- O 5 rano wróciłam z dyskoteki. Byłam zmęczona i głodna. Wstawiłam te nieszczęsne frytki i zasnęłam. Obudziła mnie mama, która krzyczała, że się pali. Bardzo przepraszam i żałuję tego, co się stało - z płaczem wyjaśniała w sądzie 19-letnia Dżesika Ł., która w grudniu 2013 r. spowodowała pożar w budynku przy ul. Jaśminowej. Na skutek zatrucia tlenkiem węgla zginęła jej sąsiadka, drugą, młodszą udało się uratować.
Do zdarzenia doszło 15 grudnia ub. r. wczesnym rankiem w jednym z mieszkań przy ul. Jaśminowej. Jak ustalili śledczy, dziewczyna, która mieszkała z matką i siostrą, wróciła nad ranem z dyskoteki. Pozostawiła na gazie garnek z olejem, w którym miała zrobić frytki. Zasnęła, a pożar zajął mieszkanie. W wyniku zatrucia tlenkiem węgla zmarła 69-letnia sąsiadka, a jej wnuczka trafiła do placówki medycznej w Gdyni, gdzie umieszczono ją w komorze hiperbarycznej.
Pożar strawił mieszkanie Dżesiki Ł., ale straty ponieśli także inni sąsiedzi. W sumie oszacowano je na 100 tys. zł (w tym blisko 45 tys. zł na szkodę spółdzielni mieszkaniowej).
Prokuratura postawiła dziewczynie zarzut nieumyślnego zaprószenia ognia i spowodowania zagrożenia życia i zdrowia wielu osób, jak również strat materialnych. W wyniku tragedii zmarła jedna osoba, więc zagrożenie karą jest surowsze, nawet do 8 lat więzienia.
Dziś (24 czerwca) rozpoczął się proces 19-latki. Dziewczyna z płaczem opowiadała, co wydarzyło się rankiem 15 grudnia w jej mieszkaniu: - Wróciłam z dyskoteki, byłam zmęczona i głodna i wtedy wstawiłam ten nieszczęsne frytki. Nigdy wcześniej nie miałam takich pomysłów. Czekając aż olej się rozgrzeje usiadłam i zasnęłam. Później usłyszałam mamę, która krzyczała, że się pali. Wybiegłam na klatkę schodową, wołałam do sąsiadów, żeby się ratowali. Gdy wybiegłam z bloku, zemdlałam. Przytomność odzyskałam dopiero w szpitalu. Bardzo przepraszam - szlochała na sali sądowej. - Nie znałam tej pani, która zmarła, ale bardzo żałuję tego, co się stało. Nigdy o tym nie zapomnę.
W związku z tym, że dziewczyna przyznała się do winy, wyraziła skruchę, a przestępstwo miało charakter nieumyślny, obrońca Dżesiki Ł. zawnioskował o ukaranie jej bez przeprowadzenia procesu. Wniósł o dobrowolne poddanie się karze 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 5 lat. Przez ten czas dziewczyna będzie pod opieką kuratora. Sprzeciwu nie wniósł prokurator, podobnie córka 69-letniej kobiety, która zmarła na skutek zaczadzenia, ale: - Ale moja mama zmarła na tej klatce, chciałabym żeby ona [Dżesika Ł. - red.] zapamiętała to, co zrobiła.
- Do końca życia tego nie zapomnę - zapewniała 19-latka.
Dziewczyna nie była wcześniej karana. Właśnie skończyła szkołę i odbywa praktyki zawodowe. Sąd przychylił się do wniosku obrońcy i wydał wyrok w zawieszeniu.
Pożar strawił mieszkanie Dżesiki Ł., ale straty ponieśli także inni sąsiedzi. W sumie oszacowano je na 100 tys. zł (w tym blisko 45 tys. zł na szkodę spółdzielni mieszkaniowej).
Prokuratura postawiła dziewczynie zarzut nieumyślnego zaprószenia ognia i spowodowania zagrożenia życia i zdrowia wielu osób, jak również strat materialnych. W wyniku tragedii zmarła jedna osoba, więc zagrożenie karą jest surowsze, nawet do 8 lat więzienia.
Dziś (24 czerwca) rozpoczął się proces 19-latki. Dziewczyna z płaczem opowiadała, co wydarzyło się rankiem 15 grudnia w jej mieszkaniu: - Wróciłam z dyskoteki, byłam zmęczona i głodna i wtedy wstawiłam ten nieszczęsne frytki. Nigdy wcześniej nie miałam takich pomysłów. Czekając aż olej się rozgrzeje usiadłam i zasnęłam. Później usłyszałam mamę, która krzyczała, że się pali. Wybiegłam na klatkę schodową, wołałam do sąsiadów, żeby się ratowali. Gdy wybiegłam z bloku, zemdlałam. Przytomność odzyskałam dopiero w szpitalu. Bardzo przepraszam - szlochała na sali sądowej. - Nie znałam tej pani, która zmarła, ale bardzo żałuję tego, co się stało. Nigdy o tym nie zapomnę.
W związku z tym, że dziewczyna przyznała się do winy, wyraziła skruchę, a przestępstwo miało charakter nieumyślny, obrońca Dżesiki Ł. zawnioskował o ukaranie jej bez przeprowadzenia procesu. Wniósł o dobrowolne poddanie się karze 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 5 lat. Przez ten czas dziewczyna będzie pod opieką kuratora. Sprzeciwu nie wniósł prokurator, podobnie córka 69-letniej kobiety, która zmarła na skutek zaczadzenia, ale: - Ale moja mama zmarła na tej klatce, chciałabym żeby ona [Dżesika Ł. - red.] zapamiętała to, co zrobiła.
- Do końca życia tego nie zapomnę - zapewniała 19-latka.
Dziewczyna nie była wcześniej karana. Właśnie skończyła szkołę i odbywa praktyki zawodowe. Sąd przychylił się do wniosku obrońcy i wydał wyrok w zawieszeniu.
A