UWAGA!

----

Wikingowie płyną do Elbląga

 Elbląg, Wikingowie płyną do Elbląga
Fot. Sebastian Malicki

Przed wiekami Wikingowie przypływali do Truso. Dziś... Wikingowie Floty Jarmeryka repliką wikińskiej łodzi płyną Kanałem Elbląskim do Elbląga na festiwal „Truso Fest”. Odwiedziliśmy ich podczas biwaku przy pochylni Jelenie. Zobacz zdjęcia.

Wszystko zaczęło się już w latach 60. ubiegłego roku. W 1967 r. na „Wyspie Duchów” na jeziorze Narie powstała osada, gdzie grupa przyjaciół wcieliła się w role Wikingów. Pierwsza łódź była zbudowana z sitowia, w 1968 r. łódź rybacka została przebudowana przez Marka „Jarmeryka” Szablińskiego i Jerzego „Jerzysława” Kruszewskiego”. I tak powstała prawdopodobnie najstarsza grupa rekonstrukcyjna w Polsce - „Wikingowie Floty Jarmeryka”.

- Dziś we Flocie jest już trzecie pokolenie rekonstruktorów. Różni ludzie przychodzili – mówi Mikołaj Tymiński, jeden z członków Floty. - Jesteśmy najstarszą grupą rekonstrukcyjną w Polsce. Na YouTubie można znaleźć nagranie z Polskiej Kroniki Filmowej z 1968 r z wyspy na jeziorze Narnie. Do tej pory mamy hełmy z rogami, które wtedy sobie Jarmeryk z kolegami zrobili. Dziś już wiemy, że rogi nie są historyczne, oni wówczas nie mieli takiej świadomości.

Marek Szabliński zmarł kilka lat temu na raka. Została po nim flota i grupa zapaleńców, którzy krzewią kulturę wikińską.

- Flota po śmierci Wodza przetrwała dzięki Ani Kłosowskiej-Szablińskiej, żonie Jarmeryka. Też jest rekonstruktorką, nie ma jej dziś z nami, została w domu. To w zasadzie ona wraz z grupą przyjaciół budowała skansen w Wolinie. Bardzo walczyła o to, aby nasza Flota przetrwała po śmierci męża - dodaje Mikołaj Tymiński.

 

Replika z XI wieku

Wikingowie z Floty Jarmeryka w piątek (20 czerwca) wyruszyli na pokładzie repliki łodzi wikińskiej „Morąg” do Elbląga na Truso Fest 3 – wikiński festiwal wody i ognia, który w sobotę (28 czerwca) odbędzie się w naszym mieście. "Morąg" to replika wikińskiej wczesnośredniowiecznej łodzi z 1030 r.

- Powstała na podstawie wraku łodzi Skuldelev 5. Wrak został znaleziony na terenie dzisiejszej Danii, Wikingowie zatopili pięć łodzi, aby zablokować dostęp do portu. Wrak Skuldelev 5 zachował się w stosunkowo dobrym stanie i na jego podstawie zbudowano Morąga – wyjaśniał Mikołaj Tymiński. – To największa replika wikińskiej łodzi w Polsce.

- Zbudowanie takiej łodzi to jest długie, ciężkie i bardzo kosztochłonne zadanie. Im bardziej chcemy zachować oryginalne rozwiązanie, tym więcej pieniędzy jest potrzebne. W związku z tym trzeba czasem iść na kompromisy – dodaje Eugeniusz Lipski, szkutnik Floty Jarmeryka. – Bardzo ciężką zrobić tzw. „pełną rekonstrukcję”, tak aby replika wyglądała tak jak 1000 lat temu. Duńczycy obecnie budują replikę, tak jak przed wiekami. I widać jaki długotrwały i kosztowny to proces. My niestety nie możemy sobie na to pozwolić.

- Mamy zachowane znaleziska fragmenty desek z łodzi m. in. w Wolinie jest zachowana deska z farbą. Paleta kolorów była bardzo szeroka. Na "Morągu" mamy np. czerwień żelazową, z pigmentów ziemistych zrobiona jest „zgniła żółcień”. Ciekawa jest kwestia koloru niebieskiego, o którym rzadko wspominają źródła pisane, natomiast badania konserwatorskie pokazały, że ten pigment był używany w XIII i XV wieku – uzupełnia Bartosz Iwaszkiewicz, z Floty Jarmeryka. – Mnóstwo kolorów udało się uzyskiwać z drobno zmielonych odpowiednich kamieni lub piasku. Czerwień żelazowa to, półżartem można powiedzieć, produkt korozji, tlenek żelaza plus spoiwo np. żółtko jaja, kazeina, olej lniany. Dobierając odpowiednie spoiwo można było uzyskać odporne na wodę farby.

fot. Sebastian Malicki

.

Smukła sylwetka

"Morąg" ma 18 metrów długości, w najszerszym miejscu (na śródokręciu) ma 2,7 m. szerokości. Przy czym należy zwrócić uwagę na smukłą sylwetkę, co pozwala osiągać stosunkowo dużą prędkość. Na pokład może wejść maksymalnie 26 wioślarzy, ale i z mniejszą ilością łódź też „daje radę”. Na pokładzie "Morąga" do Elbląga płynie 12 rekonstruktorów. Przy pełnej obsadzie "Morąg" może osiągnąć 7,5 węzła (ok. 14 km na godzinę). Przy sprzyjającym wietrze można wykorzystać żagiel rejowy.

- Z pewnością to była łódź bojowa, spokojnie można było zaokrętować 30 wojów, którzy jednocześnie byli wioślarzami. Kiedy 30 Wikingów pojawiało się w okolicy, to dla nieprzygotowanej wioski lub mniejszej miejscowości był to armagedon – mówił Mikołaj Tymiński. – Można było na tej łodzi wpaść, zrobić pogrom i wrócić, zanim ktokolwiek zareaguje i zorganizuje odwet.

W skład Floty Jarmeryka wchodzi także "Mirasława", mniejsza łódź wikińska. W budowie jest replika kolejnej łodzi...

 

Ruszajmy w rejs...

Rejs miał rozpocząć się w Boże Ciało na Szelągu Wielkim; pogoda nie sprzyjała jednak wyjściu na wodę. Start przełożono na piątek, który minął pod znakiem walki z wiatrem:

„Po śluzowaniu w Ostródzie wyszliśmy na jezioro Drwęckie. Przy jeszcze osłoniętym brzegiem wyjściu z kanału powróciliśmy do walki z wiatrem. Póki chronił nas przed nim brzeg z prawej burty, póty było znośnie. Fakt, trzeba było przykładać się do wiosłowania, ale dawaliśmy radę. Jednak brzeg po kilkudziesięciu minutach się skończył i wyszliśmy na otwartą wodę. Po prawej burcie mieliśmy odnogę jeziora, która była autostradą dla wiatru, który bez krępacji i ograniczeń prędkości zapieprzał nią ino świst! Woda była ciemna. Fale tańczyły jak na morzu. Między nimi ciągnęły się długie, białe pasy spienionej wody. Morągiem zaczęło bujać, co utrudniało wiosłowanie, gdyż wiosła wychodziły i wchodziły do wody w niespodziewanych momentach. Walił w nas boczny wiatr w prawą burtę. Wioślarze z lewej burty nie dawali rady pokonać wiatru. Ster nie reagował. Mimo zaciętej walki wiatr zaczął nami obracać. Nie mogliśmy do tego dopuścić. Musieliśmy nabrać wysokości, by trafić w wąskie, kamieniste przejście pod mostem.” – czytamy w mediach społecznościowych Wikingów Floty Jarmeryka.

- Dziś [24 czerwca, kiedy rozmawialiśmy z rekonstruktorami – przyp. SM] też mieliśmy ciężką przeprawę. Mijaliśmy kilka jezior, na których szlak jest stosunkowo wąski, reszta jest zarośnięta. Dla jednostek z silnikiem to nie jest problem, my z wiosłami wiosłami brodzimy po „krakenach” jak to nazywamy – wyjaśniał Mikołaj Tymiński. – Zbieramy to zielsko na wiosła, jest wtedy ryzyko połamania wioseł, gubimy rytm, jeszcze wiatr wiał prosto w dziób i utrudniał sterowanie.

fot. Sebastian Malicki

.

Można było odnieść wrażenie, że Odyn, Thorn, Freja i reszta wikińskich bogów nie patrzą życzliwym okiem na wyprawę. I zrobią wszystko, aby rekonstruktorzy do Elbląga nie dopłynęli. Jedną z przeszkód okazała się awaria pochylni w Oleśnicy, która zmusiła Wikingów do postoju w małej marinie z cichą zatoczką „Navicula Czulpa”. Po kilku dniach pochylnia została naprawiona i można było kontynuować rejs. We wtorek (24 czerwca) znaleźliśmy rekonstruktorów na biwaku przy pochylni Jelenie. I gdyby nie kilkunastu zainteresowanych gości i kilkanaście przedmiotów z XXI wieku, można by odnieść wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie i do Truso płynie właśnie wikińska załoga. "Morąg" już „spakowany” i przygotowany do nocnego spoczynku. Na brzegu leży złożony maszt.

„Oryginalny maszt Morąga to kawał belki, której postawienie wymaga dużo wysiłku i czasu. Po drodze mamy wiele mostów oraz śluz, gdzie maszt trzeba kłaść. Jako, że jest to skomplikowana, czaso i energochłonna operacja, to zdecydowaliśmy, że nie bierzemy masztu i żagla przypisanych do Morąga. Zamiast tego użyliśmy masztu ze Świętosławy (repliki Oseberg zbudowanej przez naszych "ojców założycieli" w 1971 roku) i żagla o powierzchni 10 m² z ośmiometrowej Mirasławy. Na tym kombinowanym osprzęcie mieliśmy miej mocy, ale o wiele łatwiej nim operować. Jedna sprawa to kłopotliwe stawianie masztu, natomiast drugą sprawą jest ogromna powierzchnia rejowego żagla Morąga. Jest to ponad 40 m². Na naszej trasie mamy rynnowe jeziora, w których wiatr jest dość stały, jednak przez górzyste, zalesione brzegi potrafi być trudny do przewidzenia w różnych momentach jeziora. Tak duży żagiel nie wybacza błędów, a o wiele trudniej nim operować. Zajmuje to dużo czasu, którego przy gwałtownie zmieniających się wiatrach często nie mamy zbyt wiele.” – czytamy w mediach społecznościowych Wikingów Floty Jarmeryka.

 

Zapraszają na sobotni festyn

Po polanie krzątają się rekonstruktorzy w wikińskich strojach. Dziś przed nimi kolejny odcinek rejsu na Kanale Elbląskim. Do Elbląga płyną na zaproszenie Muzeum Archeologiczno - Historycznego. Elblążanie będą mogli popływać na "Morągu" podczas sobotniego festiwalu „Truso Fest”. Wikińska łódź prawdopodobnie będzie przycumowana w okolicach Muzeum Archeologiczno-Historycznego. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Wikingowie przybędą w piątek 27 czerwca po południu.

- Chcemy spróbować chociaż zobaczyć Zalew Wiślany, jeżeli się uda. Prognozy pogody nie są najlepsze. Przewiduję problemy na jeziorze Druzno, gdzie nie brakuje „zielonych” krakenów – mówi Mikołaj Tymiński. – W sobotę podczas festiwalu zapraszamy do nas. Będzie można się kawałek przepłynąć. W miarę możliwości zaokrętujemy każdego, o ile starczy czasu.

A potem... zmiana załogi, która w planach ma rejs na Zalew Wiślany i powrót do domu: do Kątna obok Starych Jabłonek.

SM

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama