UWAGA!

Zabił, ale nie wie dlaczego

 Elbląg, Dziś przed Sądem Okręgowym w Elblągu ruszył proces w sprawie o zabójstwo pracownicy firmy udzielającej pożyczek
Dziś przed Sądem Okręgowym w Elblągu ruszył proces w sprawie o zabójstwo pracownicy firmy udzielającej pożyczek (fot. Anna Dembińska)

Dziś (13 stycznia) ruszył proces w sprawie o zabójstwo pracownicy firmy udzielającej pożyczek. Kobieta została wielokrotnie uderzona metalową rurką w głowę, a jej ciało sprawca ukrył w przydomowym śmietniku. Na ławie oskarżonych zasiadł 27-letni Robert R. Mężczyzna przyznał się do winy, nie potrafił jednak wyjaśnić, co nim kierowało. Grozi mu dożywocie.

Do zbrodni doszło w marcu 2009 roku w Ostródzie, ale sprawa toczy się przed elbląskim Sądem Okręgowym. Przewodniczy jej sędzia Elżbieta Kosecka-Sobczak.
       W akcie oskarżenia, który odczytał dziś w sądzie prokurator, znajduje się zapis o tym, że 27-letni Rafał R. zadał swojej ofierze kilkanaście uderzeń w głowę, powodując tym liczne obrażenia czaszki i twarzy, m.in. złamania kości czaszki, nosa, żuchwy, zmiażdżenia tkanki mózgowej, w wyniku których kobieta zmarła. Po dokonaniu tego czynu zabrał z jej torebki ok. 500 zł.
       Oskarżony przyznał się do zarzucanego mu czynu już wcześniej, podczas wstępnego postępowania. Dziś potwierdził to przed sądem. Zgodził się odpowiadać na pytania prokuratora, obrońcy oraz sądu. Oto jak wspomina dzień 23 marca 2009 r.:
       - To był poniedziałek. Wcześniej umówiłem się z panią Beatą telefonicznie, by przyszła do wynajmowanego przeze mnie mieszkania po tygodniową ratę w wysokości 50 zł. Wziąłem z reprezentowanej przez nią firmy pożyczkę w wysokości 900 zł, którą spłacałem od stycznia. Nie miałem zadłużenia w spłacie. Nawet chciałem wcześniej zapłacić kolejną ratę – nie w środę, a w poniedziałek. Zmieniłem też termin, by nie wzbudzać podejrzeń wśród znajomych i dziewczyny, bo nikt nie wiedział, że zaciągam pożyczki. [oskarżony wyznał później, że miał też zaciągnięte kredyty w dwóch bankach na kwotę łączną ponad 10 tysięcy zł – red.]. Pani Beata przyszła ok. godz. 19. Jak zawsze, usiadła przy stole w kuchni i zaczęła wypełniać druki. Ja poszedłem do pokoju po portfel. Nie wiem, co mi przyszło do głowy – wziąłem rurkę do treningu o długości ok. 50 cm i wadze ok. 2 kilogramów. Wróciłem z nią do kuchni i uderzyłem panią Beatę w głowę. Osunęła się na podłogę. Leżała na plecach, gdy uderzałem ją jeszcze kilka razy. Zobaczyłem krew i przestraszyłem się. Nie wiedziałem, co mam robić. Zacząłem płakać. Wziąłem się za sprzątanie krwi na podłodze. Wycierałem ją swoją koszulką – krwi było bardzo dużo. Ciało cały czas leżało w jednym miejscu. Na głowę pokrzywdzonej założyłem worek na śmieci, by wytrzeć krew, której w tym miejscu było najwięcej. Nie sprawdzałem czy pani Beata żyje. Nadal próbowałem wytrzeć krew, która była też na ścianie i na suficie. Dopiero wtedy sięgnąłem do torebki pani Beaty. Wyciągnąłem z niej tylko pieniądze – ok. 500 zł. Wyszedłem z mieszkania zabierając torebkę ukrytą w reklamówce. Wyrzuciłem ją do kontenera na śmieci kilka ulic dalej. Spotkałem się z kolegą, któremu oddałem 200 złotych długu. Następnie poszedłem do mojej dziewczyny. Nie pamiętam, co u niej robiłem, bo cały czas myślałem o tym, co zrobiłem wcześniej. Moja dziewczyna też widziała, że coś się stało, dopytywała się, ale bezskutecznie. Do mieszkania wróciłem ok. godz. 3 nad ranem. Bałem się i nie wiedziałem, co mam robić. Znowu zacząłem ścierać krew. Brudne koszulki oraz rurkę zapakowałem w worek na śmieci i wyrzuciłem do kontenera przy domu. Myłem też ścianę. W końcu zmieniłem ubranie i poszedłem do pracy [na godz. 4 lub 5 rano – pracował jako pakowacz – red.]. Tam wykonywałem swoje obowiązki, ale cały czas myślałem o tym, co zrobiłem. Po pracy poszedłem kupić farbę i wałek do malowania ścian. Próbowałem je zamalować, ale nie udało się. Ciała nie ruszałem. Poszedłem znowu do dziewczyny, a ta znowu pytała, czemu jestem jakiś zmieniony. Nie mogłem spać więc wróciłem w nocy do swojego mieszkania. Przyszło mi do głowy, by ukryć ciało. Wrzuciłem je do kontenera na śmieci, który stał obok domu. Wszedłem do kontenera, zdjąłem z ciała worki i być może przykryłem je śmieciami. Nie pamiętam. Zmieniłem ubranie i poszedłem do pracy. Później poszedłem pić z kolegami. Piłem dużo, a za alkohol płaciłem pieniędzmi z torebki pani Beaty.
       Z baru poszedłem do swojej dziewczyny. Pokłóciliśmy się o to, że wypiłem. Razem jednak ruszyliśmy do mojego mieszkania. Spędziliśmy tam noc. Był czwartek, gdy zadzwonił do mnie policjant i wyznaczył spotkanie przy markecie. Wiedziałem, o co chodzi. Na miejsce podjechał radiowóz. Policjanci na komendzie od razu zapytali mnie o panią Beatę. Przyznałem się. Podczas przesłuchania dowiedziałem się o znalezieniu ciała.
       Obrońca Roberta R. wskazywał, że ten nie ukrywał przed policjantami prawdy, przyznał się i opowiedział, jak doszło do zdarzenia. Zadawał swojemu klientowi pytania, a ten odpowiadał, że nie wie, co go pchnęło do zbrodni, że chciałby cofnąć czas. Miał przecież swoje plany, chciał wrócić do wojska, zacząć studia.
       - Cały czas myślę o tym, co zrobiłem – Robert R. wyznał w sądzie. – Napisałem nawet list z przeprosinami do rodziny pani Beaty. Sam wystąpiłem do sądu o poddanie się karze. Bardzo żałuję tego, co zrobiłem, nie wybaczę sobie nigdy.
       Robertowi R. grozi dożywocie.
       Terminy kolejnych rozpraw wyznaczone są na styczeń i luty.
      

