
Muszę przyznać, że choć to teraz moje ulubione miejsce w okolicy, to nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Może to kwestia tego, że zamieniając Kraków na północ chciałam przede wszystkim chłonąć widok morza? Kadyny położone nad Zalewem Wiślanym to miejsce, które ma wiele do zaoferowania, nie brakuje tu miejsc do spacerowania, a las podobno skrywa wiele tajemnic. Zobacz zdjęcia.
Ruiny kościoła i cmentarz
Swoją kadyńską wędrówkę zaczynam w samym centrum wsi. Pierwszym punktem na mojej liście są ruiny kościoła ewangelickiego i cmentarz. Samo dojście w to miejsce nie zajmuje dużo czasu i po chwili wchodzimy do lasu. To właśnie tu w 1914 roku zbudowano Świątynię Pokoju. Sam Wilhelm II, na polecenie którego została wzniesiona, nie doczekał się ukończenia budowy, był obecny jedynie przy wmurowaniu kamienia węgielnego.
Niestety, niewiele się z niej zachowało, została rozebrana po II wojnie światowej. Gdyby nie zdjęcia na tablicy pamiątkowej, ciężko byłoby sobie wyobrazić tak imponujący budynek w tym miejscu. Bogate zdobienia świątyni w większości zostały wykonane w kadyńskiej manufakturze.
Zaraz za kościołem jest cmentarz, który przez długie lata niszczał i zarastał. W 2004 roku uczniowie okolicznych szkół uprzątnęli ten teren. Ruiny i takie miejsca zawsze budzą we mnie jakąś nostalgię. To miejsca pamięci, warto żeby zachowały się jak najdłużej.
Klasztor i wieża widokowa
Klasztor został zbudowany na wzgórzu w otoczeniu lasu. Droga, choć nieco pod górę, jest bardzo przyjemna. Drzewa dobrze osłaniają przed słońcem, a muszę przyznać, że trafiła mi się świetna pogoda. Sporym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że klasztor jest obecnie zamieszkiwany zaledwie przez trzech zakonników.
Zaraz za klasztorem jest wieża widokowa, z której rozciąga się widok na zalew Wiślany. Trasę powrotną wybrałam inną, byłam ciekawa ścieżki historyczno-przyrodniczej, której jednym z punktów jest właśnie góra klasztorna. Przede mną rozciągało się 219 schodów, na szczęście mnie czekało schodzenie w dół. Naprawdę solidne wykonanie oraz wiele tablic informacyjnych sprawiają, że warto wybrać się tam na spacer. Z niemałym wstydem muszę przyznać, że sama ostatnio miałam okazję przejść się tamtędy pierwszy raz. Co jakiś czas są ławki, na których można przysiąść. Na samym dole jest Dąb Bażyńskiego. I tu spora ciekawostka - w czasie wojny chroniło się w nim 11 żołnierzy.
Rezydencja cesarza
Nie da się ukryć, że rozkwit i rozbudowę ten teren zawdzięcza Wilhelmowi II, który zdecydował się wybudować tu letnią rezydencję. Poza tym powstała tu manufaktura, z której wyroby były sprzedane w Elblągu czy Berlinie. Zresztą jeśli chodzi o zamiłowanie do rękodzieła, to ta historia zaczyna się o wiele wcześniej i wiąże się z postacią księżniczki Cadiny, od imienia której wieś została nazwana. Niezbyt odpowiadały jej zamkowe mury i zdecydowała osiedlić się nieco dalej, właśnie na terenie obecnych Kadyn. Mieszkańcy bardzo szybko nazwali ją “dobrą wróżką” tego miejsca. Korzystając z dobrodziejstw natury zajęła się wyrobami z gliny, uczyła tego także ówczesnych mieszkańców.
Obecnie na terenie folwarku jest pracownia ceramiczna, można wziąć udział w warsztatach lub kupić różne ceramiczne wyroby. Poza tym niemałą atrakcją jest stadnina koni czy alpaki. Warto tu spędzić więcej czasu i zobaczyć udostępnioną przez właściciela kolekcję powozów z różnych epok.
Kierunek plaża
Z byłej letniej rezydencji cesarza ruszam dalej w stronę plaży. Często zdarza mi się tu przyjeżdżać zwłaszcza w tygodniu, kiedy nie ma wiele osób. Lubię nie tylko spacerować, ale też wybrać się na piknik. Na świeżym powietrzu wszystko smakuje lepiej.
Wybieram najpierw drogę w stronę plaży miejskiej, po drodze jeszcze mijam miejsce, gdzie niegdyś był przystanek kolei nadzalewowej. Dochodząc do plaży, kieruję się w lewo, w stronę plaży prywatnej. Trzymam kciuki, żeby obie zostały lepiej zagospodarowane.
Powrót między zabudowaniami to okazja na podziwianie architektury. Nie trafiłam jeszcze w ciekawsze i bardziej klimatyczne miejsce w tym regionie. Kadyny to zdecydowanie mój numer jeden, choć jeszcze wiele przede mną.
Cała trasa spaceru liczyła ok. 7 kilometrów, ale biorąc pod uwagę liczne przystanki jej przejście zajmie sporo czasu. Ale w końcu o to chodzi, żeby poznawać bez pośpiechu, doświadczać i cieszyć się odkrywaniem.
Aleksandra Niziołek
Rozpoczęliśmy nowy cykl artykułów, przybliżający turystyczne atrakcje naszego regionu. Opowiada o nich Aleksandra Niziołek, pochodząca z Krakowa, która od ponad roku mieszka w Elblągu. Mamy nadzieję, że jej turystyczne odkrycia pozwolą Wam poznać nasz region na nowo. Zapraszamy do lektury w każdą sobotę i wybrania się na spacer opisywanymi trasami.