UWAGA!

Od opakowania galaretki do pancerza szturmowca (Gwiezdne wojny w Elblągu, część 8)

 Elbląg, Od opakowania galaretki do pancerza szturmowca  (Gwiezdne wojny w Elblągu, część 8)
Fot. Mikołaj Sobczak

Niezwykłego odkrycia udało nam się dokonać w Elblągu. Jak powszechnie wiadomo, "dawno, dawno temu, w odległej galaktyce", w armii złowrogiego Imperium służyli szturmowcy, a my znaleźliśmy i dokładnie obejrzeliśmy pancerz jednego z nich. I chyba wiemy już, dlaczego w gwiezdnowojennych filmach tak trudno było im kogokolwiek trafić... ale po kolei. Zobacz zdjęcia Mikołaja Sobczaka.

„Nie jesteś za niski na szturmowca?”

Kolejny raz na naszych łamach przyglądamy się twórczości grupy Yavin, tym razem jednej, konkretnej pracy jednego z jej członków. Odwiedzamy Marka Kuleszę, elblążanina, który właśnie tworzy pancerz szturmowca, czyli żołnierza Imperium z uniwersum "Star Wars". To pancerz, dodajmy od razu, który będzie można założyć i poruszać się w nim. O swoim dziele modelarz opowiada nam dosłownie "od stóp do głów”, pokazując jednocześnie ujęcia z „Nowej nadziei”, którymi inspirował się przy pracy...

- Na początku myślałem, że ta praca to będzie taki spacerek, ale okazało się, że nic bardziej mylnego – mówi o tworzeniu pancerza Marek Kulesza. Dodaje, że kilka lat temu wraz z innymi modelarzami pozyskał odpowiednie, plastikowe formy do zbroi z Gdańska i z Grudziądza, ale „gotowce” wcale sprawy nie załatwiają. - Tu wszystko trzeba bardzo mocno przemyśleć zanim cokolwiek się przetnie, bo jak to zrobisz, to często nie ma już powrotu. Co do tych białych plastików, to jak je pierwszy raz zobaczyłem, to wszystko było takie czyste, białe, perfekcyjne, a ja jednak postawiłem na szturmowca stacjonującego na pustyni na planecie Tatooine, z której pochodzili Anakin i Luke Skywalker – opowiada.

A taki żołnierz na pustyni pancerza doprowadzonego do idealnego porządku na pewno nie ma, więc żeby strój był taki, jak założył sobie artysta, musi go specjalnie... pobrudzić. Póki co pancerz ma już trochę celowo przygotowanych zabrudzeń, a dalszym malowaniem zajmie się wkrótce Katarzyna Anuszewicz-Kulesza, bo w tym między innymi specjalizuje się artystka i żona modelarza w jednym. - To wszystko musi być autentyczne, jakby szturmowiec właśnie wrócił ze służby w terenie, na pustyni... - mówi Marek Kulesza - To nie jest kwestia zrobienia jakichś przypadkowych plam, nie może być jeden element „brudny”, a drugi nienaturalnie „czysty”. Chcemy, żeby to było przemyślane - mówi Marek Kulesza.

Jak przygotowuje się poszczególne elementy stroju? Zaczynamy od butów. Te wystarczyło po prostu... znaleźć.

- Wydawało mi się, że buty to będzie coś nieosiągalnego, nie do przeskoczenia, ale na szczęście udało się kupić takie, które będą idealnie pasować – tłumaczy Marek Kulesza. - One też będą musiały być jeszcze bardziej podniszczone, ucharakteryzowane, żeby pasowały do koncepcji szturmowca na pustynnej planecie – tłumaczy twórca.

Czas na właściwy pancerz. Nasz gospodarz pokazuje nam kolejne części zbroi, miejsca ich łączenia, wyjaśnia co i rusz, że „tu popełniłem błąd, powinienem to złączyć w trochę innym miejscu”, podkreśla też, że to czy tamto warto byłoby poprawić, ale dla nas, laików, te niedociągnięcia są kompletnie niewidoczne. Jak podkreśla Marek Kulesza, dokładność ważna jest nawet w najdrobniejszych sprawach, bo skoro strój ma być przeznaczony do wkładania, to musi być funkcjonalny i możliwie wygodny. No i trzeba się w tym plastiku jakoś poruszać...

- Pancerz na lewej i prawej nodze trochę się różni, bo lewa noga ma dodatkową ochronę kolana – pokazuje nam kolejny element modelarz (a może w kontekście jego kolejnej pracy słuszniej byłoby pisać: cosplayer?). - Każdy element trzeba było umiejętnie połączyć z resztą. Pancerz na udo to również kombinacja kilku części, w tym miejscu brakuje jeszcze kawałka kolana, bo przy montażu ten element mi pękł, nie przewidziałem, że gdy go ubiorę i się schylę przy pewnym odchyleniu, to nie wytrzyma i trzaśnie... ale to jest do naprawienia – macha ręką twórca.

