UWAGA!

----

O gwałcie osobno i za zamkniętymi drzwiami

 Elbląg, Angelika Domańska i wspierający Ogólnopolski Strajk Kobiet Robert Koliński
Angelika Domańska i wspierający Ogólnopolski Strajk Kobiet Robert Koliński (fot. MS)

Dziś (28 marca) przed elbląskim Sądem Rejonowym toczy się kolejna rozprawa w procesie ratowników medycznych, którzy podczas służbowego szkolenia w Kaliningradzie mieli wykorzystać seksualnie 35-letnią tłumaczkę. Oskarżeni i pokrzywdzona nie przebywają na jednej sali. Na wniosek pełnomocnika kobiety odbywa się wideokonferencja. - Tak powinny wyglądać standardy, jeśli chodzi o traktowanie ofiar - mówiły aktywistki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, które stawiły się przed sądem na znak solidarności z pokrzywdzoną.

Dziś rano na parkingu przed budynkiem sądu przy ul. Płk. Dąbka trzy osoby zatańczyły dla pani Aleksandry, która za kilka minut weszła na salę rozpraw. Nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Jej pełnomocnik, adwokat Grzegorz Kucharski wyjaśnił: - Nastąpi odczytanie zeznań pani Oli z dotychczasowego postępowania zarówno przed sądem, jak i przed prokuraturą. Czy złoży dodatkowe wyjaśnienia? To zależy od przebiegu rozprawy - zaznaczył.
       Kobieta, na której we wrześniu 2013 r. mieli dopuścić się gwałtu oraz innych czynności seksualnych dwaj ratownicy medyczni elbląskiego szpitala, nie przebywa na jednej sali sądowej z oskarżonymi. Na wniosek jej pełnomocnika odbywa się wideokonferencja. Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami.
       - Spotkaliśmy się dzisiaj po to, by nagłośnić sprawę traktowanie ofiar gwałtu przez polski wymiar sprawiedliwości - mówiła Angelika Domańska reprezentująca Ogólnopolski Strajk Kobiet, który zorganizował już wcześniej taniec dla pani Aleksandry "One Billion", a dziś powtórzył w trzyosobowym składzie przy ul. Płk. Dąbka. - To nie jest, Broń Boże, nacisk na sąd - zaznaczyła. - Chodzi o to, by w Polsce był standard polegający na tym, że nawet domniemana ofiara gwałtu, gdy tylko policja przyjmie zgłoszenie, była traktowana jak ofiara. By miała szczególną ochronę psychologiczną, prawną, by nie było - jak w przypadku Oli - sytuacji, gdy miała zeznawać na jednej sali ze swoimi oprawcami - potencjalnymi, bo nie ma prawomocnego wyroku sądu - podkreśliła Angelika Domańska. - Nie zwraca się uwagi na to, jaką traumę te osoby przechodzą, cała ta ciąganina przez przesłuchania, szpitale. Miało nas być tu więcej - wyjaśniała. - Miały przyjechać dziewczyny z Gdańska, ale nie chciałyśmy robić "szopki' pod tytułem  wymuszanie na sądzie wyroku skazującego. Do momentu skazania prawomocnym wyrokiem ci mężczyźni są potencjalnymi sprawcami. Nie chcemy piętnować ludzi, bo nie o to chodzi. Chodzi nam o standard opieki nad ofiarami przestępstw na tle seksualnym - zakończyła.
      
       W maju 2015 roku Sąd Rejonowy w Elblągu - za gwałt i inne czynności seksualne - skazał Mariusza C. na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat, a Jarosława G. - na 8 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata. Sąd Okręgowy, po apelacji obu stron, wyroki uchylił i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. W marcu 2016 r.  proces ruszył więc od początku. Sąd ponownie przesłuchuje oskarżonych, świadków i biegłych w tej sprawie. Dotąd nie udało się przesłuchać pokrzywdzonej pani Aleksandry. Po kilku nieobecnościach w sądzie bez usprawiedliwienia sędzia nałożył na nią karę grzywny w wysokości 500 zł. Ostatnio kobieta złożyła zwolnienie lekarskie. Ostatecznie sędzia, uwzględniając wniosek pełnomocnika pokrzywdzonej, zgodził się, żeby jej przesłuchanie odbyło się w drodze wideokonferencji. 
       Ratownicy po wyroku pierwszej instancji stracili pracę w szpitalu. Nadal twierdzą, że są niewinni.
      
A

Najnowsze artykuły w dziale Prawo i porządek

Artykuły powiązane tematycznie

Reklama