Wczoraj (9 czerwca) w Pałacu Prezydenckim w Warszawie odbyła się uroczystość wręczenia not identyfikacyjnych 22 rodzinom ofiar totalitaryzmu sowieckiego i niemieckiego. W gronie osób, które przez dziesięciolecia czekały na wiadomość o tym, gdzie pogrzebani zostali ich bliscy, był elbląski dziennikarz Janusz Salmonowicz. Teraz już ma pewność - jego ojciec, Stefan Skrzyszowski - jeden z ostatnich Cichociemnych, spoczął na "Łączce" na warszawskich Powązkach.
Bilans dotychczasowych działań to ponad 800 odnalezionych osób, z czego 66 zidentyfikowano. Prace poszukiwawcze przeprowadzono w Warszawie, Rzeszowie, Białymstoku, Tarnowie oraz Gdańsku.
Dla Janusza Salmonowicza, elbląskiego dziennikarza poszukiwania ojca, Stefana Skrzyszowskiego, zakończyły się na Powązkach w Warszawie.
- Mama przez lata była przekonana, że ojciec został zastrzelony i pochowany na Rakowieckiej - mówił w wywiadzie, jakiego udzielił nam w marcu 2016 r. - Dziś już wiadomo, że jego szczątki na pewno zostały wykopane na Powązkach ponieważ został zidentyfikowany Dionizy Sosnowski, który był razem z ojcem sądzony i rozstrzelany. Gdy dowiedziałem się o nim, sam zacząłem dzwonić – najpierw do łódzkiego IPN, który prowadzi sprawę „Łączki”, a później do Szczecina, do Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów. Przekazałem swój materiał genetyczny do porównania i czekam. Wiem, że będzie ciąg dalszy tej historii.
Wczoraj (9 czerwca) ta historia zakończyła się. Janusz Salmonowicz wraz z bliskimi 21 zamordowanych odebrał notę identyfikacyjną. W niej zapisano, że szczątki Stefana Skrzyszowskiego, rozstrzelanego 15 maja 1953 r. w więzieniu przy Rakowieckiej w Warszawie zostały zidentyfikowane 23 maja 2016 r. w kwaterze "Ł" Cmentarza Wojskowego na Powązkach.
- Przez 63 lata oswoiłem się trochę z myślą, że ojca nie ma i nie wiadomo, gdzie leży - przyznaje Janusz Salmonowicz. - Jednak, gdy pojawiła się możliwość identyfikacji szczątków, przekazałem swój materiał genetyczny do porównania. Dziś zamknął się pewien rozdział historii mojej rodziny - dodaje nie bez wzruszenia.
Podczas uroczystości bliscy ofiar oglądali zdjęcia z ekshumacji. Emocje rosły szczególnie, gdy patrzyli na zbliżenia przestrzelonych czaszek. Mogli również na własne oczy zobaczyć"Łączkę" i szczątki, które w tym miejscu pogrzebano przed laty.
Syn Stefana Skrzyszowskiego nie zamierza przenosić szczątków ojca do Elbląga. Chce, by spoczęły na Powązkach.
- W Elblągu jest pochowana moja mama i na jej nagrobku ojciec został dopisany już dawno. Tam palę mu świeczkę - tłumaczy Janusz Salmonowicz. - Z tego, co wiem, większość rodzin decyduje, by ich bliscy zostali na Powązkach.
I tak w 2016 r., Roku Cichociemnych, zakończyła się historia jednego z nich. Bez happy endu...
Stefan Skrzyszowski – pseud. „Bolek”, ur. 11 lub 27 grudnia 1911 r. w Złoczowie. W latach 1931–1933 odbył służbę wojskową. W końcowym okresie wojny prawdopodobnie był żołnierzem AK. W sierpniu 1944 r. wcielony w szeregi „ludowego” Wojska Polskiego, skąd w lutym 1945 r. zdezerterował. W maju 1951 r., za pośrednictwem brata Mariana, nawiązał kontakt z funkcjonariuszem bezpieki Henrykiem Wendrowskim, podającym się za członka WiN. W ten sposób nieświadomie został wciągnięty do kombinacji operacyjnej o kryptonimie „Cezary” – tj. do tworzonej przez MBP fikcyjnej – prowokacyjnej V Komendy WiN. W listopadzie 1951 r. został przerzucony do Delegatury Zagranicznej WiN, gdzie przeszedł kurs radiotelegrafisty. W listopadzie 1952 r. razem z Dionizym Sosnowskim zostali zrzuceni na spadochronach z amerykańskiego samolotu na terenie woj. koszalińskiego. Nieświadomi prowokacji, sporządzali raporty z przeprowadzonych kursów i szkoleń. Obaj zostali aresztowani 6 grudnia 1952 r. i w pokazowym procesie skazani na śmierć. Zamordowani 15 maja 1953 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Szczątki Stefana Skrzyszowskiego zostały odnalezione przez zespół IPN pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka 23 maja 2013 r. w kwaterze „Ł” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie.