UWAGA!

Janusz Nowak: Biegi to całe życie

 Elbląg, Janusz Nowak, elbląski trener lekkiej atletyki
Janusz Nowak, elbląski trener lekkiej atletyki (fot. Sebastian Malicki)

- Pracę w szkole łączyliśmy z trenowaniem w Starcie, gdzie pracował już Jerzy Dąbrowski. Tam zaczęła się tworzyć silna grupa lekkoatletyczna. Awansowaliśmy do II ligi lekkiej atletyki, a nasze apetyty sięgały I ligi. W połowie lat 80. byliśmy blisko, przegraliśmy tylko z Flotą Gdynia o dwa punkty - wspomina Janusz Nowak, elbląski trener lekkiej atletyki. Z trenerem i nauczycielem wspominamy jego pracę.

- Jak zaczęła się Pana przygoda ze sportem?

- Pochodzę z Piotrkowa Trybunalskiego i tam stawiałem pierwsze kroki. W szkole podstawowej próbowałem swoich sił w różnych dyscyplinach: piłkę ręczną, lekkoatletyka, kolarstwo. Nie było wtedy ścisłej specjalizacji, kto chciał, to trenował. Często z jednego treningu szliśmy na drugi w zupełnie innej dyscyplinie. Bożyszczem młodzieży był wtedy Andrzej Badeński, brązowy medalista z Tokio i członek „słynnej“ sztafety 4 x 400 metrów z tych samych igrzysk. Miałem podobne do niego warunki fizyczne. W liceum zapisałem się do klubu Concordia Piotrków Trybunalski i dopiero wtedy trener kazał mi się skupić na lekkiej atletyce. W Piotrkowie były dwa kluby: Concordia i Piotrcovia, wybrałem ten pierwszy właśnie ze względu na silną sekcję lekkiej atletyki, która skradła moje serce. Startowałem w biegach na 400 metrów, głównie na imprezach rangi wojewódzkiej w kategoriach juniora młodszego i juniora. Potem były studia w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Gdańsku i treningi w gdańskim AZS.

 

- I trafił Pan do Elbląga.

- W 1968 r. zacząłem pracę nauczyciela wychowania fizycznego nieistniejącej już Szkole Podstawowej nr 5 przy ul. Robotniczej. Baza infrastrukturalna była w tej szkole bardzo mała. Jedyną zaletą była bliskość parku Modrzewie, gdzie odbywała się większość lekcji wychowania fizycznego. Głównymi dyscyplinami były lekka atletyka i piłka ręczna. W „piątce“ pracowałem cztery lata i w 1972 r. przeniosłem się do Zespołu Szkół Gospodarczych. Tam już pracowała Zofia Przybyłek, z domu Leszner, utalentowana pięcioboistka, która była jedną z kandydatek na wyjazd na igrzyska olimpijskie do Helsinek w 1952 r. Ustaliliśmy wtedy, że na szkolnych SKS-ach skupimy się na lekkiej atletyce, która miała być wiodącą dyscypliną w szkole. Oprócz tego prowadziliśmy zajęcia z siatkówki i piłki ręcznej.

 

- Miał Pan też epizod w Olimpii Elbląg.

- Na treningi do Zespołu Szkół Gospodarczych, w roli kibica, zaglądał ówczesny wiceprezydent Elbląga Antoni Pilecki, były wieloboista, zawodnik elbląskiego Startu. Po pewnym czasie zwrócił się do mnie z propozycją reaktywacji sekcji lekkoatletycznej w Olimpii. Podjąłem się tego zadania i zacząłem prowadzić zajęcia głównie z dziewczętami. Zawodniczki wyszukiwałem na regionalnych zawodach szkolnych. W Elblągu chodziły do szkoły, a popołudniami na treningi. W ten sposób do Elbląga trafiły bliźniaczki Teresa i Weronika Szukiełowicz z Ornety, które biegały 400 metrów; Elżbieta Gawrysiuk z Pasłęka na 800 metrów, Grażyna Łapińska z Pieniężna na 1500 metrów. I wiele, wiele innych... Olimpijski epizod skończył się po kilku latach i przeszedłem do Startu.

 

- W pewnym momencie „Gastronomik“ stał się za ciasny.

- Ciągnęło mnie gdzieś dalej... Trener Antoni Szaduro zaczął budować grupę trenerów lekkiej atletyki. Powstała też Sportowa Szkoła Podstawowa nr 3, gdzie znalazłem się obok takich ludzi jak wzmiankowany wyżej Antoni Szaduro, Stanisław Pernal, Czesław Nagy. Pracę w szkole łączyliśmy z trenowaniem w Starcie, gdzie pracował już Jerzy Dąbrowski. Tam zaczęła się tworzyć silna grupa lekkoatletyczna. Awansowaliśmy do II ligi lekkiej atletyki, a nasze apetyty sięgały I ligi. W połowie lat 80. byliśmy blisko, przegraliśmy tylko z Flotą Gdynia o dwa punkty. Nasza grupa się rozrastała: doszedł do nas Mieczysław Bogusławski, trener rzutów, Tadeusz Chmielewski wprowadził chód sportowy do Elbląga. Chód był rozgrywany w parku Modrzewie, odbyło się kilka meetingów, w których startowała krajowa czołówka w tej konkurencji.

Wracając do szkoły, w II Liceum Ogólnokształcącym powstała klasa o profilu lekkoatletycznym, gdzie młodzież po skończeniu szkoły podstawowej mogła kontynuować naukę. Ze Startu wychodzili przyszli uczestnicy igrzysk olimpijskich. I tu warto wspomnieć o dyskobolce Renacie Katewicz, którą prowadził Mieczysław Bogusławski. Startowała na igrzyskach olimpijskich w Seulu i Atlancie, mistrzostwach Europy i świata, w 1993 r. zdobyła złoto na uniwersjadzie. Zenona Licznerskiego nie trzeba szerzej przedstawiać podwójny olimpijczyk z Montealu w 1976 r. i Moskwy w 1980 r. Na igrzyskach w ZSRR wywalczył srebro w sztafecie 4 x 100 metrów. Co prawda na igrzyskach startowali już jako zawodnicy innych klubów, ale pierwsze kroki w lekkiej atletyce stawiali w Elblągu. Start był czołowy klubem lekkoatletycznym jeżeli chodzi o Zrzeszenie „Start“, z mistrzostw tego zrzeszenia medali przywoziliśmy na kilogramy.

 

- Kolejnym klubem było elbląskie Truso.

- Pod koniec lat 80. sekcja lekkoatletyczna Startu zaczęła mieć kłopoty. Nasza grupa trenerów przeszła do Truso, gdzie zajęliśmy się sportem młodzieżowym. W Starcie został tylko Jerzy Dąbrowski. Dużym osiągnięciem w mojej karierze trenerskiej było szóste miejsce żeńskiej sztafety 4 x 400 metrów na seniorskich mistrzostwach Polski w Poznaniu. Pojechaliśmy tam juniorskim składem: Ewa Korzeniewska, Agnieszka Mateuszuk, Marysia Kizyk, Magdalena Aszemberg. Pewną ciekawostką jest fakt, że koronnym dystansem Ewy Korzeniewskiej było 800 metrów. Agnieszka Mateuszuk z kolei biegała 1500 metrów. Obie były też w kadrze narodowej juniorek młodszych i juniorek. Magdalena Aszemberg wywalczyła też m. in. srebrny medal w sztafecie 4x 100 metrów na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży. Jak na tak mały klub jak nasze Truso to był duży sukces. To była bardzo fajna grupa. Był taki okres, że na Wybrzeżu wygrywaliśmy w biegu wszystko od 400 metrów do 1500 metrów ze sztafetą włącznie.

 

- Rozmawiając o lekkiej atletyce, nie sposób nie powiedzieć kilku słów o stadionie...

- Mieliśmy dobre warunki jeżeli chodzi o szkolenie do poziomu juniora młodszego. Ale potem... Odbija się nam czkawką brak pełnowymiarowego stadionu lekkoatletycznego. Ma Stare Pole, Sztum, Malbork, w Braniewie mają budować. Tymczasem elbląscy zawodnicy na treningi muszą jeździć do Pasłęka. Bieżnia na stadionie przy ul. Saperów jest niewymiarowa i nie nadaje się do przeprowadzania treningów. Podczas mojej pracy w kuratorium opracowałem wstępną koncepcję budowy w „miasteczku szkolnym“ pełnowymiarowego stadionu lekkoatletycznego. Ostatecznie wyszło, jak wyszło... Moim zdaniem istnieje konieczność budowy pełnowymiarowej bieżni, jeżeli nie chcemy zapaści lekkiej atletyki w Elblągu.

 

- Dziś jest Pan już na emeryturze...

- Nie zawiesiłem butów na kołku. Niezmiernie cieszy mnie ogromna popularność biegów ulicznych. Kiedyś na widok biegającego człowieka ludzie pukali się w czoło... Dziś to nikogo nie dziwi. W Elblągu jestem jednym z najstarszych biegaczy i najstarszym zawodnikiem, który ukończył ostatni Bieg Piekarczyka. W ubiegłym roku brałem udział w mistrzostwach świata w półmaratonie w Gdyni. Bardzo miło jest podczas tego biegania spotkać swoje byłe zawodniczki. Joanna Deputat, z domu Kosacka, jest czołową ultramaratonką w Polsce, Agnieszka Kwiatkowska, z domu Wiśniewska, jest triathlonistką i wiele innych. Wspaniałą inicjatywą jest sobotni parkrun w parku Modrzewie, gdzie biegać może każdy. 12 września wezmę udział w Biegu Westerplatte zwanym biegiem od wojny do wolności. Biegi wypełniły całe moje życie, miło jest widzieć jak coraz więcej osób uprawia tę dyscyplinę...

 

- Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama