
Mira Tkacz jest elblążanką, która kilka lat temu wyjechała do Norwegii, aby tak robić karierę aktorską. Nic z tego nie wyszło, ale dla wielbicieli dobrego jedzenia to akurat dobra wiadomość. Aktorka postanowiła spróbować swoich sił w gastronomii i... dziś jest właścicielką restauracji w Norwegii.
- Z zawodu jestem aktorką. Wyjechałam do Norwegii, aby tam pracować w zawodzie. Myślałam, że szybko nauczę się norweskiego i będę grała. Potem doszłam do wniosku, że jednak nie nauczę się języka tak szybko. Trzeba było znaleźć jakąś pracę i tak trafiłam do kuchni – tak swoje początki w gastronomii wspomina Mira Tkacz, elblążanka, która w Norwegii przeszła drogę od pomocnika kucharza do właścicielki własnej restauracji.
Droga nie była łatwa. Na początku trafiła do dużej, jak sama określa „masowej” restauracji. I jak się później okazało – to był strzał w dziesiątkę.
- Spodobała mi się ta adrenalina w kuchni. Musi być tempo, musi być jakość i jeszcze to, co jest najtrudniejsze – podać te wszystkie dania w jednym czasie. Jeżeli przychodzi pięć stolików (to jest bardzo mało), przy każdy stoliku siedzą po cztery osoby i te cztery osoby mają różne dania. Wiadomo, że wołowinę robi się krócej, kaczkę dłużej. Mamy pięć stolików, po cztery dania i musimy to wydać w tym samym czasie. Każde danie składa się jeszcze dodatkowo z kilku innych składników. Goście restauracji nie zdają sobie sprawy z tego, ile to wymaga przygotowań wcześniej - mówi Mira Tkacz.
Przygotowania do wydania potrawy zaczynają się na długo przed tym, zanim restauracja zostanie otwarta. To jednak nie wszystko, niektóre sosy wymagają przygotowania dwa dni wcześniej niż będą gotowe do wydania.
- Jeżeli restauracja otwarta jest od 16, to my w pracy jesteśmy już o 10 – zdradza restauratorka.
To wszystko wymaga lat praktyki i nabrania niezbędnego doświadczenia. Najpierw szkoła, potem praktyki, do tego trzeba przeczytać multum książek, oglądać programy kulinarne. Inspiracje można czerpać zewsząd, także z... mediów społecznościowych.
- Trzeba chcieć się uczyć, korzystać z książek i gazet, przeglądać internet. Nie używać Instagrama to publikowania zdjęć z imprez, ale znaleźć hasztagi, które pomogą w odnajdywaniu zdjęć dań, szukać nazwisk i restauracji. Używać Instagrama do szukania trendów. W mediach społecznościoych znajdziemy, oczywiście, tylko wygląd, nie można zapomnieć, że najważniejszy jednak jest smak – mówi Mira Tkacz.
Dobrze jest też być... niegrzecznym.
- W kuchni nie można się bać. Kucharz to jest taki zawód, w którym nie można być za grzecznym. Kelner na sali musi być grzeczny dla gości, ale my w kuchni nie. Musimy być zarozumiali, a równocześnie – pokorni. Nie można bać się – mówi właścicielka restauracji.
Po czteroletnim okresie pracy w restauracji „masowej” Mira Tkacz zdecydowała się odejść i spróbować swoich sił gdzie indziej, w „lepszej” restauracji.
- To był przełomowy moment. Poszłam na dzień próbny do dobrej restauracji i tam miałam wymyślić „deser na dziś”. Zapytałam się jaki? Poprosiłam o pokazanie, jaki deser mam zrobić, bo zrobię wszystko. Pomyślałam, że trzeba zrobić jakieś torty, nie wiadomo co... Popatrzyli się na mnie z żalem, odsunęli od stołu. Kucharz wyjął cztery laseczki rabarbaru, wsadził je do sosu z truskawek, zapiekł, na to posypał kruszonkę, lody własnej roboty, taką mała gałkę, przyozdobił kwiatkiem i... już. Cena: 300 koron. Wtedy mnie olśniło: przecież ja to wszystko potrafię, to jest łatwe, tylko musi ładnie wyglądać – mówi Mira Tkacz.
Jaki jest więc klucz do sukcesu?
- Ciężka praca, którą wykonuje się z radością. To właśnie dla zadowolenia z pracy nie rzuciłam tego. To nie jest praca, to jest styl życia – mówi Mira Tkacz.
Dziś Mira Tkacz jest właścicielką restauracji w Trondheim. Występowała też w programie telewizyjnym „Top chef” oraz doradza kucharzom, jak odnieść sukces w tak trudnej branży, jaką jest gastronomia. W ubiegłym tygodniu była jurorką w szkolnym konkursie „Black Box”, który odbywał się w elbląskim Zespole Szkół Gospodarczych.
Droga nie była łatwa. Na początku trafiła do dużej, jak sama określa „masowej” restauracji. I jak się później okazało – to był strzał w dziesiątkę.
- Spodobała mi się ta adrenalina w kuchni. Musi być tempo, musi być jakość i jeszcze to, co jest najtrudniejsze – podać te wszystkie dania w jednym czasie. Jeżeli przychodzi pięć stolików (to jest bardzo mało), przy każdy stoliku siedzą po cztery osoby i te cztery osoby mają różne dania. Wiadomo, że wołowinę robi się krócej, kaczkę dłużej. Mamy pięć stolików, po cztery dania i musimy to wydać w tym samym czasie. Każde danie składa się jeszcze dodatkowo z kilku innych składników. Goście restauracji nie zdają sobie sprawy z tego, ile to wymaga przygotowań wcześniej - mówi Mira Tkacz.
Przygotowania do wydania potrawy zaczynają się na długo przed tym, zanim restauracja zostanie otwarta. To jednak nie wszystko, niektóre sosy wymagają przygotowania dwa dni wcześniej niż będą gotowe do wydania.
- Jeżeli restauracja otwarta jest od 16, to my w pracy jesteśmy już o 10 – zdradza restauratorka.
To wszystko wymaga lat praktyki i nabrania niezbędnego doświadczenia. Najpierw szkoła, potem praktyki, do tego trzeba przeczytać multum książek, oglądać programy kulinarne. Inspiracje można czerpać zewsząd, także z... mediów społecznościowych.
- Trzeba chcieć się uczyć, korzystać z książek i gazet, przeglądać internet. Nie używać Instagrama to publikowania zdjęć z imprez, ale znaleźć hasztagi, które pomogą w odnajdywaniu zdjęć dań, szukać nazwisk i restauracji. Używać Instagrama do szukania trendów. W mediach społecznościoych znajdziemy, oczywiście, tylko wygląd, nie można zapomnieć, że najważniejszy jednak jest smak – mówi Mira Tkacz.
Dobrze jest też być... niegrzecznym.
- W kuchni nie można się bać. Kucharz to jest taki zawód, w którym nie można być za grzecznym. Kelner na sali musi być grzeczny dla gości, ale my w kuchni nie. Musimy być zarozumiali, a równocześnie – pokorni. Nie można bać się – mówi właścicielka restauracji.
Po czteroletnim okresie pracy w restauracji „masowej” Mira Tkacz zdecydowała się odejść i spróbować swoich sił gdzie indziej, w „lepszej” restauracji.
- To był przełomowy moment. Poszłam na dzień próbny do dobrej restauracji i tam miałam wymyślić „deser na dziś”. Zapytałam się jaki? Poprosiłam o pokazanie, jaki deser mam zrobić, bo zrobię wszystko. Pomyślałam, że trzeba zrobić jakieś torty, nie wiadomo co... Popatrzyli się na mnie z żalem, odsunęli od stołu. Kucharz wyjął cztery laseczki rabarbaru, wsadził je do sosu z truskawek, zapiekł, na to posypał kruszonkę, lody własnej roboty, taką mała gałkę, przyozdobił kwiatkiem i... już. Cena: 300 koron. Wtedy mnie olśniło: przecież ja to wszystko potrafię, to jest łatwe, tylko musi ładnie wyglądać – mówi Mira Tkacz.
Jaki jest więc klucz do sukcesu?
- Ciężka praca, którą wykonuje się z radością. To właśnie dla zadowolenia z pracy nie rzuciłam tego. To nie jest praca, to jest styl życia – mówi Mira Tkacz.
Dziś Mira Tkacz jest właścicielką restauracji w Trondheim. Występowała też w programie telewizyjnym „Top chef” oraz doradza kucharzom, jak odnieść sukces w tak trudnej branży, jaką jest gastronomia. W ubiegłym tygodniu była jurorką w szkolnym konkursie „Black Box”, który odbywał się w elbląskim Zespole Szkół Gospodarczych.
SM