
Pan radny Rafał Traks, nie tylko reprezentant opozycji (PiS), ale także pracownik Energi Kogeneracja wytacza ciężkie działa wobec samorządowego modelu zaopatrzenia Elbląga w ciepło. Ciekawe, że nie pokazuje jednocześnie zalet propozycji Energi.
Pisze jedynie pełen oburzenia, że EPEC swych propozycji z Energą nie konsultował. A czy Energa swoje konsultowała z EPEC? Nie - jedynie zaplanowała potraktowanie ciepłowni przy ul. Dojazdowej jako dodatkowej, uzupełniającej. Energa nadal chce dostawać dotychczasowe 60 milionów złotych rocznie od mieszkańców Elbląga. Albo i więcej. Przecież musi wystarczyć pieniędzy na niebotyczne zarobki, tuziny dyrektorów, karty prezentowe, wolne od pracy Święto Energetyka i niespotykane nigdzie warunki socjalne...
Oczywiście, jest bardzo wiele ryzyk i zagrożeń związanych z tym, że samorząd musi wziąć na swoje barki decyzję odnośnie wybudowania własnego źródła ciepła. Lub decyzję o powrocie do współpracy z Energą, tylko tu - musiałby poznać warunki tej współpracy. Tego niestety Energa nie przedstawiła.
Warto więc przypomnieć, dlaczego w ogóle doszło do tej sytuacji. A stało się tak dlatego, że Energa całymi latami zaniedbywała inwestycje w swoje źródła wytwórcze. Przekazane na specjalnej sesji Rady Miasta informacje, że Energa Kogeneracja w ciągu 18 lat zainwestowała 407 milionów zł i uzyskała 177 milionów złotych odpisu amortyzacyjnego (czyli o tyle niższe podatki zapłaciła) są interesujące, ale jeszcze bardziej interesujące jest, dlaczego w tej chwili Energa musi swoje źródła wyłączać. Przypomnę - bo jest nieprzygotowana. Bo nie wywiązała się ze swoich zadań wobec odbiorcy ciepła, jakim jest miasto.
Pan Traks mówi dziś, że nie wierzy, iż EPEC zapewni ciepło miasto. Jaką wiarygodność w tym wszystkim ma Energa, która tyle razy zawiodła? Czy chce współpracować, czy jedynie przeciągnąć w nieskończoność te rozmowy, aby rzeczywiście zabrakło nam czasu na zdobycie zgód, pozwoleń, budowę swego źródła? Czy chce być partnerem, czy szantażować Miasto?
Niepokojące są też słowa Pana Traksa, że miasto nie będzie miało zapewnionych dostaw gazu. Czyżby zapadły już jakieś decyzje „na górze”?
Oczywiście, scenariusz idealny jest taki: wracamy do umowy, Energa inwestuje, ceny są rozsądne, każdy robi to, na czym zna się najlepiej. Oczywiście, wolelibyśmy dziś zajmować się innymi inwestycjami w mieście. Ale wobec tego, że na przestrzeni tych lat Energa jako partner zawiodła, musimy dziś pochylać się nad tym niełatwym tematem i szukać rozwiązań.
Zamiast słyszeć od elbląskiego radnego - “zróbcie, co Energa wam każe”, chcielibyśmy usłyszeć, jakie warunki i gwarancje realizacji swojej inwestycji daje nam Energa.
Jak chce nas upewnić, że Elbląg jest dla niej ważny? Czy rzeczywiście ma zapewnione środki na inwestycje? Czy ma pozwolenia na instalację silników gazowych? Czy ma zgody swojej Grupy, czy znów są one “warunkowe”? Czy nie powie nam w ostatniej chwili - oj, nie udało się, znikamy?
W zamian słyszymy od jej pracownika, że Energa nie jest zainteresowana współpracą z EPEC. Słyszymy, że Energa ma powrócić do swojej dominacji na ciepłowniczym rynku w Elblągu.
I nie zabiega o nasze zaufanie, ale grozi całkowitym zerwaniem współpracy. Skreśleniem swego bloku biomasowego również? Wg radnego Traksa, pracownika Energi, grozi wręcz likwidacją i całkowitym wycofaniem się z Elbląga.
W co gra Energa? A może to nie jest jej gra?
Wszystko to wygląda na rozpaczliwą obronę miejsca pracy przez pana Traksa, bo trudno uwierzyć że takie jest stanowisko Koncernu, który w końcu wrócił do rozmów i przedstawił Radzie Miasta ciekawą propozycję. Ale czy realną?
Marek Burkhardt, przewodniczący Klubu Radnych KWW Witolda Wróblewskiego