
Z czarno-białej fotografii spogląda odświętnie ubrany chłopiec, który siedzi za kierownicą Austina J40, obok siostra. Jest rok 1958. Dziś samochodzik typu pedal car jest w ruinie, ale Andrzej Rybicki chce przywrócić mu dawną świetność. Rekonstruuje brakujące blaszane elementy, by z czasem pomalować go na żółto. Robi to z pasją. Dla siebie i dla 2-letniego wnuka Filipka. Emocje towarzyszą także innej produkcji. Spod ręki pana Andrzeja wyjdzie bowiem Komnick, auto produkowane w przedwojennym Elblągu. Zobacz zdjęcia.
- Auto dotrwało do naszych czasów, ale jest mocno zniszczone – mówi pan Andrzej. - Podjąłem się więc jego reanimacji. Maska zagubiła się, zrobiłem więc nową - na razie to model ze styropianu, ale ostatecznie ta część będzie blaszana. Koloru oryginalnego nie pamiętam, ale wydaje mi się, że ten samochód będzie żółty.
To nie jedyne auto typu pedal car (niem. tretauto), czyli samochód dla dzieci z napędem, w kolekcji Andrzeja Rybickiego.
- Tych samochodzików mam niedużo, bo dopiero zaczynam kolekcję. 8-10, w różnym stanie – mówi kolekcjoner. - Jest np. Moskwicz i Renault 16 – oba produkcji radzieckiej. Inny samochodzik przyjechał z Anglii, kolejny to niemiecki VW garbus, który najbardziej przypadł do gustu mojemu wnukowi Filipkowi.
Są też takie auta, które pan Andrzej buduje sam.
- Na początku zrobiłem prosty model, z prostą konstrukcją, do którego dołączyłem kółka od wózka mojej córki - wspomina. - Nie jest jeszcze skończony, będzie miał zderzaki z blachy i kilka innych elementów. Buduję także samochód Komnick - dodaje Andrzej Rybicki. - Buduję na podstawie kalendarza, który kilka lat temu wydało elbląskie muzeum. Tam były rysunki, przekroje i auta wkomponowane w zdjęcia przedwojennego Starego Miasta. To mnie zainspirowało. Na zbudowanie modelu w skali 1:1 mnie nie stać, choć takie powstają w Polsce – zaznacza kolekcjoner. - Jest znana na przykład odtworzona przez inż. Mirosława Mazura Syrena Sport.
Andrzej Rybicki kolekcjonuje także miniaturowe auta, modele w skali 1:43. Ma ich kilka tysięcy. Ulubiona marka to Citroen, ale w gablotach stoją także Fiaty, modele firm francuskich czy japońskich, auta legendarne oraz radzieckie.

- Modele pozyskuję głównie przez Internet, choć rodzina też włącza się w to moje hobby i obdarowuje mnie czasem nowymi egzemplarzami – przyznaje z uśmiechem.- Dostępność tych aut jest olbrzymia. Kilka lat temu na przykład ukazała się seria bardzo oczekiwana Auta PRL i mam całą kolekcję. Około 150 sztuk.
Ale nie zawsze było tak dobrze z dostępnością. Wcześniej pan Andrzej po prostu odkupował samochodziki od bogatszych dzieci. Czasem były już odrapane, z połamanymi kółkami. Te najbardziej zniszczone odrestaurował, inne pozostawił w stanie sprzed lat. Z sentymentu.
Pan Andrzej ma również modele unikatowe.
- Część kolekcji jest robiona w jednym egzemplarzu np. Fiat 508 Junak i wiśniowo-czarny Fiat 518 Topolino – szczyci się kolekcjoner. - Mam takich unikatowych modeli kilkanaście.
Sam nie podejmuje się wyceny kolekcji, którą gromadzi przez całe życie. Dla niego jest bezcenna.
A co kryje się w garażu Andrzeja Rybickiego?
- Mam Citroena z 1953 r. , drugiego z '85 r., Mercedesa z '65 r., czarną Wołgę z '65 r. - co "porywała dzieci" – wymienia kolekcjoner.
Pasję pana Andrzeja podziela wnuk, dwuletni Filipek. Szczególnie cieszy go zasiadanie w "autach na pedały".
- Pewnie, że pozwalam mu jeździć. Jak widzę te rozbawione oczy nie sposób odmówić – przyznaje szczęśliwy dziadek.
Andrzej Rybicki chciałby tą pasją zarazić innych, a także pokazać swoje zbiory, jak również zbiory innych kolekcjonerów: starych aut, ale i motocykli czy militariów. - Marzy mi się nie muzeum, ale może galeria techniki – zdradza. - Takich pasjonatów, jak ja znalazłoby się w Elblągu kilkudziesięciu. Potrzebne jest tylko miejsce, w którym moglibyśmy prezentować swoje zbiory. Myślę, że byłaby to atrakcja turystyczna.