
- 12 września zmarł mój syn. 1 października skończyłby 36 lat. Zostawił żonę i dwoje małych dzieci. Mój ból, tragedia nakłoniła mnie do napisania tego listu. I wielkiego podziękowania zespołowi ratownictwa, którzy naprawdę próbowali ratować moje dziecko. Bardzo chciałabym, by moje słowa podziękowania dla ratowników medycznych i lekarzy zostały przekazane do Działu Ratownictwa Medycznego w Elblągu oraz dyspozytora, który odebrał mój telefon – napisała do naszej redakcji jedna z Czytelniczek. Wyraziła także zgodę na publikację listu na łamach portEl.pl
Bardzo chciałabym im wszystkim z całego serca podziękować. Ratownikom - byli chyba w wieku mojego syna. Ich wyraz twarzy, gdy wychodzili, ich słowa, współczucie… Tego nie da się opisać słowami, to trzeba zobaczyć, poczuć… Lekarze – zwłaszcza jeden. Słyszałam jak to wszystko przeżywał, jak mówił, że taki młody chłopak… (o moim synu…). Później, jak ze mną rozmawiał - jego wyraz twarzy, współczucie, przytulenie mnie. Znam jego nazwisko, z pieczątki stwierdzającej zgon, ale nie wiem czy mogę je podać?
Ich praca jest bardzo specyficzna, nieprzewidywalna, z drugiej strony niebezpieczna. Nigdzie jak w ratownictwie medycznym nie ma tyle styczności z tak dużą liczbą drastycznych przypadków kończących się nierzadko śmiercią pacjenta. Czasami odbierani przez ludzi postronnych jako osoby obojętne czy z brakiem empatii. To nieprawda! Są to ludzie wyjątkowi, pomagają innym, gdyż posiadają chęć ratowania ludzkiego życia. Bardzo, bardzo, bardzo wszystkim dziękuję za ich wysiłek, by uratować życie mojego dziecka. To był 12 września, godz. 4.50. Gdybym mogła, zrobiłabym to osobiście!
Mój ból po stracie syna nie mija... To dopiero 60 dni nieustającego bólu i cierpienia. Rany matki, która pochowała dziecko, chyba nigdy się nie zabliźnią. Nie ma godziny, żebym o nim nie myślała. Próbowałam zająć czymś myśli, ale to nic nie daje. Czas nie leczy ran matek po stracie dzieci, nie łagodzi bólu. Pomaga jedynie nauczyć się żyć z tym cierpieniem, które gdzieś tam w sercu zostaje na zawsze i myśli - szczególnie co będzie, gdy przyjdą święta, urodziny i inne ważne daty. Pozostała już tylko modlitwa i oczekiwanie na spotkanie z synem. Na początku byłam oszołomiona, działałam w szoku, nie wiedziałam, co się dzieje. To zamieszanie związane z pogrzebem, które się toczyło, formalności, porządkowanie mieszkania, rzeczy po synu...Potem nastała CISZA....
Ta straszna cisza! W ciszy jest najtrudniej..., jest nie do zniesienia.
Żadnego telefonu, SMS-a, które od syna były codziennie. Większość bliskich milknie, niektórzy omijają szerokim łukiem. Wyrzucam sobie, że nie zapobiegłam śmierci swojego dziecka, że zostawiłam go w ważnym dla niego momencie życia. Sądzę, że nieważne, w jakim wieku straciło się dziecko - ból zawsze jest taki sam. Czy coś może złagodzić ból, z którym borykają się osierocone matki?
Śmierć dorosłego syna to strata nie tylko przyszłości, planów i marzeń. To także zmiana w życiu, która już nigdy nie będzie taka jak dawniej. Tym bardziej, że tak dobrze się dogadywaliśmy. Wiem, że to przygnębiające być blisko mnie, gdy tak czuję, a gdy mówię - "u mnie w porządku", to chciałabym powiedzieć, że „NIE! - NIE JEST MI DOBRZE”, a każdy dzień to zmaganie się ze śmiercią mojego dziecka... Leczę się u kardiologa i psychiatry, czy będzie lepiej…? Nie wiem! Denerwuję się, gdy słyszę, że czas leczy rany, żebym wzięła się w garść, czy przestała rozmyślać. Mam wrażenie, że większość znajomych czeka na moje wyleczenie, które ma polegać na tym, że będę taka jak dawniej, ale ja już nigdy nie będę taka jak dawniej.
Dziękuję Panu Bogu, że mam jeszcze jednego syna. Chociaż jest tak daleko , ale JEST! I to jest najważniejsze i dodaje mi sił!
Dzisiaj mijają dwa miesiące, jak odszedł mój syn... Dopiero 2 miesiące....Moje życie roztrzaskało się w drobny mak...
Bardzo chciałabym, by moje słowa podziękowania dla ratowników medycznych i lekarzy zostały przekazane do Działu Ratownictwa Medycznego w Elblągu oraz dyspozytora, który odebrał mój telefon chyba z Centrali Dyspozytorni Medycznej w Olsztynie (nr tel. 999) 12 września o godz. 4.50. Mam wielką nadzieję i prośbę, aby Państwa Redakcja im to wszystko przekazała.
Czytelniczka
(imię i nazwisko do wiadomości redakcji)
Od redakcji: Ten wzruszający list otrzymaliśmy w środę po południu. Zgodnie z życzeniem naszej Czytelniczki przekazaliśmy go do Działu Ratownictwa Medycznego w Elblągu. Zgodziła się też na publikację listu na portEl.pl, ale bez podawania danych osobowych, pozwalających na identyfikację osób, o których mowa w liście. - Ludzie powinni widzieć nie tylko trud, codzienną pracę, ale poświęcenie i zaangażowanie pracowników pogotowia ratunkowego. Chciałbym, by moi bezimienni bohaterowie zostali zauważeni przez wszystkich – napisała do nas Czytelniczka.