Półtora roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz nakaz zapłaty ponad 25 tysięcy złotych - elbląski sąd wydał wczoraj (4 grudnia) wyrok w głośnej sprawie łamania praw pracowniczych w odzieżowej spółce Hetman.
Proces trwał niemal trzy lata. Współwłaściciela i prezesa nieistniejącej już firmy Prokuratura Rejonowa w Elblągu oskarżyła o uporczywe i złośliwe łamanie prawa pracy, dyskryminowanie pracowników z powodu utworzenia w zakładzie „Solidarności” oraz przywłaszczenie ponad 2 milionów złotych, które w imieniu 240 zatrudnionych miały być odprowadzone do ZUS-u.
- Materiał dowodowy potwierdził większość zarzutów, nie potwierdziły się jednak zarzuty naruszania prawa do urlopu, zmuszania do bezpłatnej pracy w godzinach nadliczbowych oraz przywłaszczenia pieniędzy ze składek na ubezpieczenia społeczne - uzasadniał wyrok sędzia Wojciech Furman. - Jak ustalił biegły z zakresu rachunkowości, tych pieniędzy w firmie faktycznie nie było. Zakład działał tak, jakby odprowadzanie składek do ZUS-u nie było obowiązkowe, jakby ZUS w ogóle nie istniał, jakby nie było też potrzebne wypłacanie wynagrodzeń raz w miesiącu, a jedynie w ratach i to w ratach, które czasami przeciągały się o dwa kolejne miesiące. Być może takie uregulowania kiedyś będą, ale na razie ich nie ma i oskarżony dobrze o tym wiedział.
To kolejny wyrok, jaki na swoim koncie ma Jan P.
Za uporczywe łamanie praw 136 pracowników spółki JIM jesienią ubiegłego roku elbląski sąd skazał przedsiębiorcę na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Mężczyzna ma zapłacić grzywnę w wysokości 20 tysięcy złotych, a w ramach naprawienia szkody wpłacić na konto Zakładu Ubezpieczeń Społecznych 100 tysięcy złotych. Sąd zakazał mu też pełnienia funkcji w zarządach spółek prawa handlowego przez trzy lata.
- To dolegliwe kary - mówi rzeczniczka Sądu Okręgowego w Elblągu, sędzia Ewa Mazurek. - Kara więzienia jest zawieszona pod pewnymi warunkami. Skazany w okresie warunkowego zawieszenia nie może naruszać porządku prawnego. Jeżeli dojdzie do jakiegokolwiek naruszenia, sąd może wysłać taką osobę do więzienia. Sąd orzekł także grzywny, a ponadto niewykluczone, że pokrzywdzeniu będą występować z powództwami cywilnymi. Osoba, która posiada majątek lub prowadzi działalność gospodarczą, daje większą gwarancję, że na skutek procesów cywilnych będzie wypłacalna.
Przypomnijmy, w grudniu 2002 roku szwaczki zdesperowane, że przed świętami Bożego Narodzenia kolejny raz nie dostały pensji, zaczęły protestować. Zawiązały zakładową „Solidarność”, bo - jak mówiły - mają dość szykanowania i niepłacenia w terminie pensji.
Także w grudniu 2002 roku prezes Jan P. wysłał siedem kobiet do pracy do Giżycka, nie zapewniając im odpowiednich warunków. Szwaczki zastały tam zamknięty zakład.
Później były dyscyplinarne zwolnienia i wyroki w sądach pracy. Sprawa oparła się nawet o Sąd Najwyższy.
„Solidarność”, razem z Państwową Inspekcją Pracy, w czasie akcji protestacyjnej i sądowych procesów, udzielała kobietom m.in. pomocy prawnej.
Relacja Marty Hajkowicz:
- Materiał dowodowy potwierdził większość zarzutów, nie potwierdziły się jednak zarzuty naruszania prawa do urlopu, zmuszania do bezpłatnej pracy w godzinach nadliczbowych oraz przywłaszczenia pieniędzy ze składek na ubezpieczenia społeczne - uzasadniał wyrok sędzia Wojciech Furman. - Jak ustalił biegły z zakresu rachunkowości, tych pieniędzy w firmie faktycznie nie było. Zakład działał tak, jakby odprowadzanie składek do ZUS-u nie było obowiązkowe, jakby ZUS w ogóle nie istniał, jakby nie było też potrzebne wypłacanie wynagrodzeń raz w miesiącu, a jedynie w ratach i to w ratach, które czasami przeciągały się o dwa kolejne miesiące. Być może takie uregulowania kiedyś będą, ale na razie ich nie ma i oskarżony dobrze o tym wiedział.
To kolejny wyrok, jaki na swoim koncie ma Jan P.
Za uporczywe łamanie praw 136 pracowników spółki JIM jesienią ubiegłego roku elbląski sąd skazał przedsiębiorcę na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Mężczyzna ma zapłacić grzywnę w wysokości 20 tysięcy złotych, a w ramach naprawienia szkody wpłacić na konto Zakładu Ubezpieczeń Społecznych 100 tysięcy złotych. Sąd zakazał mu też pełnienia funkcji w zarządach spółek prawa handlowego przez trzy lata.
- To dolegliwe kary - mówi rzeczniczka Sądu Okręgowego w Elblągu, sędzia Ewa Mazurek. - Kara więzienia jest zawieszona pod pewnymi warunkami. Skazany w okresie warunkowego zawieszenia nie może naruszać porządku prawnego. Jeżeli dojdzie do jakiegokolwiek naruszenia, sąd może wysłać taką osobę do więzienia. Sąd orzekł także grzywny, a ponadto niewykluczone, że pokrzywdzeniu będą występować z powództwami cywilnymi. Osoba, która posiada majątek lub prowadzi działalność gospodarczą, daje większą gwarancję, że na skutek procesów cywilnych będzie wypłacalna.
Przypomnijmy, w grudniu 2002 roku szwaczki zdesperowane, że przed świętami Bożego Narodzenia kolejny raz nie dostały pensji, zaczęły protestować. Zawiązały zakładową „Solidarność”, bo - jak mówiły - mają dość szykanowania i niepłacenia w terminie pensji.
Także w grudniu 2002 roku prezes Jan P. wysłał siedem kobiet do pracy do Giżycka, nie zapewniając im odpowiednich warunków. Szwaczki zastały tam zamknięty zakład.
Później były dyscyplinarne zwolnienia i wyroki w sądach pracy. Sprawa oparła się nawet o Sąd Najwyższy.
„Solidarność”, razem z Państwową Inspekcją Pracy, w czasie akcji protestacyjnej i sądowych procesów, udzielała kobietom m.in. pomocy prawnej.
Relacja Marty Hajkowicz:
SZ