UWAGA!

Bieg tylko dla twardzieli

 Elbląg, Bieg tylko dla twardzieli

Taplanie się w błocie, bieg przez liczne, trudne do pokonania przeszkody, nieprzyjazna pogoda, pot i ogromny wysiłek – to wszystko składało się na VI. Bieg Katorżnika, który odbył się na lublinieckich bagnach w jeden z sierpniowych weekendów. W imprezie wzięło udział około 1500 osób, wśród nich elblążanin, Mariusz Kamiński. Bieg zakończył z bardzo dobrym wynikiem – zajął drugie miejsce w swojej kategorii. Z nami podzielił się wrażeniami z imprezy.

Dominika Kiejdo: Jak przygotowywał się Pan do Biegu Katorżnika?
      
Mariusz Kamiński: Same przygotowania do Biegu Katorżnika w moim przypadku nie różnią się szczególnie od normalnych przygotowań do startów w biegach ulicznych: szybkość, wytrzymałość czy siła biegowa to podstawowe elementy treningowe. Żadnych specjalnych kąpieli błotnych nie było.
      
       Jak często trenuje Pan bieganie?
      
– Trenuję w miarę możliwości czasowych. Muszę pogodzić obowiązki służbowe z czasem przeznaczonym na treningi. Na co dzień jestem żołnierzem i pracuję w 13. elbląskim pułku przeciwlotniczym. Niedawno skończyłem studia, więc tego czasu naprawdę nie było za dużo. Staram się biegać codziennie, choć nie zawsze się to udaje.
      
       Gdzie Pan trenuje? Czy w Elblągu i jego okolicach są odpowiednie trasy, które pozwalają na przygotowanie się do takiego biegu?
      
– Bażantarnia jest odpowiednim miejscem do treningów biegowych, czasami trenuję również na bieżni przy miasteczku szkolnym. Głównie bazowałem na doświadczeniu z poprzednich edycji tego biegu. Wiedziałem, że dużo biegania tam nie będzie, w błocie po pas ciężko się biega, więc większość czasu poświęciłem na wzmacnianie mięśni i ogólnej wytrzymałości. Wyobraźnia organizatorów jest nieprzewidywalna, trasa co roku ulega zmianie, dochodzą nowe przeszkody terenowe, w tym również te, które wymyślają sami organizatorzy. Ciężko jest więc to wszystko przewidzieć.
      
       Czy w Polsce jest organizowanych więcej imprez takich, jak Bieg Katorżnika?
      
– 19 i 20 czerwca odbył się I Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów w Złotoryi. Jest to druga tego typu impreza dla osób szukających wyzwań i wrażeń. Niestety, nie mogłem brać w niej udziału ze względów służbowych. A z opowieści zawodników tam startujących dowiedziałem się, że był to dobry trening i przetarcie przed Biegiem Katorżnika. Być może w przyszłości będzie to impreza konkurująca z Biegiem Katorżnika pod względem upodlenia i zmieszania z błotem.
      
       Czy startuje Pan w innych konkurencjach, biegach, maratonach?
      
– Tak, startuję w różnego typu zawodach sportowych. Praca wojsku pozwala i nawet trochę wymusza utrzymanie wysokiej sprawności fizycznej, którą wykorzystuję na różnych imprezach sportowych, czy to typowo wojskowych, takich jak pięciobój wojskowy, bieg patrolowy, biegi na orientację, czy Bieg Katorżnika. Próbuję swoich sił na różnych zawodach biegowych, od dystansu 5 km rozgrywanego w ramach Grand Prix Elbląga w biegach przełajowych w naszej Bażantarni, do dystansu maratońskiego.
      
       Od czego się zaczęło Pana bieganie?
      
– Przygoda ze sportem zaczęła się już w czwartej klasie podstawówki, w której utworzono klasę o profilu sportowym. Początkowo nie interesowało mnie bieganie, ale judo. To wszechstronnie rozwijająca dyscyplina sportu, którą polecam każdemu. Przygoda z judo trwa do dziś, może nie w takim stopniu jak wcześniej, ale dalej chętnie odwiedzam swój klub MKS Truso Elbląg. W trakcie odbywania wojskowej służby zasadniczej skończyły się treningi judo, a zaczęła się przygoda z bieganiem, która trwa do dziś. Najprostsza forma aktywności, którą może uprawiać każdy i w każdej wolnej chwili. Myślę, że to jest w tym najlepsze.
      
       Czy w tego typu biegach, jak Bieg Katorżnika, większe znaczenie ma psychika, samozaparcie czy wytrzymałość?
      
– Samozaparcie i sumienność w treningach tak jak we wszystkich dyscyplinach sporu to bardzo potrzebne cechy. Tylko ciężką pracą dochodzimy do tych celów, które sami sobie stawiamy. W tym specyficznym biegu wszystkie te cechy muszą być tak zgrane, żeby nie było chwil zwątpienia i myśli, że nie dam rady.
      

 


       Proszę opowiedzieć kilka słów o tegorocznym Biegu Katorżnika. Czy przebiegnięcie trasy to była prawdziwie „katorżnicza praca”?
      
– Tegoroczny Katorżnik hmm.... było to na pewno miłe zaskoczenie, jeśli idzie o frekwencję. Udział w biegu wzięło około 1500 osób startujących w różnych grupach: kobiety, dzieci startujące w wersji Mały Katorżnik czy wyścig drużynowy i parami. Pogoda jak co roku nie rozpieszczała, niebo było pochmurne, a drobny deszczyk dodawał imprezie specyficznego, katorżniczego klimatu. Okolice trasy znane były mi z poprzednich edycji – w końcu to mój trzeci start w tej imprezie – ale znowu organizatorzy zaskoczyli różnymi przeszkodami na trasie: ściany z błota, drabinki do wspinania, mostki, pod którymi trzeba się czołgać albo nurkować, ciemne piwnice tworzące małe labirynty. Nie wiem, czy to przyzwyczajanie, ale Biegu Katorżnika nie traktuję już jako katorżniczego wyzwania, mimo licznych siniaków i zadrapań. Każdy, kto dobiega do mety, ma uśmiech na twarzy. A nie ukrywam, że moja radość była ogromna po dobiegnięciu do mety jako drugi.
      
       Zamierza Pan w przyszłości nadal brać udział w podobnych imprezach?
      
– W przyszłym roku mam zamiar wystartować w II Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów, no i oczywiście w kolejnej edycji Biegu Katorżnika. A może uda się zebrać drużynę z Elbląga, która weźmie udział w tych imprezach? Po otwarciu listy zgłoszeń w przyszłym roku obiecuję poinformować czytelników PortElu o imprezie.
      
      


Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama