Ten temat budzi emocje co roku. 10 lutego 1945 r. Armia Czerwona zdobyła czy wyzwoliła Elbląg? - Historycy mówią o zdobyciu, podobnie, jak uczestnicy tamtych wydarzeń. Biorąc jednak pod uwagę to, że Rosjanie przypuścili szturm, który uderzył w pustkę, bo nad ranem niemiecka załoga miasta opuściła jego granice, to właściwie Elbląg został zajęty – mówi Tomasz Gliniecki z Muzeum Archeologiczno-Historycznego.
- To tak, jakbyśmy mieli książkę sprzed 10 i sprzed 40 lat – kontynuuje. - W starszej chętnie będziemy mówić o wyzwoleniu, w nowszej - o zdobyciu. Nauka jest jednak bezdyskusyjna i historycy mówią, że jednak Elbląg był zdobyty. 70 lat temu, i ci, którzy miasta bronili, i ci, którzy je zdobywali również byli podobnego zdania.
Cofnijmy się zatem do roku 1945.
- Zaczęło się od 23 stycznia słynnym, bo będącym w każdym podręczniku II wojny światowej, rajdem Diaczenki przez miasto – opowiada Tomasz Gliniecki. - Potem, z różnym natężeniem, prowadzone były silne walki, aż do 10 lutego. Wówczas Rosjanie przypuścili szturm, który uderzył prawie w pustkę, bo nad ranem niemiecka załoga Elbląga opuściła miasto i wyszła przez rzekę w kierunku Gdańska. Właściwie więc Elbląg został zajęty.
Zajęty i mocno zniszczony. Końcowe działania wojenne zniszczyły Stare Miasto i Śródmieście. Ruin nikt nie podnosił przez długie lata.
- Po II wojnie światowej Elbląg nie był miastem szczególnie potrzebnym, był powoli zasiedlany więc ludzie najpierw zajmowali te dzielnice, które były całe – tłumaczy historyk. - Z czasem śródmiejska zabudowa nadawała się już tylko do rozbiórki.
Elbląg zdobyli żołnierze Armii Czerwonej. Wielu z nich straciło życie i znalazło miejsce wiecznego spoczynku na cmentarzu przy ul. Agrykola. Stoi tam też pomnik z czerwoną gwiazdą, przed którym 10 lutego, nieliczni już, składają kwiaty.
W ostatnim czasie wiele kontrowersji wzbudzał inny pomnik (rozebrać czy nie) poświęcony radzieckiemu generałowi. W Pieniężnie.
- To dwa zupełnie inne miejsca historycznie i dwa zupełnie inne pomniki – zastrzega Tomasz Gliniecki. - W Elblągu mamy do czynienia z cmentarzem wojennym. Z pamięcią o ludziach, którzy tu zginęli i tu zostali pochowani. I choć na pomniku wciąż są symbole komunistyczne – sierp i młot - ale to pomnik i cmentarz wojenny. Trzeba uszanować pamięć żołnierską tak, jak to się dzieje w całym cywilizowanym świecie.
Przy okazji dzisiejszej daty Tomasz Gliniecki zwraca uwagę na inną, też wojenną, a jakże bolesna kartę historii. 10 lutego 1940 r. odbyła się pierwsza z czterech masowych deportacji na Wschód. Na Syberię wywiezione zostały rodziny tych, którzy zginęli m.in. w lesie katyńskim.
- Dziś przed pomnikiem żołnierzy Armii Czerwonej wystawiono posterunki honorowe, bo tak nakazuje ceremoniał, ale może warto byłoby postawić wartę przed Krzyżem Katyńskim – pyta historyk.
Cofnijmy się zatem do roku 1945.
- Zaczęło się od 23 stycznia słynnym, bo będącym w każdym podręczniku II wojny światowej, rajdem Diaczenki przez miasto – opowiada Tomasz Gliniecki. - Potem, z różnym natężeniem, prowadzone były silne walki, aż do 10 lutego. Wówczas Rosjanie przypuścili szturm, który uderzył prawie w pustkę, bo nad ranem niemiecka załoga Elbląga opuściła miasto i wyszła przez rzekę w kierunku Gdańska. Właściwie więc Elbląg został zajęty.
Zajęty i mocno zniszczony. Końcowe działania wojenne zniszczyły Stare Miasto i Śródmieście. Ruin nikt nie podnosił przez długie lata.
- Po II wojnie światowej Elbląg nie był miastem szczególnie potrzebnym, był powoli zasiedlany więc ludzie najpierw zajmowali te dzielnice, które były całe – tłumaczy historyk. - Z czasem śródmiejska zabudowa nadawała się już tylko do rozbiórki.
Elbląg zdobyli żołnierze Armii Czerwonej. Wielu z nich straciło życie i znalazło miejsce wiecznego spoczynku na cmentarzu przy ul. Agrykola. Stoi tam też pomnik z czerwoną gwiazdą, przed którym 10 lutego, nieliczni już, składają kwiaty.
W ostatnim czasie wiele kontrowersji wzbudzał inny pomnik (rozebrać czy nie) poświęcony radzieckiemu generałowi. W Pieniężnie.
- To dwa zupełnie inne miejsca historycznie i dwa zupełnie inne pomniki – zastrzega Tomasz Gliniecki. - W Elblągu mamy do czynienia z cmentarzem wojennym. Z pamięcią o ludziach, którzy tu zginęli i tu zostali pochowani. I choć na pomniku wciąż są symbole komunistyczne – sierp i młot - ale to pomnik i cmentarz wojenny. Trzeba uszanować pamięć żołnierską tak, jak to się dzieje w całym cywilizowanym świecie.
Przy okazji dzisiejszej daty Tomasz Gliniecki zwraca uwagę na inną, też wojenną, a jakże bolesna kartę historii. 10 lutego 1940 r. odbyła się pierwsza z czterech masowych deportacji na Wschód. Na Syberię wywiezione zostały rodziny tych, którzy zginęli m.in. w lesie katyńskim.
- Dziś przed pomnikiem żołnierzy Armii Czerwonej wystawiono posterunki honorowe, bo tak nakazuje ceremoniał, ale może warto byłoby postawić wartę przed Krzyżem Katyńskim – pyta historyk.
A