
Sentencję tę najczęściej słyszymy w środę popielcową, w homiliach na dzień zaduszny oraz podczas pogrzebu, kiedy ciało składane jest do grobu. Ma przypominać, że przemijamy. I przypomina, bo listopadowe święta to według tradycji czas przenikania się dwóch światów. Dla rodziny i bliskich momentem granicznym zawsze była i jest śmierć oraz obrzędy pogrzebowe.
Dzień Wszystkich Świętych oraz Zaduszki zakotwiczają naszą rzeczywistość w przeszłości, przypominając jednocześnie o tym, co w przyszłości dla każdego z nas nieuchronne – śmierci. Dla chrześcijan to czas na wzajem¬ną, duchową łączność między świętymi w niebie, cierpiącymi w czyśćcu i wierzącymi na ziemi. Więź ta przejawia się w kulcie świętych, modlitwie za zmarłych oraz w modlitwie o wstawiennictwo tych, którzy już przeżywają stan nieba lub czyśćca. Nadzieja na ponowne „spotkanie” pobrzmiewa już podczas obrzędów pogrzebowych w dopowiadanych do tytułowej sentencji słowach „…ale Pan cię wskrzesi w dniu ostatecznym”. Nadzieję tę wyrażali też nasi praprzodkowie, choć ich ceremonie pogrzebowe wyglądały zupełnie inaczej…
Pogrzeby dawnych Słowian
Słowianie, jak wszystkie ludy pierwotne, oddawali cześć siłom przyrody. Przede wszystkim Słońcu, którego uosobieniem był Swarożyc. Ważne miejsce zajmowało też Kurcze (pisane niekiedy Curche), czyli bóstwo urodzaju przebywające w ostatnim snopie ściętego zboża (jedyne wymienione z imienia w Traktacie Dzierzgońskim z 1249 r.) oraz bóstwa Doli (szczęścia) i Niedoli (nieszczęścia), którym oddawano cześć przede wszystkim w tzw. świętych gajach. Z czasem kult Doli i Niedoli przemieszał się z kultem przodków. Jak wynika z danych archeologicznych każda rodzina oprócz głównych bóstw i pomniejszych duchów natury (leśnych, polnych, domowych) czciła też duchy swych przodków. Wierzono, że przebywają one w ciemnych i zimnych zaświatach, zazdroszcząc żyjącym. By je przebłagać i odwieść od pojawiania się wśród żyjących składano im ofiary zarówno w domu, jak i podczas obchodzonych na wiosnę i na jesieni świąt zmarłych, kiedy to odwiedzano żalniki niosąc na groby jedzenie. Co ciekawe, tradycje te w szczątkowej formie jako „dziady” lub „pominki” przetrwały na ziemiach polskich do XX wieku, a i obecnie są praktykowane wśród Cyganów.
W odniesieniu do pochówku, u Słowian występowały przeważnie groby szkieletowe, rzadziej ciałopalne, zaopatrzone w przydane zmarłemu przedmiotami życia codziennego. U Słowian wschodnich wodzowie chowani byli zazwyczaj w kurhanach, stanowiących rodzaj mogiły, w kształcie kopca o kształcie stożkowatym lub zbliżonym do półkolistego, z elementami drewnianymi, drewniano-kamiennymi lub kamiennymi, w którym znajdowała się komora grobowa zarówno z pochówkiem szkieletowym jak i ciałopalnym (kremacja). Pomieszczenia grobowe, nieraz bardzo rozbudowane, miały zwykle konstrukcję kamienną bądź drewnianą, czasem były kute w litej skale.
Czy wrócimy do kremacji?
W ostatnich latach coraz częściej rodziny decydują się na spopielenie zwłok, czyli kremację. Wokół obrzędu tego narosło wiele mitów, a po ostatnim zabraniu stanowiska na ten temat Episkopatu Polski, także i kontrowersji. Poza tym wiele starszych osób, które pamiętają czas wojny, ma z kremacją złe skojarzenia. Ale po kolei…
Kremacja była powszechną forma pochówku w większości systemów wierzeń pierwotnych w Europie. Pochówek ciałopalny był m.in. dominującym w okresie od 300 l. p.n.e. do 100 l. p.n.e.. Wśród pochówków ciałopalnych, w których zastosowano kremację można wyróżnić groby popielnicowe z pochowanymi spopielonymi szczątkami ludzkimi w urnie (glinianym naczyniu – popielnicy) i groby jamowe z bezpośrednio wsypanymi spopielonymi szczątkami do jamy grobowej. W okresie przedchrześcijańskim zmarły odziewany był w najlepsze szaty, ozdabiany biżuterią, nierzadko wyposażany w różnego rodzaju przedmioty codziennego użytku (czasem w łamaną lub giętą broń), podlegał spaleniu na stosie. Mężczyzn chowano wraz z uzbrojeniem i narzędziami kowalskimi, a kobiety z zapinkami i klamrami.
U swoich początków chrześcijaństwo nie pochwalało kremacji zwłok, gdyż ciało zmarłego uważane było za uświęcone przez przyjmowane za życia sakramenty i stanowiło jedność z zamieszkującą je za życia duszą. Ponadto poza wyjątkami (np. epidemii i wojny, kiedy zwłoki palono, by uniknąć rozprzestrzeniania się morowego powietrza) kremacja była odrzucana jako praktyka pogańska. I, co najważniejsze - Jezus Chrystus został pochowany, a nie skremowany. Niemniej, w instrukcji De cadaverum crematione Stolica Apostolska pozwoliła wiernym na kremację zwłok w wyjątkowych, uzasadnionych ważnymi okolicznościami wypadkach i pod warunkiem, że nie jest ona traktowana jako manifestacja braku wiary w zmartwychwstanie ciał zmarłych. Dlatego Instrukcja Kongregacji Nauki Wiary wyraźnie stwierdza, że w katolicyzmie odwieczny pobożny zwyczaj chowania ciał zmarłych powinien być podtrzymywany, i że kremacja jest obca duchowi katolickiemu, gdyż chrześcijański pogrzeb ciała wyraża wiarę, że nie zostało ono przez śmierć ostatecznie zniszczone, lecz w przyszłości będzie ono wskrzeszone do życia, na wzór zmartwychwstałego ciała Chrystusa. Pomimo to, od 1997 pozwala się (za zgodą miejscowego biskupa) na odprawianie mszy pogrzebowej nad urną z prochami zmarłego, a wiele cmentarzy zarówno katolickich jak i świeckich, państwowych posiada specjalnie wydzielone miejsca do pochówku urn z prochami nazywanych kolumbariami.
W październiku 2011 r., po zakończonych w Przemyślu obradach (14-16 października) Konferencja Episkopatu Polski wydała zalecenie, aby obrzędy liturgiczne odbywały się nad trumną z ciałem. Według biskupów spopielenie zwłok i pochowanie urny powinno odbyć dopiero po obrzędach liturgicznych. Dopuszczalne są jednak odstępstwa od tej reguły – dotyczy to sytuacji sprowadzenia prochów z zagranicy lub trudności w zebraniu rodziny na dwóch uroczystościach – pożegnania przy ciele i pogrzebania urny. Tym samym, można stwierdzić, że kremacja nie jest obrzędem niegodnym. Ciało przecież i tak ulega rozkładowi, tylko na dłuższej przestrzeni czasu. Zalecenia zapewne zweryfikuje życie i praktyki poszczególnych rodzin.
Co jednak warte zauważenia, kremacje odbywają się obecnie z poszanowaniem norm etycznych. Spopielanie trwa ok. 1,5 godz., po czym prochy zmarłego umieszczane są w urnie. Urny natomiast można chować w grobie ziemnym, murowanym lub w kolumbarium, które znajduje się w Elblągu na Cmentarzu Dębica.
