
Smagłolicy, uśmiechnięty, dojrzały pan w stroju sportowo-eleganckim, swobodny, optymistyczny i pewny siebie, z pasją opowiadający o swoich przeżyciach – to obraz pisarza, poety, felietonisty i aktora Kazimierza Kaz Ostaszewicza, który odwiedził swoją dawną szkołę - I Liceum Ogólnokształcące, gdzie w 1956 r. zdawał maturę i dokąd chętnie wraca by porozmawiać z młodzieżą.
Z zamiłowania jest prozaikiem i poetą. W 1984 r. został członkiem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Był wielokrotnie nagradzany. W 1986 r. otrzymał nagrodę Award of Merit of Certificate przyznaną przez wydawców Board of Directors i Johna Campbella. Został też odznaczony przez Prezydenta Rzeczpospolitej na Uchodźstwie Krzyżem Komandorskim Polonia Restituta (1988).
Bagaż życiowych doświadczeń uczynił z niego wrażliwego i szlachetnego człowieka, patriotę, który zatęskniwszy za krajem, po 30 latach pobytu w Stanach Zjednoczonych (Nowy Jork, Los Angeles, ale głównie Tucson w Arizonie), wrócił do niego. Dziś mieszka w Lęborku i zaprasza do kontaktu ze sobą.
Sylwetkę i biografię pisarza pokazują liczne źródła, choćby Encyklopedia Polskiej Akademii Nauk. Do najbardziej znanych utworów Kazimierza Ostaszewicza należą: Garść piasku. Poezje, Kryształowa kula [Wiersze], Długie drogi Syberii [Wspomnienia], Kłosy [Wiersze], It is good to have [Wiersze], Wielkie jabłko [Powieść autobiograficzna], Czas nieurodzonych dn. [Powieść].
Pisarz zaprezentował swój dorobek, przeczytał kilka swoich wierszy, odbiór których ułatwił zrozumienie jego tęsknoty za krajem. Przemiły, ciepły ton, z jakim poeta wspominał odległą Arizonę, wychwalając jej piękno, kontrasty i dokonując jej porównania z Polską, może utkwić w pamięci spotykającej się z nim młodzieży. „Jest to ukochany, wybrany kawałek jego świata.” Nic dziwnego, że mówił o tej krainie „Moja Arizona”.
Praca fizjoterapeuty zbliżyła Kazimierza Ostaszewicza do wielu ludzi, również tych z pogranicza prawa. Chętnie opowiadał o swoich pacjentach: kontuzjowanych członkach gangów meksykańskich, uzdrawianych jego masażami sportowcach z licznej w Arizonie społeczności indiańskiej, o wdzięcznych żonach i dzieciach urzędników rządowych, czy kolegach emigrantach. Nie umiałby ich policzyć. Ma wielu przyjaciół.
Ciepłym wspomnieniem darzy dobrych ludzi, pomagających zwierzętom. Kazimierz Ostaszewicz i jego małżonka Renata to ludzie wielkiego serca. Gości wchodzących do ich domu w Arizonie witał napis: „Niech żyją psy i poezja.” Zapytany o te zamiłowania pan Kazimierz przeczytał z nieukrywanym wzruszeniem wiersz o psach i dodał: „Moje psy wpisały się do antologii poezji amerykańskiej dwukrotnie, a w 1991 r. otrzymały nagrodę Złotego poety.”
Państwo Ostaszewiczowie zawsze otaczali się zwierzętami. W Arizonie mieli pięć psów i kota. Dziś Pani Renata poświęca wiele w pracy na rzecz fundacji Animals, o czym pan Kazimierz chętnie opowiada, ciesząc się, że pieniądze ze sprzedaży jego książek pełnią w tej życiowej misji niemałą rolę.
Młodzież I LO interesowała się powodami wyjazdu z kraju i przyczynami powrotu do niego Państwa Ostaszewiczów. Kazimierz Ostaszewicz uśmiechnął się, gdy była mowa o czasach, kiedy jego buntowniczy charakter nie zjednywał mu ludzi, a posmutniał, gdy stwierdził, że mimo pobytu w ukochanej Polsce, z tęsknotą do której nie potrafił sobie poradzić i dlatego do niej wrócił, myślami jest wciąż z Arizoną. Zostawił tam część swojego życia. Kochał tamtejszy ciepły klimat, kaktusy, Indian, step i aksamitne wody Zatoki Meksykańskiej.

Wizyta Kazimierza Ostaszewicza w I LO to wyraz jego sentymentalnej podróży do miejsc, które są dla niego bardzo ważne. Rozmowa z nim była dla uczniów szkoły lekcją patriotyzmu, geografii, historii i literatury pięknej. Barwne opowieści o sukcesach i zmaganiach z losem, przeplatane poezją i kawałkami prozy, wspomnienia o kochanych zwierzętach uczą młodzież szlachetności, wrażliwości i miłości. Poeta podarował licealistom swoje książki wraz z dedykacjami i autografami. W ten sposób chwile spędzone z nim w szkole nie staną się ulotne. Kazimierz Ostaszewicz może być symbolem odwagi, optymizmu i szlachetności. Każda wizyta w I LO (ostatnio odwiedził I LO w 2006 r.) tego wyjątkowego gościa skłania społeczność szkolną do refleksji. Przebywający na spotkaniu absolwenci szkoły ze Stowarzyszenia Absolwentów i Sympatyków I LO (koleżanki i koledzy pisarza ze szkolnych lat) zachęcili młode pokolenie do przyszłego snucia wspomnień o szkole w miłej atmosferze i podobnych okolicznościach.