Oglądamy dalej. Jest więc brzuch i klatka piersiowa (ten element pomagamy naszemu gospodarzowi założyć, bo nie jest to taki proste), jest tylna część zbroi... Żeby dopasować choćby taki napierśnik do reszty (i do siebie samego, bo to autor stroju będzie w nim chodzić) Markowi Kuleszy upłynęło 30 godzin.

- Trzeba tu stosować opaski, przepaski, gumki, różnego rodzaju ściągacze – mówi nasz gospodarz. - Przy obracaniu się czy poruszaniu w stroju jego elementy pracują i ciągle muszą wracać na swoje miejsce, żeby na siebie nie zachodziły i nie przeszkadzały. Chcę żeby to był taki mój dojrzały projekt, który będzie dokładnie tym, co rzeczywiście chcę zrobić – dodaje.

 

"To nie są droidy, których szukacie”

  Elbląg, Od opakowania galaretki do pancerza szturmowca  (Gwiezdne wojny w Elblągu, część 8)
Fot. Mikołaj Sobczak

Te wszystkie uwarunkowania związane z poruszaniem się w pancerzu oczywiście wydłużają czas pracy artysty, bo pancerz szturmowca ma nie tylko wyglądać, ale musi też być funkcjonalny. Tym bardziej, że w planach jest odwiedzanie w nim np. Domów Dziecka czy oddziałów dziecięcych w szpitalach, wszystko po to, żeby wywołać na twarzach dzieciaków uśmiechy. Stąd Marek Kulesza nie założył sobie żadnego deadline'u i zamierza skończyć pracę nad zbroją wtedy, gdy będzie z niej zadowolony i spełni wszystko to, co sobie założył. Autor inspiruje się w swojej pracy Legionem 501, czyli międzynarodowym stowarzyszeniem udzielającym się charytatywnie, którego członkowie wcielają się w członków gwiezdnowojennego Imperium. Dygresja/ciekawostka: w uniwersum „Star Wars” ten legion był elitarną imperialną grupą wojskową (wcześniej, przed nastaniem Imperium, należały do niej znane z II i III części filmu klony).

Wracamy do pancerza. Oglądamy ręce (klasyczne skórzane rękawiczki na zimę kupione w sklepie nadają się tu jak znalazł) i ramiona.

- Tu jest biceps, pierwszy element, jaki skleiłem, no i skleiłem go źle... - komentuje nasz rozmówca. - Zamiast tylko przyciąć, obciąłem element. To jest różnica 3-4 mm, ale jednak błąd. Tu mamy karwasz, bardzo trudny element do sklejenia, łatwo pomylić strony, ale przypatrzyłem się dokładnie na filmie i błędu nie popełniłem – podkreśla. Kiedy rozmawiamy, modelarz/cosplayer co i rusz zakłada niektóre elementy pancerza, wskazuje newralgiczne z punktu widzenia swojej pracy miejsca zbroi, odnosi się do filmów...

No właśnie, film. Wiele swoich prac modelarze z Yavin opierają po prostu na kadrach z gwiezdnowojennych produkcji, bo to, co można znaleźć w książkach czy albumach, jest niezadowalające. Stąd oglądamy wspólnie fragmenty „Nowej nadziei”, bo to właśnie z pierwszego w historii gwiezdnowojennego filmu jest szturmowiec-sierżant z charakterystycznym naramiennikiem, którego zamierza odtworzyć Marek Kulesza (tak, fani „Star Wars” rozróżniają poszczególne stopnie w hierarchii Imperium, Marek Kulesza chwilę poświęca na wymienianie poszczególnych stopni, kolorów zbroi stosowanych w różnych uwarunkowaniach etc.). Tego szturmowca zobaczymy w IV części serii, gdy Obi Wan-Kenobi (który, swoją drogą, właśnie doczekał się swojego własnego serialu) używając mocy przekonuje szturmowców, że „to nie droidy, których szukają”. Naramiennik sierżanta, jak podkreśla modelarz, „zamówił u fachowców”, ma on odpowiednie rzepy i faktycznie wygląda jak filmowy.

- Tu musiałem trochę wzmocnić konstrukcję, bo na pierwszym lepszym konwencie, gdybym tego nie zrobił, ktoś klepnąłby mnie w ramię i mógłby zniszczyć całą konstrukcję... - mówi o ramieniu pancerza modelarz.