W ostatnim czasie na tę formę pochówku decyduje się coraz więcej osób. Wiąże się to m.in. z mniejszymi kosztami pogrzebu i zmniejszeniem do 4 tys. zł zasiłku pogrzebowego. Sama urna to koszt od ok. 200 do 1500 zł. Można ją „dołożyć” do istniejącego grobu lub opłacić miejsce w kolumbarium. Nie istnieją wówczas koszty nagrobka. Sprawa warta rozważenia, najlepiej już za życia – wolę odnośnie formy pochówku można przecież pozostawić w testamencie lub w formie ustnej rodzinie. To trudne rozmowy, ale śmierć jest częścią naszego życia, więc i na nie, zanim nadejdzie, powinniśmy znaleźć czas…
A sama kremacja? Była, jest i pewnie będzie, w większym lub mniejszym wymiarze, tak jak to było za dawnych Słowian.
Źródło: Mały słownik kultury dawnych Słowian, pod. red. Lech Leciejewicz, Warszawa 1972; relacja z Konferencji Episkopatu Polski (www.episkopat.pl)
Pogrzeby dawnych Słowian
Słowianie, jak wszystkie ludy pierwotne, oddawali cześć siłom przyrody. Przede wszystkim Słońcu, którego uosobieniem był Swarożyc. Ważne miejsce zajmowało też Kurcze (pisane niekiedy Curche), czyli bóstwo urodzaju przebywające w ostatnim snopie ściętego zboża (jedyne wymienione z imienia w Traktacie Dzierzgońskim z 1249 r.) oraz bóstwa Doli (szczęścia) i Niedoli (nieszczęścia), którym oddawano cześć przede wszystkim w tzw. świętych gajach. Z czasem kult Doli i Niedoli przemieszał się z kultem przodków. Jak wynika z danych archeologicznych każda rodzina oprócz głównych bóstw i pomniejszych duchów natury (leśnych, polnych, domowych) czciła też duchy swych przodków. Wierzono, że przebywają one w ciemnych i zimnych zaświatach, zazdroszcząc żyjącym. By je przebłagać i odwieść od pojawiania się wśród żyjących składano im ofiary zarówno w domu, jak i podczas obchodzonych na wiosnę i na jesieni świąt zmarłych, kiedy to odwiedzano żalniki niosąc na groby jedzenie. Co ciekawe, tradycje te w szczątkowej formie jako „dziady” lub „pominki” przetrwały na ziemiach polskich do XX wieku, a i obecnie są praktykowane wśród Cyganów.
W odniesieniu do pochówku, u Słowian występowały przeważnie groby szkieletowe, rzadziej ciałopalne, zaopatrzone w przydane zmarłemu przedmiotami życia codziennego. U Słowian wschodnich wodzowie chowani byli zazwyczaj w kurhanach, stanowiących rodzaj mogiły, w kształcie kopca o kształcie stożkowatym lub zbliżonym do półkolistego, z elementami drewnianymi, drewniano-kamiennymi lub kamiennymi, w którym znajdowała się komora grobowa zarówno z pochówkiem szkieletowym jak i ciałopalnym (kremacja). Pomieszczenia grobowe, nieraz bardzo rozbudowane, miały zwykle konstrukcję kamienną bądź drewnianą, czasem były kute w litej skale.
Czy wrócimy do kremacji?
W ostatnich latach coraz częściej rodziny decydują się na spopielenie zwłok, czyli kremację. Wokół obrzędu tego narosło wiele mitów, a po ostatnim zabraniu stanowiska na ten temat Episkopatu Polski, także i kontrowersji. Poza tym wiele starszych osób, które pamiętają czas wojny, ma z kremacją złe skojarzenia. Ale po kolei…
Kremacja była powszechną forma pochówku w większości systemów wierzeń pierwotnych w Europie. Pochówek ciałopalny był m.in. dominującym w okresie od 300 l. p.n.e. do 100 l. p.n.e.. Wśród pochówków ciałopalnych, w których zastosowano kremację można wyróżnić groby popielnicowe z pochowanymi spopielonymi szczątkami ludzkimi w urnie (glinianym naczyniu – popielnicy) i groby jamowe z bezpośrednio wsypanymi spopielonymi szczątkami do jamy grobowej. W okresie przedchrześcijańskim zmarły odziewany był w najlepsze szaty, ozdabiany biżuterią, nierzadko wyposażany w różnego rodzaju przedmioty codziennego użytku (czasem w łamaną lub giętą broń), podlegał spaleniu na stosie. Mężczyzn chowano wraz z uzbrojeniem i narzędziami kowalskimi, a kobiety z zapinkami i klamrami.
