UWAGA!

Wiesława Pokropska: Myślę, że każdy się boi śmierci

 Elbląg, Wiesława Pokropska
Wiesława Pokropska (fot. Anna Dembińska)

- Niektórzy ciężko chorzy czują, że odchodzą. Jest grupa ludzi, która potrafi się pożegnać ze wszystkimi swoimi bliskimi. Miałam kiedyś pacjentkę, która wydała zalecenia, jak ma wyglądać stypa. Ale to są wyjątki - mówi Wiesława Pokropska, dyrektor elbląskiego hospicjum im. dr. Aleksandry Gabrysiak. Rozmawiamy o śmierci i odchodzeniu.

- Bać się śmierci?

- Myślę, że każdy się boi. Ale trzeba podchodzić do tego inaczej: tak jak się rodzimy, tak każdy z nas umrze. Musimy się z tym tematem wszyscy „oswoić“. Ludzie starsi, u których życie stopniowo gaśnie, lepiej się do śmierci przygotowują. Oni nie boją się o śmierci rozmawiać. Młodsi wolą rozmawiać o życiu. Śmierć jest tabu.

 

- Jak do śmierci podchodzą ludzie, którzy wiedzą, że ich życie się kończy?

- Niektórzy ciężko chorzy czują, że odchodzą. Jest grupa ludzi, która potrafi się pożegnać ze wszystkimi swoimi bliskimi. Miałam kiedyś pacjentkę, która wydała zalecenia, jak ma wyglądać stypa. Ale to są wyjątki.

 

- A większość?

- Jest taki okres w etapach dochodzenia do śmierci, kiedy chorzy tracą świadomość. Nam się wydaje, że do nich nie dochodzą bodźce zewnętrzne. Spokojnie przechodzą do innego świata.

 

- Jak do tego podchodzą ich rodziny?

- Różnie to przeżywają. Niektórzy się godzą. Ale są też rodziny, które do końca chcą walczyć. Mimo tego, że otrzymują sygnały, że w tym przypadku nie da się nic więcej zrobić, że chory dochodzi do ostatniego momentu.

 

- Czy jest sens przedłużania życia?

- W opiece paliatywnej nigdy nie ma sensu przedłużania życia (za wszelką cenę). Cenimy życie, ale godzimy się również ze śmiercią. Takie przedłużanie „na siłę“ życia pacjenta cierpiącego nazywa się uciążliwą terapią. Trzeba rozważyć, co terapie przedłużające życie pacjentowi dadzą. Czy w ich efekcie będzie miał dobrą jakość życia, czy może przeciwnie: jego jakość życia się pogorszy. Bo to jest naszym najważniejszym celem: dać dobrą jakość życia. Do samego końca. Jeżeli mamy świadomość, że terapie, które chcemy zastosować u pacjenta nic mu nie pomogą, to po prostu ich nie stosujemy.

 

- Co z bólem?

- Przede wszystkim bez bólu. W ponad 90 proc. przypadków można wyeliminować ból. Jest jednak niewielka grupa pacjentów, u których nie da się uśmierzyć bólu „do końca“. W opiece paliatywnej występuje tzw. „sedacja“. Wówczas podajemy leki uspokajające, wyciszające, łącznie z przeciwbólowymi. Jeżeli nie jesteśmy w stanie uśmierzyć bólu, to wprowadzamy pacjenta w stan śpiączki. Jeżeli pacjent jest komunikatywny, to rozmawiamy z nim na ten temat, aby uzyskać jego zgodę. Jeżeli nie ma z nim kontaktu, rozmawiamy z rodziną. Czasami w trakcie sedacji pacjent umiera. Ale... to jest pacjent bardzo ciężko chory, który i tak umiera. A my chcemy mu zapewnić komfort życia w ostatnich chwilach. Nie chcemy, aby umierał w bólu i cierpieniu.

 

- Powiedzieć choremu, że umiera?

- To zależy od stanu pacjenta i czy on chce tej wiedzy. Pacjent ma prawo do informacji, ale nie zawsze chce z tego skorzystać, A poza tym jeżeli uważamy, że stan pacjenta jest na tyle ciężki, iż śmierć może nastąpić w każdym momencie, to nawet mimo zachowanej świadomości powinniśmy postępować delikatnie z empatią. Zwłaszcza że w szpitalach nie zawsze przedstawiają chorym całą prawdę.

Zdarzało się, że pacjenci, którzy trafiali do hospicjum, byli informowali, że jadą na rehabilitację. Ci ludzie często nie mieli świadomości, że tutaj w każdej chwili może nastąpić śmierć. Stan pacjenta jest już tak ciężki, że nie ma szans na przeżycie. Czasami pozostaje modlić się o cud.

 

- Właśnie, a propos cudów. Lekarze czasami mówią, że statystycznie chory powinien żyć jeszcze sześć miesięcy.

- W tej chwili nie można stawiać takich tez. W wielu przypadkach np. choroba nowotworowa stała się chorobą przewlekłą. Pacjenci z tą chorobą zdecydowanie mogą żyć dłużej niż to było jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu. Z niektórymi nowotworami, jak np. rak sutka, szpiczak, niektóre chłoniaki, pacjenci mogą żyć latami. Poprawiło się leczenie niektórych typów raka płuca, co skutkuje dłuższym życiem chorych. Niedopuszczalne jest stawianie takich tez, że zostało panu sześć miesięcy życia. Jeden pacjent umrze po miesiącu, inny będzie żył sześć miesięcy, jeszcze inny rok.

 

- Jak dziś postrzegane jest hospicjum?

- Myślę, że większość ludzi podchodzi do nas z sympatią. Nie jest już tak jak kiedyś, kiedy hospicjum było postrzegane jako „umieralnia“. Ludzie widzą, co my im dajemy. Zwłaszcza ci, których bliscy byli u nas w hospicjum stacjonarnym lub po opieką hospicjum domowego. Duża część społeczeństwa postrzega nas dobrze. Swoją „robotę“ zrobiły też kampanie „Hospicjum to też życie“, „Pola nadziei“.

 

- Wróćmy na chwilę do początku naszej rozmowy i śmierci jako tabu. Nie umieramy już w domu i często oddajemy chorych...

- Nie ma rodzin wielopokoleniowych. Większość młodszych ludzi jest zajęta pracą i nie ma się komu opiekować chorymi. Czasami mieszkania są przepełnione, w niektórych są małe dzieci. To jeden z powodów, dla których ludzie oddają swoich bliskich do hospicjum. Niektórzy boją się śmierci, inni nie mają warunków do opieki. Niektóre rodziny chcą jednak, aby ten ich bliski chory do ostatnich chwil był w domu. Rozumiemy to, szanujemy i staramy się zaopiekować w ramach hospicjum domowego. Nie jest to taki standard opieki, jaki jest w warunkach stacjonarnych, nie możemy bowiem być z chorym 24 godziny na dobę.

 

- Jak o chorobie, śmierci najbliższych rozmawiać z dziećmi?

- Przyzwyczajać do tej myśli od początku, już kiedy osoba najbliższa zaczęła chorować. Tłumaczyć mu, jak to będzie wyglądało. Niektóre dzieci są bardziej dojrzałe niż dorośli, lepiej przyjmują takie informacje. W hospicjum pracuje też zespół psychologów, powstał też Zespół Wsparcia Osieroconych. Jest możliwość indywidualnego spotkania z psychologiem, lekarzem, pielęgniarką opiekującą się chorym.

 

- Wiara pomaga?

- Pomaga. Ludzie wierzący zupełnie inaczej podchodzą do tematu śmierci, nie traktują tego tematu jako tabu. W ostatnią sobotę miesiąca w kościele pw. Wszystkich Świętych [przy ul. Agrykoli] odprawiana jest msza św. w intencji tych, którzy zmarli w hospicjum w ostatnim miesiącu . Żal do Boga jest najczęściej wtedy, kiedy odchodzi osoba młoda, dziecko. Różne wtedy są nastroje i różne postawy wobec śmierci.

 

- Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Pani Doktor to wspaniały człowiek, pełna dobroci i oddania misji jaką od lat pełni dla dobra osób które trafiły do hospicjum.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    28
    2
    Czytelnik 66(2022-11-01)
  • To wszystko jest pięknie napisane, ale w większości przypadków jest inaczej, bo brakuje empatii i wrażliwości! Chory, umierający człowiek jest z jednym wielu przypadków i ma ogromne szczęście jeśli ma dbającą o niego rodzinę! Rodzinę, która czuwa do końca i ma wpływ na ludzi powołanych do opieki nad nim! Inaczej odchodzi w bólu i samotności! Bo takie nadeszly czasy, za nawet śmierć jest biznesem ! A stary, schorowany i umierający człowiek zajmujący miejsce następnym w kolejce! Kiedyś wrażliwość byla po obu stronach!
  • kiedy tak było, z tą wrażliwością po obu stronach?
  • najbardziej się opłaca umrzeć zaraz po porodzie i przyjęciu chrztu, idzie się od razu do raju bez tej całej mitręgi życiowej
  • Ciekawy wywiad, szczególnie gdy miało się styczność z hospicjum.
  • Niech lekarze wymyśla szczepionkę na wyłączenie ośrodka strachu. I cyk problem rozwiązany. (Ale nie o to tu chodzi żeby sie nie bać)
  • Pięknie napisane ale tylko napisane
  • Piękny prawdziwy artykuł. Kilkakrotnie miałem styczność z hospicjum. Stacjonarnym i domowym. Podziwiam ludzi którzy tam pracują Cały Personel, pracowników etatowych i wolontariuszy. Trzeba mieć więcej niż serce żeby tam pracować. Wielkie dzięki wszystkim za wszystko. Niech was wszystkich Pan ma w swojej opiece. Jeszcze raz serdeczne dziękuję za wszystko.
  • Ludzie umierają i giną w przeróżny sposób... tylko w ciągu tych wolnych dni będzie pewnie ponad 20 osób.. na drogach ! I nie sądzę że każdy boi się śmierci... rocznie w Polsce około 5 tys samobójstw /a na całym globie ? Na tym świecie jesteśmy tylko chwilowo. Być może z chwila przejścia tam... tam też tak się cieszą jak my tutaj z narodzin małego dzidziusia.
  • @okoniowaty - Co masz na myśli ?
  • Ja się nie boję. Nie ma czego. To jest nieuchronne, każdy kiedys umrze. Bałem się może jak miałem 30 lat mniej, kiedy z życia mogłem czerpać pełnymi garściami, szkoda by było tak z dnia na dzień to stracić Ale dzisiaj?. Co warte jest życie w podeszłym wieku, kiedy ciało z dnia na dzień robi się coraz słabsze i dopadają kolejne choroby? Ani za bardzo gdzieś wyjśc, pojechać, zrobić coś samodzielnie... Starość jest do d...
  • Tam pracują anioły począwszy od Pani z kuchni, poprzez opiekunki, sanitariuszy, pielęgniarki lekarzy, Pielęgniarki otrzymują wynagrodzenie za pracę ale nie mają obowiązku trzymania za dłoń, głaskania po policzku, uśmiechu, tulenia. Tyle empatii i dobroci nie widzialam w żadnym szpitalu.. Serdecznie dziękuję za opiekę nad ciocią. Mam nadzieję, że ktoś doceni Wasz trud i zaangażowanie w pracy w tym specyficznym miejscu.
Reklama