Za nadmierne „apetyty” trzeba odpowiadać, informował Głos Elbląga z 18 kwietnia 1957 r.
W ostatnim okresie na terenie Elbląga dał się zauważyć wzrost nadużyć i spekulacji a handlu prywatnym. Nadużycia te są różnego rodzaju. Najczęstszym zjawiskiem jest pobieranie nadmiernych cen, wykupywanie atrakcyjnych towarów w sklepach uspołecznionych i następnie sprzedaż ich w sklepach prywatnych po cenach spekulacyjnych.
Przeprowadzone ostatnio przez KWS kontrole stwierdziły szereg poważnych nadużyć. A oto kilka faktów.
Krystyna W. – właścicielka butki z galanterią na targu przy ul. Gwiezdnej, wykupywała w sklepach MHD swetry dziecięce po 54 zł i po 75 zł, a następnie sprzedawała w swojej budce po 87 zł.
Podobnym handlem zajmował się Wacław L. – właściciel owocarni na targu przy ul. Żeromskiego. Mimo, że nie miał pozwolenia na sprzedaż wina w swojej owocarni – handlował nim, a dostawcami były sklepy uspołecznione. Za wino białe półwytrawne w cenie 11 zł 50 gr brał po 14 zł. Tak samo za czerwone półsłodkie zamiast 12 brał 14 zł.
Jadwiga Z. – właścicielka drogerii przy ul. Grunwaldzkiej za żyletki „Matador” pobierała 2 zł 50 gr, zamiast 2 zł, Janina W. w bufecie swoim przy ul. Gwiezdnej stosowała marżę 30 proc. zamiast dopuszczalnej 17 proc.
Stwierdzono, że niektóre sklepy nie mają wcale rachunków na sprzedawane towary tak, że nie można ustalić ani pochodzenia towaru, ani ceny. Na przykład: Barbara J. właścicielka kiosku z galanterią, nie miała rachunków na zamki błyskawiczne i chustki damskie. Również Maria G. – właścicielka sklepu spożywczego przy ul. Grunwaldzkiej nie miała rachunków na nabiał.
Niektórzy kupcy usiłują się tłumaczyć, że nie otrzymali odpowiednich wytycznych z Zrzeszenia Prywatnego Handlu i Usług względnie, że właśnie ono ustaliło by stosować takie czy inne ceny. Rzekomo Janina W. stosowała 30 proc. marży w swoim bufecie na skutek „pouczenia” Zrzeszenia.
Winni nadużyć zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, co powinno stać się ostrzeżeniem dla innych nierzetelnych kupców.
Przeprowadzone ostatnio przez KWS kontrole stwierdziły szereg poważnych nadużyć. A oto kilka faktów.
Krystyna W. – właścicielka butki z galanterią na targu przy ul. Gwiezdnej, wykupywała w sklepach MHD swetry dziecięce po 54 zł i po 75 zł, a następnie sprzedawała w swojej budce po 87 zł.
Podobnym handlem zajmował się Wacław L. – właściciel owocarni na targu przy ul. Żeromskiego. Mimo, że nie miał pozwolenia na sprzedaż wina w swojej owocarni – handlował nim, a dostawcami były sklepy uspołecznione. Za wino białe półwytrawne w cenie 11 zł 50 gr brał po 14 zł. Tak samo za czerwone półsłodkie zamiast 12 brał 14 zł.
Jadwiga Z. – właścicielka drogerii przy ul. Grunwaldzkiej za żyletki „Matador” pobierała 2 zł 50 gr, zamiast 2 zł, Janina W. w bufecie swoim przy ul. Gwiezdnej stosowała marżę 30 proc. zamiast dopuszczalnej 17 proc.
Stwierdzono, że niektóre sklepy nie mają wcale rachunków na sprzedawane towary tak, że nie można ustalić ani pochodzenia towaru, ani ceny. Na przykład: Barbara J. właścicielka kiosku z galanterią, nie miała rachunków na zamki błyskawiczne i chustki damskie. Również Maria G. – właścicielka sklepu spożywczego przy ul. Grunwaldzkiej nie miała rachunków na nabiał.
Niektórzy kupcy usiłują się tłumaczyć, że nie otrzymali odpowiednich wytycznych z Zrzeszenia Prywatnego Handlu i Usług względnie, że właśnie ono ustaliło by stosować takie czy inne ceny. Rzekomo Janina W. stosowała 30 proc. marży w swoim bufecie na skutek „pouczenia” Zrzeszenia.
Winni nadużyć zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, co powinno stać się ostrzeżeniem dla innych nierzetelnych kupców.
oprac. Olaf B.