UWAGA!

Pani od wychowania fizycznego (historia Heleny Pilejczyk, odc. 7)

 Elbląg, Helena Pilejczyk (na pierwszym planie) w pokoju nauczycielskim
Helena Pilejczyk (na pierwszym planie) w pokoju nauczycielskim (fot. kronika szkolna SP 12)

Z okazji 91. urodzin pani Helenie Pilejczyk życzymy 200 lat w zdrowiu i doczekania kolejnego medalu igrzysk olimpijskich dla Polski w łyżwiarstwie szybkim. A naszym czytelnikom prezentujemy historię pewnej nauczycielki wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 12 w Elblągu. Zobacz zdjęcia ze szkolnej kroniki.

„W Zakopanem odbyły się mistrzostwa Polski w łyżwiarstwie szybkim. Duże sukcesy odniosły łyżwiarki Olimpii. Młodziutka Erwina Ryś z Olimpii wywalczyła tytuł wicemistrzowski w wieloboju, ustanawiając podczas zawodów dwa rekordy juniorek (…). Świetnie spisała się także Helena Pilejczyk. W pierwszym dniu zawodów wywalczyła tytuł mistrzowski na 1500 metrów, a wczoraj triumfowała na dystansie 3000 m” - donosił Głos Elbląga 7 lutego 1972 r. w notce „E Ryś wicemistrzynią Polski” Roma Troicka z Sarmaty Warszawa na 500, 1000, 1500.

Dwa tygodnie później w Elblągu odbyły się drużynowe mistrzostwa Polski. Wygrała je drużyna Olimpii Elbląg, czwarte miejsce zajął elbląski Orzeł. I tu nastąpiła symboliczna zmiana warty w elbląskim łyżwiarstwie. Helena Pilejczyk „oddała miejsce” 16 letniej wówczas Erwinie Ryś „O klasie łyżwiarek Olimpii najlepiej świadczy fakt, że wygrały one wszystkie biegi. Dwukrotnie jako pierwsza na mecie meldowała się Helena Pilejczykowa, a pozostałe dwa biegi wygrała godna następczyni sławnej elblążanki – młodziutka 16-letnia Erwina Ryś” - donosił Głos Elbląga 21 lutego 1972 r.

Nawiasem mówiąc, to elblążanki wygrały dla Olimpii to mistrzostwo. W klasyfikacji pań Olimpia była pierwsza przed Podhalem Nowy Targ i Orłem Elbląg. Wśród mężczyzn było gorzej. Wygrała SNPTT Zakopane przed Marymontem Warszawa i Zniczem Pruszków. Ostateczna klasyfikacja przedstawiała się następująco: 1) Olimpia Elbląg 1760,313 pkt, 2) Marymont Warszawa 1774,608 pkt 3) SNPTT Zakopane – 1806,955 pkt. Na czwartej pozycji uplasował się elbląski Orzeł z wynikiem 1831,613 pkt.

 

* * *

Nowy budynek Szkoły Podstawowej nr 12 przy ul. M. Fornalskiej [dziś W. Zajchowskiego] rozpoczęto budować w listopadzie 1971 r. Inwestycję przeprowadzało Elbląskie Przedsiębiorstwo Budowlane. Uroczyste przekazanie do użytku zaplanowano na 21 lipca 1972 r. - w przeddzień narodowego święta.

Do tej pory „dwunastka” mieściła się w budynku przy ul. 22 Lipca [dziś al. J. Piłsudskiego]. Dziś mieści się tam Szkoła Podstawowa nr 6, a ulica zmieniła patrona na Józefa Piłsudskiego. 1 września uczniowie „dwunastki” rok szkolny mieli zainaugurować już w nowym miejscu. Stary budynek miał zostać przekazany Specjalnej Szkole Podstawowej.

Oczywiście oficjalnie nowy budynek oddano przed terminem, ale nie do końca...

 

* * *

Uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego 1972/73 w Szkole Podstawowej nr 12 odbyło się w Teatrze im. Jaracza [dziś Teatr im. A. Sewruka]. W gronie pedagogów pojawiła się nowa nauczycielka od wychowania fizycznego. Helena Pilejczyk postanowiła rzucić pracę w Zamechu i wrócić do wyuczonego zawodu.

- Nie chciałam już w Zamechu pisać na maszynie. Po zakończeniu kariery zawodniczej trzeba było coś ze sobą zrobić, żeby nie siedzieć bezczynnie w domu. I wtedy sobie „przypomniałam”, że jestem nauczycielką – śmieje się Helena Pilejczyk. - W dziale prawnym zrobiono mi skromne pożegnanie i... to by było na tyle. Ale mojego szefa Euzebiusza Dziewałtowskiego zawsze będę mile wspominać.

W Inspektoracie Oświaty zdecydowano, że olimpijka będzie uczyć wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 12 im. Michała Kajki.

 

* * *

Dyrektorem SP 12 była koleżanka z Liceum Pedagogicznego z Kwidzyna – Zdzisława Makarewicz. Wicedyrektorem była kolejna kwidzynianka – Jadwiga Sokołowska. Wróciły wspomnienia z lat szkolnych, ale co najważniejsze Helena Pilejczyk miała sprzymierzeńców w realizacji swoich planów związanych ze sportem.

- Chciałam zostać trenerem łyżwiarstwa. Po prostu. W trakcie kariery zawodniczej zrobiłam kursy trenerskie. Ale chciałam zacząć od podstaw piramidy szkoleniowej: w szkole podstawowej wyłapywać dzieci i potem je prowadzić. Dlatego zdecydowałam się na szkołę podstawową, chociaż z tego co pamiętam, były jakieś zakusy, żebym uczyła w szkołach ponadpodstawowych – wspomina nauczycielka.

 

* * *

Budynek szkolny został formalnie oddany do użytku i od 1 września szkoła zaczęła tętnić życiem. Ale przed budynkiem trwały ostatnie prace porządkowe. Planowano urządzić wielki ogród i warzywnik. Ale brązowa medalistka ze Squaw Valley miała inny pomysł.

- To Lucjan, mój mąż, wymyślił, że przed szkołą można zbudować tor łyżwiarsko – wrotkarski. Pełnowymiarowy oczywiście się nie zmieścił, ale „krótki” na potrzeby treningu dzieci był w sam raz. Na papierze milimetrowym narysował plan i z tym planem poszłam do dyrekcji – wspomina Helena Pilejczyk.

Dyrekcja się zgodziła. Wykorzystano fakt, że za szkołą trwała budowa przedszkola i ciężarówki z materiałami budowlanymi jeździły przy szkole. Trochę „na wariackich papierach” budowano tor. - Wykonawcy przedszkola stwierdzili, że przecież nasza medalistka musi mieć swój tor i w ten sposób część materiałów jechała do przedszkola, a część po drodze zostawała – mówi nauczycielka.

 

* * *

Tymczasem trwał normalny rok szkolny. Rady pedagogiczne, lekcje, realizacja podstawy programowej – zwykłe życie nauczyciela i ucznia. Warunki do przeprowadzania lekcji wychowania fizycznego były używając eufemizmu „takie sobie”. W związku z tym Helena Pilejczyk biegała z każdą klasą do Dolinki i z powrotem. - Do Dolinki nie jest znowu tak daleko, ale blisko też nie. Co lekcję robiłam więc rundkę, zamiast „kisić się” w jakieś salce. Po drodze wykorzystywaliśmy ławeczki do ćwiczeń, skakaliśmy przez krzaki. Pracujący robotnicy podziwiali moja kondycję, a ja byłam pełna energii i musiałam ją gdzieś spożytkować – mówi elblążanka.

 

* * *

Tymczasem obok toru w zakolach wybudowano skocznię do skoku wzwyż, z drugiej strony rzutnię do pchnięcia kulą. W środku toru znalazło się miejsce na boisko wielofunkcyjne. Powstał mały kompleks sportowy, tylko... nie było gdzie usiąść, żeby zmagania sportowców oglądać. - Zwróciłam się do Zdzisława Olszewskiego, ówczesnego dyrektora Zakładów Wielkiego Proletariatu z prośbą o wykonanie niewielkich trybun na boisko. Znaliśmy się jeszcze z czasów mojej kariery zawodniczej. On się zgodził i wkrótce boisko wzbogaciło się o trybuny. Przy okazji chyba zabraliśmy trochę chodnika obok szkoły – wspomina Helena Pilejczyk.

Zimą zmrok zapada szybciej. Szkoda kończyć treningi po południu, bo zawodnicy nie widzą gdzie mają jechać. Akurat na Dolince wymieniano lampy... - Ktoś mi podsunął pomysł, że iść do Prezydium [dziś Urząd Miejski] się zapytać o możliwość oświetlenia toru. W Prezydium stwierdzili, że stare lampy z Dolinki, które jeszcze nadawały się do użytku mogą iść do szkoły. I wkrótce rozbłysło światło – dodaje elblążanka.

W miejscu, gdzie miała rosnąć marchewka i groszek, wyrósł mini kompleks sportowy. Brakowało tylko nagłośnienia, żeby było słychać, co mówi elbląska medalistka z Ostersund i Squaw Valley. - Chyba przy okazji lamp wyszła sprawa z nagłośnieniem. W Prezydium stwierdzili, że trzeba ten nasz kompleks zradiofonizować. I powstało nagłośnienie, naprzeciwko trybun miałam swoje stanowisko dowodzenia – śmieje się nauczycielka.

 

* * *

Kiedy już powstała infrastruktura sportowa, na której można było trenować, trzeba było zrobić następny krok. W czterech najstarszych klasach utworzono po jednym oddziale, która miał dwie godziny wychowania fizycznego więcej. Do rozwiązania był jeszcze jeden problem... Przyszli łyżwiarze potrzebowali wrotek, żeby mieć na czym trenować latem.

- Skorzystałam ze znajomości w Wojewódzkim Komitecie Kultury Fizycznej w Gdańsku Oni tam jeździli na wycieczki do Związku Radzieckiego. Poprosiłam znajomego działacza, żeby mi 20 – 30 par przywieźli. Przywieźli 50, ponieważ akurat ta wycieczka liczyła 50 osób i każdy przywiózł jedną – śmieje się Helena Pilejczyk.

Wrotki już były, nie było butów. 50 par w różnych rozmiarach zamówiono w zakładach w Wałbrzychu. Jeden z byłych łyżwiarzy nitował wrotki do butów. Potem został zatrudniony w szkole na stanowisko magazyniera i pracował przez kilka lat. Łyżwiarze dostali w szkole mała salkę, którą przekształcono w magazyn. Z różnych źródeł pozyskano łyżwy.

Można było zacząć treningi.

 

* * *

Treningi rozpoczynały się od posprzątania toru i boiska ze śmieci pozostałych po przerwach między lekcjami. Na samym początku wyznaczone pięć osób dostało miotły i miało posprzątać wszystko. System nie zdał egzaminu.

- Kupiliśmy więc 30 par mioteł, każdy dostał swoją i kilkanaście metrów do posprzątania. Było szybko i nikt nie narzekał, że tylko on biega z miotłą – wspomina Helena Pilejczyk.

Trapez to jeden z przyrządów, który był zamontowany na kompleksie sportowym [Tu, gdzie teraz jest „siłownia pod chmurką] zbudowanym przed szkołą. Uczniowie trzymali się przyrządu i skakali nad podstawą trapezu. Klasa sportowa oprócz „normalnego” wychowania fizycznego miała też treningi przy szkole o godzinie 16.

- Początkujący zakładali wrotki i toczyli piłki. Dzięki temu uczyli się jeździć w przysiadzie, co jest naturalną pozycją łyżwiarską – zdradza Helena Pilejczyk.

 

* * *

W szkolnych kronikach ktoś przykleił artykuły z prasy dokumentujące sportowe sukcesy „Dwunastki”. I to sukcesy na skalę krajową: w roku 1976 szkoła zdobyła trzecie miejsce w Pucharze Ferii organizowanym przez gazetę „Świat Młodych”. Przed elbląską szkołą uplasowały się tylko Szkołą Sportów Zimowych z Zakopanego i Szkoła Podstawowa nr 13 z Poznania.

W Elblągu szkoła była w czołówce jeżeli chodzi o współzawodnictwo sportowe. Szkolne kroniki zachowały dowody sukcesów uczennic i uczniów „Dwunastki”. Swoją łyżwiarską przygodę kontynuowali oni w klubie Orzeł.

 

* * *

Brązowa medalistka igrzysk nie zmuszała wszystkich do jeżdżenia na łyżwach. Sama przed panczenami grała w siatkówkę, uprawiała lekką atletykę. I te dyscypliny starała się pokazać uczniom. - Braliśmy udział we wszystkich możliwych zawodach lekkoatletycznych. Miałam satysfakcję jak wygrywaliśmy z trójką. Na lekcjach wychowania fizycznego stwierdziłam, że takich młodych organizmów nie ma co przeciążać treningami typowo łyżwiarskimi, to zahamuje ich rozwój. Skupiliśmy się na na ogólnorowojówce, a najlepsi szli do panczenów – wspomina Helena Pilejczyk.

 

* * *

Do Szkoły Podstawowej nr 12 chodziła też Ewa Białkowska. Obie panie spotkały się na lekcji wychowania fizycznego, gdzie Helena Pilejczyk zaproponowała swoim uczennicom grę... w siatkówkę. „>>Dziewczyny! Zbliża się Spartakiada Młodzieży, potrzebujemy zdolnych łyżwiarek, zrobię wam próbę<<. I w ten sposób, pierwszy raz w życiu włożyłam na nogi buty z przyśrubowanymi na stałe łyżwami i to nie jakimiś zwykłymi, ale długimi o dziwnej nazwie, przeznaczonymi do wyścigów na lodzie. Poszło mi nad podziw dobrze i pani Helena natychmiast zapisała mnie do klubu” - tak Ewa Białkowska wspomina początki swoje łyżwiarskie kariery łyżwiarskiej w albumie „80 lat łyżwiarstwa szybkiego” pod red. J. Żemantowskiego.

 

* * *

Po lekcjach nauczycielka zamieniała się w trenerkę. Olimpia nie mogła sobie pozwolić na stratę takiego trenera... Przynajmniej na początku tak się wydawało. Przyczyną rozstania Heleny Pilejczyk z Olimpią były sukcesy jej dziewczyn. A W barwach Olimpii oprócz Ewy Białkowskiej startowały Henryka Szumna, Katarzyna Kopryk... - Po któryś zawodach Kazimierz Kalbarczyk stwierdził, że mam mu oddać swoje podopieczne i zacząć znów pracować z młodym narybkiem. Stwierdziłam, że za stara jestem na młodą trenerkę. Wszystkie tajemnice treningów Kazimierza Kalbarczyka znałam na wylot, przecież na mnie je testował. Powiedziałam nie. Swoich dziewczyn nie oddam – mówi Helena Pilejczyk.

Sporu nie udało się załatwić polubownie. Zarząd Olimpii stanął po stronie Kazimierza Kalbarczyka i kazał Helenie Pilejczyk oddać swoje dziewczyny. Brązowa medalistka ze Squav Valley grupę oddała, ale sama też zdecydowała się swoją karierę trenerską realizować w Orle Elbląg.

- Moje dziewczyny musiały zostać w Olimpii. Gdyby przeszły do Orła, czekał je roczny okres karencji. Dla nich, wtedy, oznaczało to koniec sportowej przygody – wspomina elblążanka.

Ewa Białkowska została w Olimpii. W 1980 r. zdobędzie brązowy medal na mistrzostwach Polski w wieloboju, rok później będzie druga, w 1982 r. znokautuje rywalki wygrywając wszystkie cztery dystanse.

- Dziewczyny chciały iść za mną. Ale wytłumaczyłam, że to krok w tył. Olimpia mogła im zapewnić bardziej porządny sprzęt, obozy. Orzeł był „ubogim krewnym” przy Olimpii – mówi trenerka.

Po trzech latach jako trenerka w Olimpii Helena Pilejczyk zacznie pracę w Orle Elbląg.

 

Odcinek 1 cyklu - "Pierwsze mistrzostwa"

Odcinek 2 cyklu - "Dzieciństwo sielskie, anielskie"

Odcinek 3 cyklu - "W Kwidzynie i w Elblągu"

Odcinek 4 cyklu - "Elbląg na łyżwach"

Odcinek 5 cyklu - "19 lat na torze"

Odcinek 6 cyklu - "Dolina Polek"

Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama