Tak zwana ciepłownicza sesja nadzwyczajna stała się rozpaczliwym kołem ratunkowym, polegającym na poszukiwaniu odpowiedzialności zbiorowej, czyli uwikłaniem radnych. Potrzebnym stało się alibi i zyskanie na czasie (znowu). Czy ta groteskowa, przynajmniej w połowie, sesja nadzwyczajna była potrzebna? - pisze w swojej opinii Ryszard Klim, były elbląski radny kilku kadencji.
Doszliśmy do sytuacji, przed którą - chyba w setce wystąpień, interpelacji, publikacji - ostrzegałem. System nie przyjmował tego. Ba, nawet aprobował próbę sądownego uciszenia. W strukturach byłem singlem, z którym można się było nie liczyć. Jednak w miarę upływu czasu narastał społeczny opór, niedowierzanie, oczekiwanie, wyrażane w jedyny dostępny sposób - poprzez media społecznościowe. Społeczeństwo elbląskie, tysiące ludzi, mających bezpośredni związek ze znaczną częścią ich bytowania (co najmniej 50 procent czynszu to „ciepło”) zostało ostatecznie zlekceważone. Nie skutkowały nawet głosy z wewnątrz. Z systemu, który ongiś określiłem jako „polityczno-samorządowo-spółkowy”, trawiący organizm Miasta.
Dwa dokumenty
O zarządzaniu EPEC-em moje zdanie jest znane. Prawie jednak pozytywnie przywołuję dwa dokumenty tam opracowane. Pierwszy to „Koncepcja zaopatrzenia Miasta Elbląg w ciepło” (grudzień 2016, prezes Krzysztof Krasowski). I ciąg niektórych stwierdzeń: „Jednym z najistotniejszych ograniczeń, jest brak czasu…, konieczność dostosowania, najpóźniej do 30 czerwca 2020 roku, ”starej części” elektrociepłowni do zaostrzonych wymagań emisyjnych (emisja pyłu oraz SO2)…, wiążąca decyzja musi zapaść najpóźniej do końca I kwartału 2017 roku”.
I drugi, bardziej solidnie przygotowany, dokument: „Analiza techniczno-ekonomiczna wybranych wariantów budowy nowych bloków ciepłowniczych w celu zapewnienia dostawy ciepła do miejskiej sieci ciepłowniczej” (styczeń 2017). A w nim: ”strategiczna decyzja w zakresie zapewnienia ciągłości dostaw ciepła w wymaganej ilości, na najbliższe kilkanaście/kilkadziesiąt lat, zapaść musi z uwagi na ww. uwarunkowania najpóźniej w pierwszej połowie 2017 roku”. Dokument „Analiza 2017” będę jeszcze przywoływał.
Mamy pierwszy kwartał 2020 roku, do 30 czerwca blisko, a przez lata „czekanie na Godota”, czyli nie wiadomo na co. Może EKO się przyczołga?
Dobry wujek z URE?
Uraczono nas sesją nadzwyczajną. Zajęła się też nią, trafnie, pani Maria Kasprzycka. Jest pod urokiem, i chyba nas wielu, prezentacji rozwiązań Energii Kogeneracja (EKO). Prezes logicznie przekonywał do „techniki” modernizacyjnej. To jedna strona medalu (modelu).
Natomiast, Michale (sorry), druga strona mniej komfortowa. To znaczy utajniony rzeczywisty wpływ rozbudowy „techniki” na ceny ciepła w projekcie umowy. Mam wrażenie, że obie Wysokie Strony, a szczególnie miejska, podpisałyby się także pod tajnością, kierując się „dobrem elblążan”. Ja pozostaję pod wrażeniem majstersztyku w wykonaniu naszej EKO, nabywającej w 2013 roku za prawie 50 mln złotych udziały w Cieple Kaliskim.
Miasto Kalisz zostało moim zdaniem „wykolegowane”. „Kupujący (czyli EKO – przyp. RK) zapewnia, że Spółka stosować będzie ceny i stawki opłat za wytwarzanie, a także przesył i dystrybucję ciepła zgodnie z obowiązującą taryfą zatwierdzona przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki do czasu wejścia w życie nowej taryfy zatwierdzonej przez prezesa URE”. (sic!)
Spotykamy się często z podsycaną wiarą w prezesa URE jako dobrego wujka pilnującego interesu społecznego przed windowaniem cen. Gdzie wujek był w latach 2013-2016, kiedy to EKO zafundowało 50-procentową podwyżkę? Mam wrażenie, że to my ponieśliśmy koszty zakupu Ciepła Kaliskiego; przynajmniej w znacznej mierze.
Umowa z Kalisza, bardzo szczegółowa (patrz - Ciepło Kaliskie-umowa sprzedaży udziałów), wzorcowo ważna dla nas jeśli chodzi o jawność. Tam można było, u nas chcemy ukryć wszystko. Bez jawności i dostępu do elbląskiej umowy, dotyczącej zagospodarowywania naszych jawnie wpłacanych 60 milionów rocznie, nie wyobrażam sobie wejścia we wzajemne relacje. Gwarancja wdrażania ewentualnej umowy z EKO, szczególnie co do cen ciepła, musiałaby wychodzić poza wąskie grono, układające się poza naszymi plecami.
Przechodząc do prezentacji EPEC-u, a konkretnie znowu zewnętrznej, wynajętej firmy ILF (co tam pieniądze, odbiorców i tak się naciągnie). Już raz jej chyba płaciliśmy. Proponuje ona „czajniki” umieszczone w kontenerze i science-fiction z setkami milionów (215 mln, 226 mln, 168 mln w zależności od wariantu). Wyliczonych zresztą tylko na częściową część inwestycji, czyli „budowy”. Tego naprawdę nie dało się słuchać. Poszukuję 100-tysięcznego miasta z kontenerem ciepłowniczym, wytwarzającym kilkadziesiąt MWt. Znajduję pojedyncze domy, osiedla, firmy, itp. do 3 MWt.
Zgodzę się nawet na 20 MWt. Ale, ale, EPEC w „Analizie” 2017 zapisał, że gaz może zostać zapewniony, jednak czas budowy przyłącza gazowego szacuje się na ok. 2-2,5 roku, nie mówiąc jeszcze o stosownych warunkach przyłączenia. Słowo „kontener” jest mylące, to też duża i kosztowna inwestycja. I oto Komisje RM pochylą się nad wszystkim ze stosowną uwagą.
Radni: pytajcie, sprawdźcie
Zadanie dla radnych: zażądać przynajmniej konkretówi, a przede wszystkim wyjazdowej wizji lokalnej z kilkoma miejscami dla społeczników. Gdzie jednak? Chcecie podczas posiedzenia komisji budować kontenery z kart ? A z czego będą kominy? Zapytajcie się także o całościowe koszty „prezentacji”.
Rozważania o przyszłości naszego ciepła za setki milionów firma ILF chyba pomyliła np. z Olsztynem. Chociaż tam budują za 3,5 mld. Pusty finansowo Elbląg pozostaje poza grą „budowlaną”. Zaraz, zaraz, mamy przecież EPEC. Z pewnością razem z ILF potrafią zbudować...
Przywołuję epecowską „Analizę 2017”, o której było powyżej. Dwa warianty budowy, średnie koszty 100 mln. Wkład własny - kilkanaście milionów . Kredyt inwestycyjny - 80 mln; raty roczne przez 15 lat – 6 mln. Jaki jednak kredyt?- skoro zdolność kredytową spółki bank Millennium wycenił na 40 mln, a PKO BP na 50 mln. „Analiza” konkluduje - „EPEC samodzielnie nie jest w stanie sfinansować żadnego z analizowanych wariantów inwestycji”. Natomiast kredyty i spłaty przełóżmy na dzisiejsze potrzebne drobne 200-300 milionów. Odpada. Pozostaje inwestor strategiczny. Nie ryzykowałbym swoich pieniędzy w tak chwiejnym mieście.
Radni, sprowadźcie firmę ILF, EPEC, władzę miejską, zejdźmy na ziemię wraz ze źródłami finansowania. O tym się mówi skrupulatnie teraz, a nie „po polsku” - potem. Sesja informacyjnie przypieczętowała to, co bardzo często stanowiło podstawę moich wystąpień. Mamy najdroższą, niereformowalną spółkę. Jej drożyzna wynika po części zakupu ciepła (drogiego), lecz płynie także ze środka. Przyczyn jest wiele, m. in. brak związku efektywności z wieloma systemami płacowo-nagrodowymi, z których czerpie się nieograniczenie. Czy ktoś tam może być zainteresowany zmianami?
Przyczynkiem do kosztów są m.in. straty ciepła. Mimo kilkudziesięciomilionowych modernizacji, milionowych systemów komputerowych (Termis Operation) straty od lat oscylują między 14 a 15% (średnia polska -12% ). Rocznie „w ziemię” przenika ok. 10 mln złotych. Przy prawie 50 % sieci preizolowanej straty powinny zejść poniżej 10%.
Kierunkowi specjaliści z URE zalecają ujmowanie w cenach dla odbiorców strat 12-procentowych. Nie w Elblągu. U nas w taryfy wchodzi górna granica strat, musi wystarczyć na nagrody DN dla swoich, i dla siebie. Więc efekt: przesył ciepła w Elblągu kosztuje 20,8 zł/GJ; w Kaliszu -16,6; w Mielcu - 16,1;w Grudziądzu - 18,3.
Ktoś napisał: tylko NIK może to przeciąć. Zgadzam się, bo poruszamy się praktycznie po powierzchni całkowicie odizolowanej od układu właścicielskiego i nadzorczego firmy.
Nie ma nad czym głosować
Na koniec o sesji zwanej nadzwyczajną. Jej cel oceniłem na wstępie. Był konsekwentnie realizowany. Teoretycznie sesja powinna wyjaśnić wiele, były wieloosobowe przedstawicielstwa obu stron. Byli widzowie i media. I było ucinanie, nawet rachitycznych pytań ze strony radnych. „Tym zajmą się komisje Rady Miejskiej”. Nie obniżam ich roli, na wszelki wypadek nawet podpowiadam ( osoby z zewnątrz mogą być, nie mogą zabierać głosu bez zgody przewodniczącego). Nie mam jednak prawie złudzeń, że cokolwiek zostanie tam wypracowane. Będzie ciąg dalszy scenariusza.
Radni w sposób zamierzony nie zostali do jakiejkolwiek merytorycznej decyzji przygotowani. Nie przygotowali się też sami. Czy tym przygotowaniem bowiem miała być żenada sesyjna?
Radnych do decyzji powinna prowadzić przynajmniej „Aktualizacja założeń do Planu zaopatrzenia w ciepło 2020”. Popełniono jakiś materiał, który nie jest aktualizacją i nie ma znaczenia (mimo iż kosztował około 30 tys. złotych). Wypowiadał się o tym były prezes elektrociepłowni pan Wiesław Sawicki. Także i ja, przesyłając uwagi w ramach „konsultacji”. Bez odzewu.
Skoro nie ma „Założeń ”, to może „Plan zaopatrzenia w ciepło...” , nakazany przez art. 20 ustawy Prawo Energetyczne. Mówi on, że jeżeli plany przedsiębiorstw energetycznych nie zapewniają realizacji „Założeń”, to prezydent opracowuje projekt „Planu”. Zawierający propozycje w zakresie rozwoju i modernizacji systemów zaopatrzenia w ciepło, harmonogram realizacji, koszty, źródła pozyskania środków. Ten właśnie dokument w sytuacji elbląskich rozbieżności (ciepło na manowcach), powinien stać ponad mrzonkami i stanowić katechizm dla radnych. Radni, upomnijcie się o oba kierunkowe dokumenty, których procedowanie jest Waszą ustawową powinnością.
Tylko raz ujawniono cenę
Już poza sesją, chociaż i podczas niej było tło do tego tematu, będącego co najmniej pięcioletnią, pilnie strzeżoną tajemnicą. To elbląskie ceny ciepła, wyrażane w sposób czytelny, jednoskładnikowy. A więc zł/GJ (gigadżul). W ciągu tych lat tylko raz ujawniono ceny. Ponownie przywołuję „Analizę 2017”. Dane z roku 2015: „średnioroczna globalna cena ukształtowała się na poziomie 67,18 zł/GJ netto (82,6 zł/GJ brutto- przyp. RK.). Potem zapadła cisza, do dzisiaj. Chowano się za grupy, moce, itp. Mimo zalecenia prezesa URE (informacja nr 7 z dnia 22.02.2016 r.), zasypywanego lawiną skarg.
Wydawałoby się, że właśnie elbląska władza, wielokrotnie obiecująca, szczególnie wyborczo, obniżkę cen ciepła, będzie zainteresowana ich jawnością. Operując konkretami zyska wdzięczność. Nic bardziej mylnego. Otrzymałem odpowiedź na pytania o wyniki techniczno-ekonomiczne EPEC za 2019 rok. Podpisaną bezpiecznie przez dyrektora Departamentu Gospodarki Miasta, a opracowaną przez Biuro Nadzoru Właścicielskiego. Ratusz nie wie nic, odsyła do spółki. To prawie sabotaż względem układu właścicielskiego, szczególnie w tak newralgicznym momencie. W ratuszu nie znają: cen ciepła, strat ciepła, wydatków na darowizny, nakładów na Termis Operation, nie obchodzą ich pozostające bez związku z efektywnością systemy wynagrodzeń, nie obchodzą koszty „obsługi” przez zewnętrzne podmioty (załączam odpowiedzi - jedna i druga).
To jedynie nas - mieszkańców - obchodzą najwyższe koszty przesyłu (20,8 zł/GJ). Obchodzi to, że spółka pełną garścią w naszych kieszeniach, „wypracowała” zysk w niebotycznej wysokości 204 tysiące z groszami. Natomiast tylko do 31 sierpnia 2019 na „darowizny” poszło ponad 328 tysięcy. Komentarze należą do Czytelników.
Szanowni radni, gdzie widzicie swoje posłannictwo w tej grze, która ma być „troską” o bezpieczeństwo ciepłownicze, o racjonalność cen ciepła; są horrendalne, i dlatego ukrywane. Wykonacie polecenia czy w końcu usłyszycie głos elblążan?
Na Waszym miejscu po prostu bym nie głosował, bo nie ma nad czym. To znowu kunktatorstwo, aby „czajnikami” coś odwlec. Zasadniczy problem Miasta zasługuje natomiast na powagę wszystkich. Szczególnie tych, którzy mieszkańców reprezentują.
Ryszard Klim