
- To nie jest składowisko złomu. To jest fabryka, gdzie się go tnie, ubija i prasuje, od rana do nocy, a hałas nie daje żyć – mówią mieszańcy ul. Lotniczej, którym pobliski złomowiec spędza sen z powiek, dlatego domagają się konkretnych działań od władz miejskich. Prezydent Wilk odpowiada, że robi co może, ale zaznacza, że nie ma tutaj prostych rozwiązań.
To nie jest teren miasta
Mieszkańcy ul. Lotniczej od wielu lat skarżą się na hałas, który "produkuje" pobliski złomowiec. Były spotkania i rozmowy z mieszkańcami oraz z przedsiębiorcami, którzy deklarowali chęć współpracy z Urzędem Miejskim, była petycja mieszkańców do prezydenta, był list do ówczesnego ministra transportu Sławomira Nowaka z prośbą o interwencję (teren, na którym leży złomowiec należy do jednej ze spółek PKP, a te podlegają ministrowi). Była również kontrola hałasu, ale ta nic nie wykazała, bo zgodnie z prawem jeżeli odpowiednie służby, np. ochrony środowiska, chcą ją przeprowadzić muszą powiadomić o tym firmę wcześniej.
Co może zrobić miasto?
Postawić znak zakazu wjazdu dla pojazdów powyżej 3,5 tony na drodze wjazdowej do złomowca, która jest własnością samorządu. 15 marca Urząd taki znak ustawił, ale już cztery dni później, na prośbę przedsiębiorców, został zdjęty. Ci w zamian obiecali, że do 30 czerwca ustawią specjalne ekrany, które ograniczą hałas. Na razie jednak nic takiego się nie pojawiło.
– Zwrócimy się do nich z przypomnieniem, jeżeli nie będzie żadnej reakcji to znak powróci – mówił Jerzy Wilk podczas wczorajszego (11 czerwca) spotkania z mieszkańcami i tłumaczył, że musi działać w granicach prawa. Dodał również, że rozumie problem, ale z drugiej strony zakład daje sto miejsc pracy, a Ci, którzy kupowali tam działki pod budowę domu musieli wiedzieć, że w pobliżu znajduje się złomowiec.
- Jako prezydent muszę być w tej sprawie bezstronny – dodał Jerzy Wilk.
Co mogą zrobić mieszkańcy?
Z kolei Anna Kulik, dyrektor Departamentu Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska, wskazała, że to przykład sprawy, gdzie mieszkańcy mogą wybrać drogę cywilną, na przykład złożyć pozew zbiorowy.
Przypomnijmy, zgodę na działalność wydał tej firmie jeszcze prezydent Henryk Słonina. Obowiązuje ona od 2005 do 2015 roku.
Mieszkańcy ul. Lotniczej od wielu lat skarżą się na hałas, który "produkuje" pobliski złomowiec. Były spotkania i rozmowy z mieszkańcami oraz z przedsiębiorcami, którzy deklarowali chęć współpracy z Urzędem Miejskim, była petycja mieszkańców do prezydenta, był list do ówczesnego ministra transportu Sławomira Nowaka z prośbą o interwencję (teren, na którym leży złomowiec należy do jednej ze spółek PKP, a te podlegają ministrowi). Była również kontrola hałasu, ale ta nic nie wykazała, bo zgodnie z prawem jeżeli odpowiednie służby, np. ochrony środowiska, chcą ją przeprowadzić muszą powiadomić o tym firmę wcześniej.
Co może zrobić miasto?
Postawić znak zakazu wjazdu dla pojazdów powyżej 3,5 tony na drodze wjazdowej do złomowca, która jest własnością samorządu. 15 marca Urząd taki znak ustawił, ale już cztery dni później, na prośbę przedsiębiorców, został zdjęty. Ci w zamian obiecali, że do 30 czerwca ustawią specjalne ekrany, które ograniczą hałas. Na razie jednak nic takiego się nie pojawiło.
– Zwrócimy się do nich z przypomnieniem, jeżeli nie będzie żadnej reakcji to znak powróci – mówił Jerzy Wilk podczas wczorajszego (11 czerwca) spotkania z mieszkańcami i tłumaczył, że musi działać w granicach prawa. Dodał również, że rozumie problem, ale z drugiej strony zakład daje sto miejsc pracy, a Ci, którzy kupowali tam działki pod budowę domu musieli wiedzieć, że w pobliżu znajduje się złomowiec.
- Jako prezydent muszę być w tej sprawie bezstronny – dodał Jerzy Wilk.
Co mogą zrobić mieszkańcy?
Z kolei Anna Kulik, dyrektor Departamentu Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska, wskazała, że to przykład sprawy, gdzie mieszkańcy mogą wybrać drogę cywilną, na przykład złożyć pozew zbiorowy.
Przypomnijmy, zgodę na działalność wydał tej firmie jeszcze prezydent Henryk Słonina. Obowiązuje ona od 2005 do 2015 roku.