
Litwa odcięła Kaliningrad od dostaw z Rosji, Bruksela chciała, by nasi sąsiedzi ugięli się w tej sprawie, a Litwini ostatecznie znaleźli sposób, by transport dalej był zablokowany. Tymczasem w Kalinigradzie przybywa bezrobotnych. O tym wszystkim pisze Business Insider.
- Sprawa blokowania tranzytu do obwodu nabrała tempa w połowie lipca. Wówczas premier Litwy Ingrida Szimonyte poinformowała, że Wilno zastosuje się do unijnych wytycznych ws. możliwości tranzytu do i z obwodu kaliningradzkiego. To miało oznaczać koniec blokowania przejazdu pociągów z towarami dla rosyjskiej eksklawy – podaje Business Insider. Mowa tu m. in. o dostawach materiałów budowlanych, wyrobów stalowych i cementu z Rosji. Wydawało się, że towary trafią do obwodu kaliningradzkiego, jednak Siauliu bankas, jedyn bank obsługujący cały tranzyt, od września ma wstrzymać wszystkie transakcje z Rosją. Uniemożliwia to rozliczenie, a co za tym idzie samą realizację transportu.
- "Osobiście wręczyłem Litwie notatkę w sprawie Siauliu bankas. Do 1 września jest jeszcze czas na zmianę decyzji" – powiedział chargé d'affaires Rosji na Litwie Siergiej Riabokoń w reżimowej telewizji Rossija 24. Jego słowa cytuje Rzeczpospolita.
Business Insider niedawno podawał też, że gubernator obwodu kaliningradzkiego Anton Alichanow "nie rozumie, dlaczego tranzyt towarów z innych części Rosji ciężarówkami jest blokowany" – czytamy na portalu. Gubernator przyznaje, że jest to przyczyną wzrostu bezrobocia. Pracę w związku z sankcjami miało tam stracić "tysiące osób".
Więcej na Business Insider.