
Do większości miejsc, które chciałabym Wam pokazać w cyklu "Letnie przystAnki", zaprowadził mnie przypadek. Nie były to podróże zaplanowane, a raczej krótkie przystanki w dłużej trasie. Odkąd jestem dziennikarzem (czyli niemal od 17 lat) nie rozstaję się z aparatem, więc uzbierała się całkiem spora dokumentacja fotograficzna bliższych i dalszych ciekawych zakątków. Może i wy zrobicie sobie w którymś z nich krótką pauzę? Zapraszam na przystanek drugi - Dymnik. Zdjęcia.
Był to jeden z moich przystanków podczas rowerowego wypadu nad jezioro Korsuń (jego zdjęcie załączam w galerii), które dzieli od Dymnika 6 km. Warto i tam zajrzeć. Wracając do Dymnika - to niewielka wieś, leżąca bezpośrednio przy drodze nr 527 z Rychlik do Dzierzgonia. Miejsce do zaparkowania auta znajdziecie bez problemu. Co możemy tam obejrzeć? Najzwięźlej ujmując: dość dziwny (oczywiście to subiektywne spostrzeżenie) pałacyk, a obok niego kaplicę z czerwonej cegły. Pałacykowi możemy jedynie przyjrzeć się z zewnątrz, do wnętrza możemy zerknąć przez powybijane okna (tak było przynajmniej w maju tego roku). W środku wygląda to na "rozgrzebany" remont. Budynek jest obecnie własnością prywatną.
Z tablicy, która stoi przed przylegającym do pałacyku parkiem, niewiele możemy się dowiedzieć o historii tego miejsca. Możemy jednak znaleźć sporo informacji w źródłach.

- W XIX wieku Dymnik należał do szlachty von Keltsch i spowinowaconego z nimi rodu von Arnim. W 1922 roku wymieniana jest tu Małgorzata, a w 1932 roku Helena i Estera von Arnim, jako użytkujące majątek. Właścicielem był Helmuth von Graevenitz z Wiednia, a dobra liczyły 360 ha i specjalizowano się w hodowli bydła i owiec. Graevenitz wybudował przed wojną małe osiedle domków fińskich dla wielodzietnych rodzin, zachowane do dziś w dobrym stanie. Po wojnie zamieszkał w Argentynie. Obszerny dwór, z mieszkalną wieżą, pozbawiony określonego stylu, wybudowano prawdopodobnie pod koniec ubiegłego wieku. Obok znajduje się dosyć oryginalna kaplica dworska z czerwonej cegły, użytkowana obecnie jako składzik węgla oraz resztki założenia parkowego. Jeszcze w pierwszych latach powojennych w skład zabudowań majątku wchodziła zabytkowa kamienna kuźnia z drewnianym podcieniem od szczytu, wspartym na czterech słupach. Pierwszym polskim zarządcą majątku był Szymon Dyk - czytamy w opracowaniach historyka Lecha Słodownika, które udostępniła na swojej stronie gmina Rychliki.
Z tego samego źródła możemy się dowiedzieć, że pałacyk ocalał podczas wojny, ale rozkradziono go z wartościowego wyposażenia. Był tutaj też dworski cmentarz, ale nie zostało po nim praktycznie nic.
Ciekawe miejsce, nie omijajcie go, gdy będziecie w okolicy.
Do zobaczenia na następnym letnim przystanku 12 lipca.
Poprzedni przystanek znajdziecie w tym linku.