UWAGA!

Szkolne sklepiki czekają zmiany

 Elbląg, Tak wygląda asortyment większości szkolnych sklepików
Tak wygląda asortyment większości szkolnych sklepików (fot. Anna Dembińska)

Lizaki, batoniki, chipsy i gazowane napoje. Tak wygląda asortyment typowego sklepiku szkolnego. Tymczasem w Sejmie trwają prace nad ustawą, która ma sprawić, że takie jedzenie ze sklepików zniknie. Mają one w zamian serwować uczniom zdrową żywność. Sprawdziliśmy, co obecnie można kupić w elbląskich szkolnych sklepikach.

Każdy sklepik szkolny tętni życiem od przerwy do przerwy. Równo z dźwiękiem dzwonka w niewielkim kiosku skrytym gdzieś w końcu korytarza pojawiają się pierwsi klienci. Wkrótce potem sklepik przeżywa prawdziwe oblężenie. - Na przerwie przy sklepiku zawsze jest tłum. - mówi Mirela Kwietniewska, właścicielka sklepiku w Szkole Podstawowej nr 21 w Elblągu. – Na szczęście dzieci są zdyscyplinowane i czekają na swoją kolej.
       Uczniowie podstawówki najchętniej kupują słodycze i kolorowe napoje. - Najczęściej kupuję żelki, lubię też chipsy - mówi Daria, uczennica klasy III ze Szkoły Podstawowej nr 21. – Kanapek nie kupuję, bo zawsze mama mi je robi do szkoły.
       - Dzieci rzadko kupują mleko w kartonikach, podobnie jest z sokami przecierowymi z marchwi - uważa Kinga Górska, sprzedawczyni w sklepiku w Szkole Podstawowej nr 4 w Elblągu.
      
       Bułki na gorąco i pizza
       Słodycze, jak ten zakazany owoc, smakują najlepiej uczniom szkół podstawowych. Nieco inaczej sytuacja przedstawia się w gimnazjach. - Gimnazjaliści kupują słodycze w szkolnym sklepiku, ale nie tak często jak ich młodsi koledzy - zauważa Hanna Trybińska, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Elblągu. - Zdarza się, że uczniowie gimnazjum sami przynoszą do szkoły owoce i warzywa na drugie śniadanie. W tym wieku najczęściej robią to dziewczęta, które zaczynają bardziej dbać o swój wygląd.
       Tymczasem w szkołach ponadgimnazjalnych uczniowie mają już utarte nawyki żywieniowe. - Ludzie mający lat 18 wiedzą czego chcą i nie da się nimi łatwo manipulować - mówi Jan Zaborowski, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego nr 3 w Elblągu. – Uczniowie kupują najprostsze rzeczy; kanapki, bułki na gorąco, pizze, ale to nie reguła. W tym wieku każdy z nich ma już swoje zwyczaje, wyniesione z domu lub z wcześniejszego etapu nauczania.
      
       Jadłospis zapisany w ustawie
       Być może wkrótce szkolne sklepiki będą musiały przejść prawdziwą metamorfozę. Do Sejmu pół roku temu trafił projekt ustawy, która zakazuje sprzedaży „śmieciowego” jedzenia na terenie placówek wychowawczych i oświatowych. Wycofanie niezdrowych produktów ma pomóc w walce z otyłością wśród polskich dzieci, które, jak wynika z ostatniego raportu UNICEF, tyją najszybciej w Europie. Na liście produktów zakazanych w projekcie ustawy znalazły się między innymi: słodycze i wyroby cukiernicze przekraczające dozwoloną ilość cukru, dania typu fast food oraz przekąski o wysokiej zawartości sodu, napoje gazowane i niegazowane z dodatkiem sztucznych barwników. Ustawa przewiduje dodatkowo rutynowe kontrole sklepików przez służby sanitarne. Jednak zanim nowe przepisy wejdą w życie, czeka je długa przeprawa w parlamencie. Warto przypomnieć, że aż 16 miesięcy projekt ustawy czekał na to, by zajęli się nim posłowie.
      
       Zmiany nadchodzą małymi krokami
       Sklepiki szkolne już powoli jednak przygotowują się do zmian. Z półek znikają przede wszystkim chipsy i kolorowe napoje. W zamian pojawiają się chrupki kukurydziane i woda. W niektórych sklepikach dzieci mogą kupić domowe kanapki, a nawet owoce.
       - Mamy zawartą umowę z właścicielką sklepiku, w której sugerujemy, by sprzedawano zdrową żywność – mówi Katarzyna Rachfał, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 21 w Elblągu. – Pod uwagę brane są również zastrzeżenia rodziców i jeżeli rzeczywiście dzieje się coś nie tak, natychmiast reagujemy.
       Dzieci ze szkół podstawowych uczą się zasad prawidłowego żywienia także podczas lekcji. Uczniowie w klasach nauczania początkowego robią owocowe sałatki pod okiem wychowawcy, a ich starsi koledzy uczestniczą w pogadankach i prelekcjach. Dzieci otrzymują również mleko i owoce, które nie zawsze można kupić w sklepiku.
       Szkoły podstawowe, także te w Elblągu, chętnie przystępują do wszelkich projektów, które mają na celu propagowanie zdrowej żywności wśród najmłodszych. Jednym z nich jest konkurs „Sklepiki szkolne – zdrowa reaktywacja”, w którym nagrodą są granty dla szkół na utworzenie zdrowego bufetu z pełnowartościowym drugim śniadaniem.
      
       Walka z wiatrakami?
       Rodzice doskonale wiedzą, że ich pociecha powinna w szkole dobrze zjeść. Ale dobrze niekoniecznie znaczy zdrowo. Owszem, rodzice pakują do tornistra kanapki – z serem, szynką, pomidorem lub ogórkiem. Wręczają też dzieciom drobne kieszonkowe „na coś słodkiego".
       - Jeżeli dziecko nie kupi tego, na co ma ochotę w sklepiku, to wtedy wychodzi do sklepu obok. Często uczniowie sami przynoszą do szkoły chipsy, batony – mówi Mirela Kwietniewska. – Można powiedzieć, że wprowadzanie zdrowej żywności do szkół jest zasadne, ale nie w pełni się sprawdza.
       Dlatego zdrowych nawyków żywieniowych dzieci powinny uczyć się w domu. Przekonywanie najmłodszych, że owoce i warzywa są smaczne i zdrowe nie zda się na nic, jeżeli rodzice sami ich nie jedzą. - Dziecko w szkole przebywa tylko pewną część dnia, a nawyki żywieniowe każdy z nas wynosi z domu - mówi Katarzyna Rachfał. - Uczniom często łatwiej jest kupić chipsy czy batonika, niż jabłko. Wybierają coś, co szybko się zje. Produkt, który już jest gotowy do spożycia i w dodatku lepiej im smakuje.
       „Śmieciowe” jedzenie nie tylko wydaje się smaczniejsze, lecz również ładniej wygląda. Zwłaszcza, gdy kusi z wielkich billboardów, kolorowych reklam telewizyjnych i internetowych. Jakby tego było mało, słodycze i słone przekąski są łatwo dostępne; pod ich ciężarem uginają się półki każdego mniejszego lub większego sklepu.
       I choć sklepiki szkolne mają przejść rewolucję, wszystko wskazuje na to, że droga do zmiany nawyków żywieniowych u najmłodszych będzie jeszcze bardzo długa.
      
AS

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • a w przekonaniu dzieci najzdrowsze są fast foody. Naprawdę trudno jest to rodzicowi zmienić. Jest taka moda, a dziecko z normalną kanapka jest wyśmiewane. Może by tak zacząć od ograniczenia reklam fast foodów w TV i dopiero produkować ustawę? Teraz taka ustawa jest bez sensu, póki reklamowany wszędzie fast food jest dla młodego człowieka wyznacznikiem poziomu życia.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    12
    3
    rodzic-ucznia(2014-09-09)
  • Szkoda, że w sklepikach nie wprowadzą po prostu produktów eko. Ciężko mówić dziecku, że nie można jeść słodyczy, kiedy wokół niego wszystkie dzieci jedzą. Kompromisem w mojej rodzinie są "zdrowe" słodycze, np. ciastka z otrębami czy czekolada słodzona stewią. W temacie zdrowego wychowania polecam artykuł: madrzy-rodzice.pl
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    4
    4
    MamaBasi(2014-09-09)
  • a dzieciak jak nie w sklepiku to kupi gdzie indziej i po co taka ustawa, po to że większość sklepikarzy oszukiwała US i sprzedawała z takim obrotem że nawet mieszkanka i domy sobie pokupowali, na początku lat 90' można było zbić na tym majątek
  • Po co w szkołach sklepiki? Przygotowanie dziecku kanapki do szkoły trwa chwilę, do tego owoce i obiad w szkole. Po co jeszcze te sklepiki? Dziecko mając do wyboru słodycze i owoce wybierze słodycze. To idealny klient. Nie przeanalizuje składu, nie porówna cen. Kupi sklepikowe przesłodzone i drogie chemiczne świństwo, a owoce i kanapka z domu wylądują w śmietniku. Gdyby rodzice nie dawali dzieciom pieniędzy do szkoły, sklepiki zniknęłyby, a dzieci odżywiały się zdrowiej.
  • Zobaczcie sklepik w II LO / 3 GIM. Od lat sa tam super kanapki, zapiekanki, mini pizze, itp. I szybko znikaja, bo sa codziennie świeże Naprawde polecam. Sa tez oczywiscie tez " plastic foods " ale to dodatek, a nie podstawa.
  • tak, jak j56oi. No właśnie. Skoro rodzice dają dzieciakom pieniadze na zakupy w sklepikach - to o co chodzi ? Czy kupi chipsy w szkole czy w sklepie po dodze do niej - to na jedno wychodzi. Rodzic ma to " gdzies " . Żal mu 2 zł. na obiad w szkole, ale na smiecowe jedzenie- nie.
  • To nie jest wina ustaw tylko nieudolnych rodziców, którym się nie chce dziecka wyedukować w tej sferze albo robić lanczu do szkoły. Wolą dać 2 zł na pizzę zrobioną z drewna i tyle. Rodzic powinien mówić dzieciakowi jak jest zdrowo, ale i nie robić z niego eko zombie. Fast food raz na jakiś czas nikogo nie zabije, tak samo jak sporadyczny batonik. Jak się codziennie źre snikersy to już jest problem, ale dlaczego mają cierpieć inne dzieci, które po prostu chcą czasem zjeść coś słodkiego, co jest ludzkie i normalne? W domu jem w miarę zdrowo, mój brat w wieku szkolnym też, wszystko z umiarem. Trzeba mysleć i się dzielić myśleniem, a nie kolejne debilne ustawy wprowadzać.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    cheryll(2014-09-10)
  • jakby ktos mowil mi za czasow liceum co mam kupowac, a czego nie to bym taka osobe wysmial, sporo sklepikow upadnie przez to, ludzie dzieki tej ustawie jedynie straca prace
  • Ogarniając. Sytuacja sprzed 2 dni - odprowadzam córę - Zespół szkół nad Jarem, ul Korczaka - mała chcę koniecznie aby coś kupić jej przed basenem - podchodzimy do sklepiku i córa wskazuje jakieś kolorowe żelki, wiadomo barwione chemicznie, wypowiadam się w danej kwestii - że lepiej bułka, czy coś. .. Sprzedawczyni w obecności mojego dziecka podaje w wątpliwość moje stanowisko, żywo dyskutując i broniąc pozycji sprzedawcy. Efekt - odchodzimy od sklepu - nic nie kupiwszy. Rozumiem, że ktoś w ten sposób zarabia na życie - ale aby dzieciom wodę z mózgu z tego powodu robić. .. .. Szkoda slow.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    5
    0
    ojciectrojga(2014-09-10)
  • wybraliśmy posłów, którzy przez półtora roku nie mogli/nie chcieli/ uchwalić prawa. Albo wybraliśmy leni, albo debili. Pomyślmy o nich przy następnych wyborach.
  • Tekst prawie idealny - jak prawie idealny jest człowiek. Aby zasadę zastosować trzeba by było zobligować wszystkich. U nas ten eksperyment trwał około miesiąc - a później okazało się, że dzieciaki są tzw. gorsze, bo nie chodzą z ekipą wyposażoną w kasę do sklepiku. .. .. A propo, dlaczego w sklepikach jest tylko żarcie? Ja na przykład pamiętam zestawy szybkiego ratunku tj. wkłady do długopisów, co się wyczerpały, ekierki, linijki - które się złamały. .. Ale budżet miasta - musi zarabiać, dlatego wszystko rozbija się o kasę.
Reklama