U swoich początków chrześcijaństwo nie pochwalało kremacji zwłok, gdyż ciało zmarłego uważane było za uświęcone przez przyjmowane za życia sakramenty i stanowiło jedność z zamieszkującą je za życia duszą. Ponadto poza wyjątkami (np. epidemii i wojny, kiedy zwłoki palono, by uniknąć rozprzestrzeniania się morowego powietrza) kremacja była odrzucana jako praktyka pogańska. I, co najważniejsze - Jezus Chrystus został pochowany, a nie skremowany. Niemniej, w instrukcji De cadaverum crematione Stolica Apostolska pozwoliła wiernym na kremację zwłok w wyjątkowych, uzasadnionych ważnymi okolicznościami wypadkach i pod warunkiem, że nie jest ona traktowana jako manifestacja braku wiary w zmartwychwstanie ciał zmarłych. Dlatego Instrukcja Kongregacji Nauki Wiary wyraźnie stwierdza, że w katolicyzmie odwieczny pobożny zwyczaj chowania ciał zmarłych powinien być podtrzymywany, i że kremacja jest obca duchowi katolickiemu, gdyż chrześcijański pogrzeb ciała wyraża wiarę, że nie zostało ono przez śmierć ostatecznie zniszczone, lecz w przyszłości będzie ono wskrzeszone do życia, na wzór zmartwychwstałego ciała Chrystusa. Pomimo to, od 1997 pozwala się (za zgodą miejscowego biskupa) na odprawianie mszy pogrzebowej nad urną z prochami zmarłego, a wiele cmentarzy zarówno katolickich jak i świeckich, państwowych posiada specjalnie wydzielone miejsca do pochówku urn z prochami nazywanych kolumbariami.
W październiku 2011 r., po zakończonych w Przemyślu obradach (14-16 października) Konferencja Episkopatu Polski wydała zalecenie, aby obrzędy liturgiczne odbywały się nad trumną z ciałem. Według biskupów spopielenie zwłok i pochowanie urny powinno odbyć dopiero po obrzędach liturgicznych. Dopuszczalne są jednak odstępstwa od tej reguły – dotyczy to sytuacji sprowadzenia prochów z zagranicy lub trudności w zebraniu rodziny na dwóch uroczystościach – pożegnania przy ciele i pogrzebania urny. Tym samym, można stwierdzić, że kremacja nie jest obrzędem niegodnym. Ciało przecież i tak ulega rozkładowi, tylko na dłuższej przestrzeni czasu. Zalecenia zapewne zweryfikuje życie i praktyki poszczególnych rodzin.
Co jednak warte zauważenia, kremacje odbywają się obecnie z poszanowaniem norm etycznych. Spopielanie trwa ok. 1,5 godz., po czym prochy zmarłego umieszczane są w urnie. Urny natomiast można chować w grobie ziemnym, murowanym lub w kolumbarium, które znajduje się w Elblągu na Cmentarzu Dębica.
W ostatnim czasie na tę formę pochówku decyduje się coraz więcej osób. Wiąże się to m.in. z mniejszymi kosztami pogrzebu i zmniejszeniem do 4 tys. zł zasiłku pogrzebowego. Sama urna to koszt od ok. 200 do 1500 zł. Można ją „dołożyć” do istniejącego grobu lub opłacić miejsce w kolumbarium. Nie istnieją wówczas koszty nagrobka. Sprawa warta rozważenia, najlepiej już za życia – wolę odnośnie formy pochówku można przecież pozostawić w testamencie lub w formie ustnej rodzinie. To trudne rozmowy, ale śmierć jest częścią naszego życia, więc i na nie, zanim nadejdzie, powinniśmy znaleźć czas…
A sama kremacja? Była, jest i pewnie będzie, w większym lub mniejszym wymiarze, tak jak to było za dawnych Słowian.
Źródło: Mały słownik kultury dawnych Słowian, pod. red. Lech Leciejewicz, Warszawa 1972; relacja z Konferencji Episkopatu Polski (www.episkopat.pl)
Marta Kowalczyk