
- Napisałem już wiele kolejnych tomów, ale one raczej nie wyjdą drukiem. To, co się dzieje dalej, jest niedrukowalne. Nikt normalny o sobie takich rzeczy jeszcze nie opowiadał publicznie – mówi o swojej autobiografii Michał Witkowski, znany polski pisarz, który był gościem ostatniego spotkania autorskiego w Bibliotece Elbląskiej.
Michał Witkowski był gościem ostatniego autorskiego spotkania w Bibliotece Elbląskiej. Autor takich książek jak m.in. „Lubiewo”, „Fototapeta”, „Margot”, „Drwal” opowiadał o swojej autobiografii i życiu, w którym nie brakowało humoru, autoironii i sporej dawki literackiego ekshibicjonizmu. Prezentujemy niektóre z wypowiedzi Michała Witkowskiego.
O tym, dlaczego powstała autobiografia
- Zawsze czułem się w obowiązku, bo nie miałem na tyle wyobraźni, by wymyślić, że ja mogę pisać coś innego. Zawsze uważałem., że jak się kończy pisać jedną powieść, to należy zacząć pisać kolejną. Wydawnictwo też zawsze tylko o tym rozmawiało. Nagle wpadł mi pomysł, że ja nie muszę pisać tylko i wyłącznie powieści, mogę coś innego, a jak widać łatwiej mi się pisze w pierwszej osobie i o sobie, o tym co mnie tak naprawdę interesuje. Widać, że ta książka jest pisana leciutko, łatwo. Najbardziej te najbardziej krwawe momenty, które są w większości jeszcze przed nami, bo one zaczynają się, kiedy ta książka się kończy, gdy kończy się moje dzieciństwo.

O swoich babciach, którym w książce poświęcił wiele miejsca
- To temat rzeka. Babcia był odwrotne – jedna była protestancka, córka wojskowego, a druga – artystka. Zupełnie inne postaci. Jedna po prostu razem ze mną załatwiała swoje sprawy, a druga była cała dla mnie. Przebierała się, udawała cud, że wychodzi z obrazu, pokazywała, jak wywoływano ducha Radziwiłłówny, bawiła się ze mną. Kładliśmy się o 9 rano spać, budziliśmy się o 18, jedliśmy tylko lody przez cały weekend. Ta druga nie. Wstawała o 5 rano i zaczynała wszystko pucować, załatwiać wszystkie rzeczy wypisane na kartce (uśmiech). To też było bardzo literackie.
O śpiewaniu
Gdy już będę miał certyfikat, że już umiem śpiewać, to trzeba będzie ogarniać pierwszą piosenkę. Już patrzę za muzykami. Trzeba to pięknie nagrać w studiu, zrobić teledysk, puścić na YouTube i zobaczyć, co będzie. Jak chwyci, to następną i tak powolutku, aż się uzbiera. Za rok chcę zacząć. Pewnie książka też będzie, bo będę pisać je pewnie do końca życia, by zarabiać. A śpiewanie to tylko ssie (śmiech).
O kolejnych odcinkach autobiografii
Napisałem już wiele kolejnych tomów, ale one raczej nie wyjdą drukiem. To, co się dzieje dalej, jest niedrukowalne. Nikt normalny o sobie takich rzeczy jeszcze nie opowiadał publicznie. Jest to opisane, wykonane w formie ebooka, to już wiele tysięcy stron. Jak ktoś jest zainteresowany, to może się ze mną skontaktować i kupić Wysyłam takiego ebooka, ale każdy zobowiązuje się do tego, że nie będzie tej kopii udostępniał. Każda kopia ma pluskwę, wprowadzoną małą zmianę przypisaną do nazwiska kupującego, dzięki któremu wiem, czy ktoś złamał to zobowiązanie. To stary KGB-owska sztuczka. Nigdy jeszcze nic nie wypłynęło (śmiech). Codziennie powstają nowe strony. Wszedłem w dzienniki, to już ze 20 tomów.
Ciekawy jest drugi tom – Mefisto – obejmuie cały ten „sturm und drang” (burza i napór – odniesienie do ruchu literackiego, który przedkładał intuicję nad rozum, ceniąc indywidualizm i silne emocje – red.)., który potem nastąpił.
O szczerości
Najbardziej wstydliwe fragmenty są dla ludzi- niestety – najciekawsze. Nie można ich wycinać. Wielu rzeczy w swoich dziennikach, na podstawie których piszę dalsze części autobiografii, bardzo się wstydziłem. Tego, że na przykład miałem nawrót na Amwaya. Zacząłem ponownie kupować ich produkty, kontaktować się z tymi kobietami, które tym handlowały. Piszę na przykład w tych dziennikach o problemach z jądrem, a nie o przyszłości kultury (śmiech).
Spotkanie odbyło się w ramach projektu „Bliskie strony: historie rodzinne, biografie, autobiografie, dzienniki” dofinansowanego z programu Promocja czytelnictwa 2025 Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.