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • no niezły koleś uwolnić go przeciez zrobił to praktycznie niechcący, nie wiedział czemu i nie chciał tak naprawde tego zrobić- tak jakoś wyszło, pozatym żałuje, myśli o tym i obieca poprawe - uniewinnić patola.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    obrońca(2010-01-13)
  • Przez takich psychopatów aż strach się podejmować pracy, która wymaga kontaktu z ludźmi. Co komu po tym, że czuje skruchę. Życia tym nie zwróci i dożywocie się jak najbardziej należy.
  • A ja dla takiego zwyrodnialca widzę tylko jedną karę, ale tej niestety u nas nie ma i dlatego właśnie będziemy musieli go utrzymywać do końca jego życia. .. .i to jest właśnie chore w naszym prawie. .. .. może czas coś z tym zrobić szanowni ustawodawcy!!!!!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Zszokowana(2010-01-13)
  • Co z tego ze sie przyznał na policji. Poprostu wypłoch został zaskoczony że już wiedzą. A policjant umówił sie z nim pod marketem bo sie bali u niego w domu spotkania. Nie byli pewni czy świr na nich coś nie przygotuje. Gostka nie ma co za bardzo karac tylko 25 lat w Czarnym bez prawa widzeń pisania listów i otrzymywania jakichkolwiek paczek i listów z zewnatrz.
  • A ja rozumiem, że nie wiedział, co robi i dlaczego to robi. Zabił- tak po prostu. Zasługuje na wysoką karę, ale wierzę, że nie miał powodów, nikt z nas nie wie czy nie siedzi w nim bestia i czy nie postąpi tak któregoś dnia. Zło jest gdzies tam w środku i rozglada się za metalową rurką, nożem, sznurkiem, reklamówką. .. Odczuwam raczej przygnebienie niż niechęć do tego człowieka.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    cZŁOwiek(2010-01-14)
  • Do takich czynów popychają ludzi firmy typu Provident. Czasami niektórzy nie mają fizycznej możliwości zaciągnięcia pożyczki w banku (wszystko zależy od tego czy pracodawca łaskawie raczy zatrudnić kogoś na normalnych warunkach czy jakichś żałosnych umowach o dzieło, zlecenie). Potem biorą sie z tego takie nieszczęścia. Szkoda kobiety i żal kolesia.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    taktopotemjest(2010-01-14)
  • taktopotemjest - zabil kobiete, bo w/g ciebie bank mu nie dal pozyczki? Ty tez jestes niebezpiecznym socjopata, ktorego trzeba prewncyjnie odizolowac od reszty spolecznestwa.
  • a ja bym takich przymusowo umieszczal w domu premiera albo prezydenta albo innego wysoko uprzywilejowanego wladcy--mysle. ze bardzo szybko prawo zostaloby dostosowane do zycia--a ludzie mieliby pracy pod dostatkiem i mogli godnie zyc we wlasnym kraju
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    BEZRADNY(2010-01-14)
  • Żal mordercy, kolesia!!!!! kto to pisze? Ja uważam, że nasz sądy to wielka farsa. Nie będzie sprawiedliwego wyroku, a morderca Ewy K. już mu zostało 16,5 kary a kobiety nie ma i rodzina dalej w rozpaczy
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    detektyw M.(2010-01-16)
Reklama