Wisienką na torcie jest oczywiście ikoniczny hełm. Modelarze często wykorzystują w swoich pracach bardzo nietypowe elementy, a hełm to pokazuje, bo za niewielkie mikrofony robią... końcówki od kranów.

- To samo wykorzystali w filmie – śmieje się twórca zbroi. - A wewnątrz hełm jest wyścielony naramiennikami z ubrań BHP (sprawdziliśmy, sprawdzają się świetnie - red.).

To właśnie hełm może być wskazówką, dlaczego gwiezdnowojennym szturmowcom tak trudno kogoś trafić z pistoletu, co na przestrzeni lat było przyczynkiem dla wielu żartów czy memów związanych ze „Star Wars”. Patrząc na świat przez zielone okulary (niektórzy modelarze używają też szarych), w takim ciasnym garnku, percepcja jest zmniejszona, wystarczy go przymierzyć, by nie mieć wątpliwości. Może gdyby w hełmie były jakieś komputerowe systemy znane z filmów byłoby łatwiej, ale to przecież cosplay, nie prawdziwa zbroja. Niemniej jednak założenie takiego hełmu to naprawdę ciekawe doświadczenie. Marek Kulesza pracował nad nim ze swoim bratem Adamem i Arturem Szczepańskim, który współpracuje z Yavin.

- Tu u góry hełmu widzimy m.in. uszczelkę od klapy bagażnika, chyba ze starego osobowego opla czy volkswagena – mówi Marek Kulesza. Wśród ciekawych elementów wykorzystanym w pracy artysty znalazły się też...

- … spody od galaretek owocowych, bardzo się tu przydały, ale może o tym nie mówcie – śmieje się Marek Kulesza. Spokojnie, nie powiemy, ale napisać można.

 

„Oddaj swój miotacz do inspekcji”

Jak podkreśla nasz gospodarz, taka praca nad zbroją to korzystanie z doświadczeń innych modelarzy, którzy już wymyślili pewne rozwiązania, ale też wprowadzanie innowacji.

- W filmach kratki wywietrzników na hełmie to po prostu naklejki, a ja po prostu wyciąłem wywietrzniki, co przyda się przy oddychaniu zwłaszcza latem – tłumaczy.

Szturmowiec będzie miał jeszcze pełny plecak z radiem, ten jest jednak jeszcze we wstępnej fazie przygotowania, ale członek grupy Yavin już ma pomysł, co w nim zastosować. Na przykład rury hydrauliczne czy szelki ze sklepu wojskowego...

- Ten element muszę jeszcze wygiąć pod kątem 144 stopni, a tutaj wykorzystam kubeczek od pasty i szczoteczki do mycia zębów (ten będzie górą nadajnika na plecaku – red.). Brakuje tu jeszcze cysterny, która odzyskuje z powietrza wodę... Taki przenośny skraplacz, bo skraplacze były, jak wiemy, bardzo przydatne na pustynnej Tatooine, Luke pracował właśnie przy skraplaczach... - mówi modelarz.

W międzyczasie oglądamy repliki broni z uniwersum „Gwiezdnych wojen”, które są w posiadaniu naszego gospodarza, rozmawiamy jeszcze chwilę o nowych produkcjach Disneya, o starych filmach („... zobaczcie sobie chyba w 28. sekundzie 26. minuty, tam odlatuje z obiektywu kamery owad, wtedy, jak wujek Owen woła Luke'a...”), czy o planach modelarzy na najbliższy czas, bo konwentów i innych wydarzeń po etapie pandemicznej posuchy znów nie brakuje i swoje prace pokazują oni w różnych zakątkach Europy.

Przypomnijmy, że w skład grupy Yavin wchodzą elblążanie Adam Kulesza, jego brat Marek Kulesza z żoną Katarzyną Anuszewisz-Kuleszą i ostrołęczanin Bernard Szukiel. Pamiętamy, że w zeszłym roku w Elblągu dużym zainteresowaniem cieszyła się wakacyjna wystawa ich prac. Kiedy powtórka?

- Rozmowy na ten temat trwają – mówi Marek Kulesza. Powrotu modeli z "Gwiezdnych wojen" na ekspozycję w Elblągu możemy się więc chyba spodziewać szybciej niż myślimy... stąd czekamy cierpliwie na więcej informacji.

 

O grupie Yavin dowiemy się więcej na jej stronie i na Facebooku. Szerzej pisaliśmy o niej w pierwszych odcinkach tego cyklu: "Dawno, dawno temu poszliśmy do kina" i "Coś bogatszego niż obraz w kinie".

Droidów szukał Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama