
Znamy już coraz więcej konkretów dotyczących składu list wyborczych, nazwisk kandydatów, dlatego czas najwyższy powoli kończyć ten cykl, aby zainteresowani komunikacją z wyborcami politycy mogli zacząć odpowiadać na pytania. Zanim to jednak nastąpi, chciałbym przyjrzeć się działalności miejskich instytucji kulturalnych, których oferta z jednej strony skierowana do elblążan powinna w jakiś sposób wpływać na jakość życia w mieście, z drugiej strony – także jest „produktem turystycznym”.
Bliższe przyjrzenie się działalności Galerii EL, Muzeum Archeologiczno-Historycznego czy Biblioteki Miejskiej, zapoznanie się z kalendarium imprez na rok 2010 pozwala dostrzec, że miasto kulturą stoi. W zasadzie co tydzień mamy jakiś mniejszy bądź większy koncert, nową wystawę, konferencję. A przecież ofertę wzbogacają działania Miejskiej Orkiestry Kameralnej czy MDK, mamy jeszcze kilka imprez organizowanych przez Wydział Kultury Urzędu Miejskiego. Czy to jednak znaczy, że temat kultury nie powinien się przewijać w kampanii wyborczej, bo przecież jest tak dobrze? Czy może jednak mamy jakieś problemy?
Pierwsze pytanie, jakie należy zadać, to oczywiście takie, czy ilość imprez przechodzi w jakość? Trudno jest mi w tym momencie dokonywać recenzji wszystkich wymienianych w kalendarium wydarzeń, dlatego chciałbym zapytać, czy może Państwu jakaś szczególnie się podobała, bądź któraś okazała się wyjątkowym niewypałem. Proszę o komentarze.
Sam chciałbym zwrócić uwagę na drugi aspekt wydarzenia kulturalnego, jakim jest atrakcyjność turystyczna, która z kolei ma dwa wymiary. O jednym stanowią wielkie wydarzenia, które same z siebie generują przyjazd tysięcy turystów – takimi imprezami są Oblężenie Malborka, Ostróda Reggae Festival czy nawet Złota Tarka w Iławie.
Elbląg takiego wydarzenia nie ma i nie wydaje się być nim jakoś szczególnie zainteresowany. Nie mamy nawet areny, na której coś większego mogłoby się dziać. Jak ściągnąć tysiąc turystów na podzamcze? Nie dość, że się tam nie zmieszczą, to jeszcze sam obiekt nie jest jakoś wyjątkowo atrakcyjny. Wystarczy porównać go z iławskim amfiteatrem. Nie, elbląska oferta jest wyraźnie skierowana do elblążan i pojedynczych, akurat przybywających w mieście turystów.
I tu pojawia się drugi aspekt atrakcyjności miejsca. Sytuacja, w której interesująca jest nie jedna duża impreza, tylko mnogość mniejszych. To, co udało się uzyskać w bardzo modnym Kazimierzu nad Wisłą, gdzie turysta może jechać w ciemno, ze świadomością, że w każdym momencie sezonu z pewnością będzie się tam działo coś ciekawego.
To najpoważniejszy zarzut dotyczący do oferty turystycznej Ebląga. W najważniejszym okresie – wakacyjnym – dzieje się u nas mniej niż poza nim, wystarczy powołać się na kalendarium. W kwietniu mamy 20 różnych imprez, w maju ponad 30, w czerwcu – 20. A w najważniejsze, turystyczne miesiące? Lipiec – 17, sierpień – 9. Czy wynika z tego, że wakacje to okres urlopowy także w kulturze? Przecież zdrowy rozsądek nakazywałby, aby te proporcje były przeciwne. Pewnie można bronić tego układu, mówiąc, że w wakacje imprez jest mniej, ale są za to ważniejsze.
Ale przecież potencjał do zmian jest widoczny. Dlaczego cykl nazywany „Elbląskim latem kulturalnym”, który składa się z zaledwie sześciu wydarzeń, musi być rozciągnięty aż na dwa miesiące? Otwierają go czerwcowe „Dni Elbląga”, pod koniec sierpnia zamykany jest „Deprecjacją depresji”. Dlaczego popularne, chętnie odwiedzane przez mieszkańców, „Elbląskie Święto Chleba” odbywa się pod koniec września, miesiąc po sezonie? Takie drobne błędy sprawiają, że zamiast wrażenia „pełnego kalendarza” mamy wrażenie, że w mieście niewiele się dzieje.
Oczywiście, kolejną rzeczą, jaka się wiąże z tematyką miejskiego życia „po godzinach”, jest promocja. Atrakcje turystyczne i wydarzenie kulturalne bez właściwego opakowania i reklamy pozostaną nieznane nie tylko przybyszom z zewnątrz, ale także samym mieszkańcom. Obawiam się, że w naszym mieście to dzieje się bardzo często. Dlatego promocji poświęcę osobny artykuł, kończący tę tematykę, a przy okazji zagadnień kulturalnych chciałbym zapytać:
– Czy Elbląg stać na organizację dużego, przykuwającego uwagę wydarzenia kulturalnego?
– Czy doczekamy się kiedyś areny ciekawszej niż podzamcze?
– Jak wzbogacić miejską ofertę kulturalną w sezonie wakacyjnym? Czy odpowiedzią powinno być przeniesienie istniejących imprez, czy też wymyślenie nowych? I czy miasto w ogóle byłoby na nie stać?
Czytaj też:
Manifest wyborcy
Problem 1 – Bezrobocie
Problem 2 – Jak daleko stąd, jak blisko
Problem 3 – Czym do szkoły i pracy?
Problem 4 – Demografia i pieniądze
Problem 5 – Im dalej, tym gorzej
Problem 6 – Piękni dwudziestoletni
Problem 7 – Wysokie czynsze, żadnych ulg
Problem 8 – Prywatyzacja EPEC-u
Problem 9 – Chleb czy igrzyska?
Problem 10 – Basen potrzebny od zaraz!
Problem 11 – Basen to jest miejsce pracy
Problem 12 – Europark, czyli wieczna koncepcja
Problem 13 – Gdzie jest centrum miasta?
Problem 14 – Elbląg nie dla turystów
Problem 15 – Potencjał regionu
Pierwsze pytanie, jakie należy zadać, to oczywiście takie, czy ilość imprez przechodzi w jakość? Trudno jest mi w tym momencie dokonywać recenzji wszystkich wymienianych w kalendarium wydarzeń, dlatego chciałbym zapytać, czy może Państwu jakaś szczególnie się podobała, bądź któraś okazała się wyjątkowym niewypałem. Proszę o komentarze.
Sam chciałbym zwrócić uwagę na drugi aspekt wydarzenia kulturalnego, jakim jest atrakcyjność turystyczna, która z kolei ma dwa wymiary. O jednym stanowią wielkie wydarzenia, które same z siebie generują przyjazd tysięcy turystów – takimi imprezami są Oblężenie Malborka, Ostróda Reggae Festival czy nawet Złota Tarka w Iławie.
Elbląg takiego wydarzenia nie ma i nie wydaje się być nim jakoś szczególnie zainteresowany. Nie mamy nawet areny, na której coś większego mogłoby się dziać. Jak ściągnąć tysiąc turystów na podzamcze? Nie dość, że się tam nie zmieszczą, to jeszcze sam obiekt nie jest jakoś wyjątkowo atrakcyjny. Wystarczy porównać go z iławskim amfiteatrem. Nie, elbląska oferta jest wyraźnie skierowana do elblążan i pojedynczych, akurat przybywających w mieście turystów.
I tu pojawia się drugi aspekt atrakcyjności miejsca. Sytuacja, w której interesująca jest nie jedna duża impreza, tylko mnogość mniejszych. To, co udało się uzyskać w bardzo modnym Kazimierzu nad Wisłą, gdzie turysta może jechać w ciemno, ze świadomością, że w każdym momencie sezonu z pewnością będzie się tam działo coś ciekawego.
To najpoważniejszy zarzut dotyczący do oferty turystycznej Ebląga. W najważniejszym okresie – wakacyjnym – dzieje się u nas mniej niż poza nim, wystarczy powołać się na kalendarium. W kwietniu mamy 20 różnych imprez, w maju ponad 30, w czerwcu – 20. A w najważniejsze, turystyczne miesiące? Lipiec – 17, sierpień – 9. Czy wynika z tego, że wakacje to okres urlopowy także w kulturze? Przecież zdrowy rozsądek nakazywałby, aby te proporcje były przeciwne. Pewnie można bronić tego układu, mówiąc, że w wakacje imprez jest mniej, ale są za to ważniejsze.
Ale przecież potencjał do zmian jest widoczny. Dlaczego cykl nazywany „Elbląskim latem kulturalnym”, który składa się z zaledwie sześciu wydarzeń, musi być rozciągnięty aż na dwa miesiące? Otwierają go czerwcowe „Dni Elbląga”, pod koniec sierpnia zamykany jest „Deprecjacją depresji”. Dlaczego popularne, chętnie odwiedzane przez mieszkańców, „Elbląskie Święto Chleba” odbywa się pod koniec września, miesiąc po sezonie? Takie drobne błędy sprawiają, że zamiast wrażenia „pełnego kalendarza” mamy wrażenie, że w mieście niewiele się dzieje.
Oczywiście, kolejną rzeczą, jaka się wiąże z tematyką miejskiego życia „po godzinach”, jest promocja. Atrakcje turystyczne i wydarzenie kulturalne bez właściwego opakowania i reklamy pozostaną nieznane nie tylko przybyszom z zewnątrz, ale także samym mieszkańcom. Obawiam się, że w naszym mieście to dzieje się bardzo często. Dlatego promocji poświęcę osobny artykuł, kończący tę tematykę, a przy okazji zagadnień kulturalnych chciałbym zapytać:
– Czy Elbląg stać na organizację dużego, przykuwającego uwagę wydarzenia kulturalnego?
– Czy doczekamy się kiedyś areny ciekawszej niż podzamcze?
– Jak wzbogacić miejską ofertę kulturalną w sezonie wakacyjnym? Czy odpowiedzią powinno być przeniesienie istniejących imprez, czy też wymyślenie nowych? I czy miasto w ogóle byłoby na nie stać?
Czytaj też:
Manifest wyborcy
Problem 1 – Bezrobocie
Problem 2 – Jak daleko stąd, jak blisko
Problem 3 – Czym do szkoły i pracy?
Problem 4 – Demografia i pieniądze
Problem 5 – Im dalej, tym gorzej
Problem 6 – Piękni dwudziestoletni
Problem 7 – Wysokie czynsze, żadnych ulg
Problem 8 – Prywatyzacja EPEC-u
Problem 9 – Chleb czy igrzyska?
Problem 10 – Basen potrzebny od zaraz!
Problem 11 – Basen to jest miejsce pracy
Problem 12 – Europark, czyli wieczna koncepcja
Problem 13 – Gdzie jest centrum miasta?
Problem 14 – Elbląg nie dla turystów
Problem 15 – Potencjał regionu
Marcin Derlukiewicz