować się na tajemnicę śmierci i zmartwychwstania.
Sebastian Malicki