UWAGA!

Kochamy te dzieci takimi, jakie są

 Elbląg, Kochamy te dzieci takimi, jakie są
fot. Anna Dembińska

- My nie możemy dać im więcej, nie adoptujemy, nie uzdrowimy tych dzieci, ale możemy dać im czas i oferować pomoc, by trochę lepiej mogły przeżyć to życie – powiedziała Gabriela Zimirowska, która razem z wolontariuszami z Regionalnego Centrum Wolontariatu przyniosła dzieciom z Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci Zgromadzenia Sióstr św. Jadwigi masę prezentów.

To miejsce jest pełne tragedii małych dzieci, surowo doświadczonych przez los. Bo jak przejść obojętnie obok rocznego maleństwa, małej Elżuni, która niedługo umrze, bo urodziła się bez mózgu? Jak nie zauważyć kilkuletniego chłopca, który urodził się zupełnie zdrowy, ale bity przez matkę dziś leży przykuty do łóżka? Zwiedzając dziś (23 grudnia) zakamarki Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci Zgromadzenia Sióstr św. Jadwigi przy ul. Kasprzaka zobaczyliśmy zarówno ludzką tragedię, jak i śmiech oraz radosne okrzyki małych dzieci. Jedne przytulały się, łapały za ręce, inne machały radośnie i krzyczały na nasz widok. Wszystko za sprawą Regionalnego Centrum Wolontariatu, który pod wodzą Gabrieli Zimirowskiej przyniósł małym podopiecznym Domu masę prezentów.

- Od co najmniej ośmiu lat możemy liczyć na pomoc i serce Centrum Wolontariatu, które chyba

  Elbląg, Kochamy te dzieci takimi, jakie są
fot. Anna Dembińska

najbardziej zna nasze potrzeby – mówi siostra Elwira. - Jest to zawsze konkretna pomoc: pampersy, cukier, środki czystości, czyli to, co w domu najbardziej nam potrzebne. Zużywamy bardzo dużo proszku do prania, płynu do płukania i takie rzeczy na pewno nam się przydadzą. A przy okazji wolontariusze przychodzą do dzieci, odwiedzają nas. Dzieci ich wszystkich znają.

W Domu mieszka obecnie 40 dzieci. Jest to ich stałe miejsce zamieszkania. Większość z nich zostało porzuconych przez rodziców. - Tu jest ich dom. Każde ma swoje łóżeczko, swoje zabawki – opowiada siostra Elwira. - Ma swój kącik, znają się dobrze. Gdy czasami są zabierane przez rodziców do domu, potem tęsknią. Chcą być z innymi dziećmi. One się tu dobrze czują, bo tu są osoby, które odbierają na ich poziomie. Tutaj akceptuje się ich takimi, jakie są. Niektóre z nich nie są w stanie wiele osiągnąć, więc kocha się je takimi, jakie są.

Siostra Elwira przez wielu swoich wychowanków jest traktowana jak matka. To ona przytula ich od pierwszych dni życia, jeździ z nimi do specjalistów i do końca walczy o ich zdrowie i życie. Tak było w przypadku małej Mai. Pojechała z dziewczynką do znanego kardiologa i wybłagała, by ten zoperował ją, mimo że nie było dla niej większej nadziei. Dziś Maja jest zdrowa i swoją energią zaraża inne dzieci.

- Niestety, w tym roku troje dzieci nam zmarło. Mimo że były w szpitalu ratowane całą wiedzą i umiejętnościami lekarskimi. Odeszły, tak były schorowane – mówi siostra Elwira. - Dwoje dzieci zostało adoptowanych. Łącznie adoptowano dziewięcioro naszych dzieci.

W Domu oprócz siostry Elwiry pracuje jeszcze jedna siostra, która jest pielęgniarką oraz pracownicy świeccy. Dzieci mają tu naprawdę dobrą i fachową opiekę. - Przychodzimy tutaj z naszymi wolontariuszami, wprowadzamy ich, bo nie jest to łatwe miejsce – mówi Gabriela Zimirowska z Regionalnego Centrum Wolontariatu. - Każdy, kto tutaj przychodzi, czuje, że jest tu takie prawdziwe serducho. Widać to od razu, jak tylko się wejdzie, jak te maluchy lgną do sióstr, wyciągają do nich ręce i chcą być przytulane. Same dzieci są świadectwem, że tutaj jest mega miłość. My nie możemy dać im więcej, nie adoptujemy, nie uzdrowimy tych dzieci, ale możemy dać im czas i oferować pomoc, by trochę lepiej mogły przeżyć to życie.

dk

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama